----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

01 lutego 2023

Udostępnij znajomym:

„Ameksyka – wojna wzdłuż granicy”, reportaż Eda Vulliamy’ego to rzecz o pograniczu amerykańsko-meksykańskim w wielowymiarowej perspektywie. Autor stara się uporządkować całe niewyobrażalnie fatalne zapętlenie tego regionu, konstruując zwartą siatkę postaci i wydarzeń, które pozwalają nam zbudować obraz tego, czym jest Ameksyka i pogrążyć się w budowaniu opinii i wyciąganiu wniosków, czego nie robi sam Vulliamy. On tę pracę zostawia bohaterom tego obezwładniającego reportażu o narco traffiking, potwornej biedzie, handlu bronią, torturach, masowych morderstwach, ludzkim okrucieństwie, meksykańsko amerykańskim braterstwie w praniu niewyobrażalnie wielkich pieniędzy i bardzo intratnym dla USA handlu bronią z kartelami marynarkowymi, ale też jest to rzecz o czerpaniu wielkich zysków z pracy niewolniczej w przygranicznych fabrykach zwanych maquiladoras, gdzie pracuje się za niewolnicze stawki i w niewolniczych warunkach, by towary, które kupujemy w Stanach mogły być tanie.

Jak pisze Jarosław Czechowicz w swoim blogu zatytułowanym „Krytycznym okiem”:

W oczach autora cały północny Meksyk jest toksyczny. Kolejno wybierane władze nie robią nic, by ukrócić działalność zwalczających się karteli narkotykowych. Życie w Meksyku to pasmo zdarzeń z niewiadomym zakończeniem. Trudno powiedzieć, który dzień wyjścia do pracy za psie pieniądze, będzie ostatnim dniem życia. Dlatego też Meksykanie wybierają często życie po drugiej stronie granicy. Vulliamy bardzo szczegółowo dokumentuje, w jaki sposób odbywa się przemyt ludzi do USA. Jak wielu z nich, unikając granic położonych przy siedliskach ludzkich, ginie na palącej pustyni, która bywa bardziej bezlitosna niż niejeden boss narkotykowy. Ogromna desperacja uciekinierów zmusza ich do czynów wręcz niewyobrażalnych, ale czy po drugiej stronie pustynnego muru naprawdę żyje im się lepiej i godniej?

„Ameksyka” wieloaspektowo opisuje niewolniczą pracę w fabrykach maquiladoras tuż przy granicy. Wytwarza się tam surowce na amerykański rynek zbytu i są to miejsca, gdzie godność i niezależność można schować do kieszeni przy podbijaniu karty pracy podczas wejścia. To robotnice tych zakładów były masowo uprowadzane i gwałcone w Ciudad Juáres. Z problemem kobietobójstwa nikt nigdy sobie nie poradził, bo tak naprawdę nikt nie chciał rozwiązania tej kwestii. Dlaczego setki młodych, atrakcyjnych dziewcząt kończyło w rowach, z pociętymi ciałami i widocznymi znakami stosowania aktów przemocy? To taki triumf chorej meksykańskiej męskości. Kobieta ma znaczyć tyle, ile jest warta „w użyciu”. Pracujące, zarabiające i próbujące się uniezależniać od mężów – tyranów kobiety, skazują się na to, by je wykorzystać i zabić.

***

To zresztą tylko parę z niezliczonej ilości wątków i tematów, które składają się na tę pełną zbrodni i pieniędzy sytuację mieszkających Ameksyce. Można by przytaczać bardzo wiele opowieści ludzi, z którymi rozmawia Ed Vulliamy, a które są dowodem na to, że schorowana chciwość ludzka nie zna żadnych granic i nie ma żadnych hamulców. Narkotyki generują horrendalne pieniądze, one z kolei pozwalają na gigantyczne zakupy broni i interes się kręci po obu stronach granicy. Jeśli wyobrazić sobie, że narkotyki są bezwartościowe, to automatycznie nie ma kasy na broń i pełna okrucieństwa i wyzysku Ameksyka rozbija się na tysiąc małych kawałków. Niestety taką sytuację możemy sobie jedynie wyobrazić, bo nie leży ona w niczyim interesie. Brak kasy? Co to, to nie! Kasa musi płynąć szerokim strumieniem. Gdzie? Do USA. Jesteśmy zdziwieni? To proszę spojrzeć tylko na te dane:

…przez mosty graniczne przechodzi dwieście milionów dolarów – mówi Ford. – To dwieście kilogramów gotówki, jeśli wszystko jest w setkach, bo banknot waży jeden gram. Jak wydasz to w Meksyku? Nie możesz pozbyć się takich pieniędzy! Mówią, że rocznie obroty w tej branży to pięćset miliardów dolarów. W całych Stanach w obiegu jest jednocześnie osiemset miliardów dolarów gotówki […] więc jak z powrotem wpuszczają tę kasę do obiegu? Przez legalne fundusze, prawda? Bo jak inaczej? Chyba, że jestem głupi i czegoś tu nie rozumiem […], jeśli masz ciężarówkę trefnej gotówki, jedziesz do miasta Meksyk, spotykasz się z szefem jakiegoś wielkiego amerykańskiego banku, który wyświadczy ci przysługę za sporą część tej kasy. Przedstawiciel przekaże twoje pieniądze jakiemuś cwaniaczkowi na pieprzonej Wall Street. Przecież inaczej to nie może działać. Myślisz, że znajdziesz choć jednego faceta, który jeździ po Meksyku i wydaje pieniądze z ciężarówki? Nie sądzę. […]. To trochę dziwne, że Waszyngton kupuje całą tę technologię, ale nie pilnuje pieniędzy, a przecież to miliardy dolarów, zgadza się? Miliardy dolarów, które wędrują po amerykańskich bankach, a potem wracają do Meksyku. Nikt nigdy nie sprawdza, co się dzieje z tymi pieniędzmi. Nie wydaję się wam to dziwne? (s. 302-303 i 170)

Jak bardzo nikt, nigdy nie sprawdza i jak bardzo nie chce tego procederu sprawdzać, pokazuje skandaliczna i oburzająca afera z bankiem Wachowia. Skandaliczna dlatego, że wali nas po oczach oczywistą oczywistością, że bogatemu w Stanach, nawet diabeł dzieci kołysze:

„Podczas dwudziestodwumiesięcznego śledztwa prowadzonego przez Drug Enforcement Administration, Internal Revenue Service (Urząd Skarbowy) i inne instytucje, okazało się, że przemytnicy kokainy kupili samolot za pieniądze wyprane przez jeden z największych banków w Stanach Zjednoczonych – bank Wachowia, należący do olbrzymiego koncernu bankowego Wells Frago.

Władze wykryły, że przez konta Wachowii przechodziły miliardy dolarów przesyłanych z Meksyku w formie przelewów, czeków podróżnych i przesyłek gotówkowych. […] Wszczęto odpowiednie postępowanie przeciwko bankowi – choć nie przeciwko żadnej konkretnej osobie – lecz do procesu ostatecznie nie doszło. W marcu 2010 roku bank Wachowia doprowadził do ugody pozasądowej o największej wartości, jaką kiedykolwiek zasądzono w ramach ustawy o tajemnicy bankowej. Decyzje w tej sprawie podjął sąd okręgowy południowego okręgu Florydy (Southern District of Florida).

W marcu 2011 roku minął okres warunkowego zawieszenia postępowania, co oznaczało, że bank został oczyszczony z zarzutów. W sumie bank Wachowia oddał władzom USA sto dziesięć milionów dolarów powiązanych z przemytem narkotyków oraz pięćdziesiąt milionów dolarów kary za brak nadzoru nad wspomnianą wcześniej sumą, wykorzystaną do transportu dwudziestu dwu ton kokainy.

Co istotniejsze – i bardziej szokujące – bank nie poniósł żadnej odpowiedzialności za to, że nie zastosował odpowiednich procedur zapobiegających praniu brudnych pieniędzy podczas transferów o łącznej wartości 378.4 miliarda dolarów – kwoty równej jednej trzeciej produktu krajowego brutto Meksyku”. (s. 467/468)

***

Można się zastanawiać czytając te dane, czy przerażająca Nuestra Señora de la Santa Muerte, jest tylko patronką świata narkotykowego, czy też modlą się do niej również bankowcy, bo że jest im pomocna, to nie ulega żadnej kwestii. Jak pisze Ed Vulliamy:

„Symbolika wizerunku Santísima Muerte nie jest przypadkowa. W mistycznym katolicyzmie postać Antychrysta – szatana w przebraniu Mesjasza – jest bardziej przerażająca niż sam diabeł, właśnie ze względu na swoją oszukańczą naturę” – czy to nie wyjaśnia tajemnicy bogatych, którym nawet diabeł dzieci kołysze?

***

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej za:
Ameksyka, Wojna wzdłuż granicy (Amexica: War Along the Borderline), Ed Vulliamy,  tłum. Janusz Ochab, Wydawnictwo Czarne, 2012, s. 509.

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

 

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor