28 września 2021

Udostępnij znajomym:

„[…] prawo podobne do trzeciej zasady dynamiki Newtona: każdą niegodziwość można odkupić pod warunkiem, że siła odkupienia będzie równoważna niegodziwości, jaką popełniliśmy. W każdym razie jest to kwestia sporna”. (s. 416)

Zacznijmy od recenzji zamieszczonych na skrzydełkach książki:

"Ta powieść to arcydzieło. Idealnie wyważona szala – z terrorem po jednej stronie i miłością po drugiej. Rzucam wyzwanie każdemu czytelnikowi. Spróbujcie przeczytać pierwsze siedem stron tej książki i na tym poprzestać. Przekonacie się, że to niemożliwe".
Stephen King

"Od zatrzymującego serce pierwszego zdania, do rozbijającego je w drobny mak ostatniego, historia Cummis o migrantach jest tym, czego właśnie teraz potrzebujemy. Brutalna, ale pełna wrażliwości i nadziei. Ta książka to Grona gniewu naszych czasów".
Don Winslow, autor bestsellera "The Border" "New York Timesa"

"Ważna i niezwykła. Przepełniona potężną siłą matczynej miłości oraz ludzką zdolnością trzymania się nadziei za wszelką cenę. Mam nadzieję, że wszyscy przeczytają tę powieść i po lekturze będą poruszeni tak samo jak ja".
Kristin Hannah, autorka "Słowika"

"Nie potrafiłam odłożyć tej książki. Nigdy jej nie zapomnę".
Ann Patchett, bestsellerowa autorka "New York Timesa"

"Minęło dużo czasu, od kiedy tak szybko przewracałem strony, czytając książkę. Fabuła Amerykańskiego brudu jest niezmiernie interesująca i nieprzewidywalna. Zawarte w tej historii przesłanie jest ponadczasowe, a jednocześnie nie jest polityczne".
John Grisham

"Przeznaczeniem tej książki jest stać się ponadczasowym klasykiem".
"Woman’s Day"

"Chwytająca za serce, dająca nadzieję i wywołująca dreszcze. Książka ogromnie potrzebna w czasach, w których żyjemy. Epicka, nie do zapomnienia…".
"Esquire"

"Zachwycająca… Niewiarygodna… Historia niezwykle współczesna, jak mało która".
"Vogue"

"Ta książka poruszy Wasze serca".
"Marie Claire"

Grisham, King, Hannah, Ann Patchett? Naprawdę? Okazuje się, że tak! Autorzy z różnych literackich bajek zrecenzowali tekst Cummins entuzjastycznie. Czym zatem jest Amerykański brud i skąd ten tytuł? Czy to kryminał, powieść sensacyjna, horror, powieść społeczno-obyczajowa, biograficzna, saga rodzinna, romans, powieść drogi, przygodowa, polityczna czy może dokument, literatura faktu, reportaż?

Wydaje się, że Amerykański brud jest wszystkim tym po części, być może z wyjątkiem elementów dokumentalnych, ale nawet rozważając ten gatunek, trudno pozbyć się wrażenia realności i dosłowności w konstrukcji świata przedstawionego, pełnego niewyobrażalnej przemocy, strukturalnie wpisanej w rzeczywistość wielu krajów latynoskich. Można chyba założyć, że praktycznie wszystkich, poza Urugwajem.

Jeśli przypomnimy sobie zbiór reportaży zebranych w tomie Dziobak literatury – reportaże latynoamerykańskie, pod redakcją Beaty Szady, napisanych przez autorów tamtego regionu, to przynajmniej dwa z nich idealnie wpisują się w traumatyczną faktyczność świata naznaczonego strukturalnym złem. Jeden tekst opowiada „o Caracas – mieście, w którym Martín Caparrós zrozumiał, jak ważne jest zdanie: „Daj znać, jak dojedziesz”, a drugi „o rozbieganych cieniach, które nafaszerowały gangstera Crayolę ołowiem, doprowadzając do jednego z najbrutalniejszych aktów przemocy w Salwadorze”. Nie ma tam litości i nie ma cienia współczucia – jest tylko strach, rozpacz, cierpienie i śmierć.

Te wszystkie elementy wyraziście konstruują fikcyjną wprawdzie, ale niezwykle wiarygodną, opowieść skupiającą się na losach dwu postaci: Lydii i jej syna Luci zanurzonych w mrocznościach Meksyku, rządzonego przez kartele i bossów narkotykowych. Wszystko zaczyna się w Acapulco, a potem toczy jak lawina przez „pięćdziesiąt trzy dni, dwa tysiące sześćset czterdzieści pięć mil od miejsca tragedii”. (s. 459)

Jedno jest zdecydowanie pewne we wszystkich cytowanych wyżej recenzjach – Amerykański brud czyta się na wdechu, z poczuciem wewnętrznego niepokoju i w stanie ciągłego oczekiwania na tragedię. Budowanie „napięcia nieustającego” jest niezwykłą cechą narracyjnych umiejętności Jeannine Cummins. Ma ono coś wspólnego, mimo różnic, z filmowym konceptem montażu równoległego, gdzie stopniowanie napięcia jest wpisane w dwa, przenikające się wątki, które skomponowane naprzemiennie, maja wprawić widza w popłoch.

W Amerykańskim brudzie mamy również przeplatające się, różne warstwy czasowe, które objaśniają nam to, co teraz, z tym, co było i obydwie one nie dają nam nawet chwili oddechu. Czujemy ciągle czające się zagrożenie. Thriller, horror, powieść sensacyjna? Nic z tego dosłownie, ale mnóstwo z tego warsztatowo.

Wiele z przytoczonych w powieści sytuacji wydaje się niemożliwych, ckliwych czy mało prawdopodobnych. No cóż – może dla tych, którzy całe życie przeżyli w krajach jasnych regulacji prawnych i realnych możliwości egzekwowanie tegoż prawa, w których wszechogarniająca korupcja i niekontrolowalna przez struktury państwa przemoc jest nie do pomyślenia. W świecie, w którym Amerykę Latynoską rozpoznaje się przez Miłość w czasach zarazy – niesamowity romans wszechczasów, czy magiczną w swej bajkowości opowieść o Stu latach samotności. Marquez jakkolwiek nigdy nie musiał uciekać prze śmiercią z rąk handlarzy narkotyków na dachu Bestii, tak jak migranci udający się w stronę USA, by tam zamieszkać.

Bohaterowie Amerykańskiego brudu uciekają przed śmiercią, nędzą, brakiem perspektyw w strunę el norte – na północ, siedząc na dachach pociągu zwanego Bestią. Każdy i każda z nich jest naznaczona jakąś traumą. Jeśli przypomnimy sobie fragmenty książki Óscara Martíneza Bestia - o ludziach, którzy nikogo nie obchodzą, zdołamy dotknąć owej niemożliwej do zaakceptowania, a przecież dziejącej się na naszych oczach, możliwości, która nikogo w istocie nie obchodzi, bo paradoksalnie, jest powszechnie i generalnie akceptowana. Dlaczego? Bo jesteśmy skoncentrowanymi jedynie na sobie egoistami, bo nie lubimy wstać z kanapy, by zrobić coś szlachetnego dla innych, mając jednoczesne pełne usta frazesów o chrześcijańskim miłosierdziu i zagrożeniu niesionemu przez innych? A może rzeczywiście wierzymy, że istnieje:

„ […] prawo podobne do trzeciej zasady dynamiki Newtona (iż) każdą niegodziwość można odkupić pod warunkiem, że siła odkupienia będzie równoważna niegodziwości jaka popełniliśmy. W każdym razie jest to kwestia sporna”. (s. 416)

O czym traktuje reportaż Óscara Martíneza Bestia - o ludziach, którzy nikogo nie obchodzą? Oto fragmenty:

„Podróżowanie pociągiem na gapę ma w sobie coś upokarzającego. Siedzisz na górze i przychodzą ci do głowy dziesiątki absurdalnych pytań: dlaczego jedziemy uczepieni dachu, skoro wagony są puste? Dlaczego pociąg nie może jechać wolniej? Naprawdę nikt nas nie obroni przed napadem? Jaka straszna historia zmusiła otaczających mnie ludzi, by dosiedli Bestii? I dlaczego ta przerażająca, nocna i szybka podróż na swój sposób mnie pociąga? To jest najpowszechniejsza trasa migranta z Ameryki Środkowej. To jego środek transportu, tutaj grasują typowi napastnicy i to są tory, na których żelazne koła odcinają nogi, ręce, tułowia i głowy. Migrantom. […] Na tym wagonie, razem z grupą Salwadorczyków, Nikaraguańczyków, Gwatemalczyków i Honduran, którzy spotkali się po drodze, usadawiamy się my, fotograf Eduardo Soteras i ja.

Nieliczne kobiety, które wsiadają do tej żelaznej gąsienicy, wybierają przedsionki między wagonami. Niektóre, mniejszość, mają pod nogami deski. Reszta tylko metalowe pręty, na których muszą utrzymywać równowagę. Tyle że podróż w tym miejscu oznacza, że nie musisz chować się przed kablami i gałęziami, które wyskakują po drodze. Unika się też powiewów wiatru, przez które podróżujący bez ciepłych ubrań będą dygotać z zimna.

Na dachu rozkłada się trzydziestka murarzy, hydraulików, elektryków, rolników, stolarzy i ogrodników, na kilka godzin tej trasy, która kosztowała życie nieokreśloną liczbę ludzi, przemienionych w wojowników. W najbliższym sąsiedztwie mamy braci, którzy wyglądają jak raperzy i których deportowano, ale teraz wracają do kraju uznawanego przez nich za swój; byłego wojskowego, który chce wrócić do zawodu murarza, tyle że na Północy; a także Saúla, chłopaka, który manifestuje swoje otrzaskanie z Bestią. Wspina się i schodzi, przywiązuje plastikową torebkę do pręta, a potem rzuca się zbierać kawałki kartonu przy torach, żeby wata szklana z dachu nie powbijała mu się w pośladki, co boli jak ciągłe kąsanie gzów. Cała czwórka jest z Gwatemali”.

Dlaczego Amerykański brud? Dlaczego taki tytuł, skoro prawie całość akcji toczy się w Meksyku? Czy dlatego, że wojna z kartelami narkotykowymi rozpętana przez USA przetoczyła się przez wiele krajów latynoskich i przyniosła więcej złego niż dobrego? A może jak pisze Wioleta Sadowska:

„Brud się eliminuje, brudu się pozbywa, brud nie powinien istnieć. Ten brud jednak zbyt mocno się rozprzestrzenił, pochłaniając rzesze niewinnych istnień. Tak mocno wniknął w ludzką tkankę, że nie sposób go usunąć. Brud terroru, bestialstwa i braku jakichkolwiek uczuć. W Meksyku jest brudno, na ulicach i w ludzkich sercach.”

Kontynuacja za tydzień.

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:
Amerykański brud, Jeanine Cummins, wyd. NieZwykle 2020, s. 460.
Bestia. O ludziach, którzy nikogo nie obchodzą, Óscar MartínezzSonia Draga 2019, s. 352.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor