Przyznajmy, takiego cyrku na święta to jeszcze nie było! Pamiętają niektórzy rok 1970, kiedy to Polacy na święta strzelali na Wybrzeżu do Polaków, albo 1981, kiedy to wyprowadzili na siebie czołgi i tysiące ludzi pozamykali. Ale - jednak się trochę ze świętami liczyli i dużo internowanych na Wigilię zwolnili.
Ale teraz? Cały świat chory! Nawet listy i paczki strach otwierać! Zakupy robimy chyłkiem, jakoś niektórym głupio wsiadać do samolotów, puste nakrycie na wigilijnym stole znowu nabierze znaczenia. Bo i ci nie przyjadą, i tamci nie przylecą, a wiele osób zasiądzie do stołu samotnie. Niektórzy, oczywiście, machną ręką, będą się gościć do upadłego, dosłownie. Nie ma rady.
Warto może pocieszyć się taką oto myślą: a co by było, gdyby nie było telefonów, Internetu, Face Time, Skype'a, innych cudów techniki, które pozwalają nam się słyszeć, widzieć, choinką pochwalić? Podobno tak to jest, że jeśli coś nam grozi, to samo życie pomaga znaleźć rozwiązania. Cieszmy się więc ze smartphonów i z komputerów, laptopów, wdzięczni bądźmy! Praktykowanie wdzięczności - mówią niektórzy - poszerza odbiór świata, może to jakaś pociecha, no i jeśli pomaga lepiej się poczuć, to dlaczego nie?
W tym szaleństwie, za co więc można być wdzięcznym?
Najpierw za ludzi, których mamy wokół siebie. Ruda plotkuje, Wojtek marudzi, ale: są! Są naszymi przyjaciółmi, sąsiadami, czasem wręcz rodziną zastępczą. Jakby to było w tych czasach, żeby nawet do siebie nie zadzwonić! A mając ich - możemy gadać do woli. Oni słyszą, słuchają, a to każdemu potrzebne. Więc za ludzi dziękujmy, wdzięczni bądźmy za ich przyjaźń, za ich obecność, że razem trwamy w tej niewyobrażalnie trudnej sytuacji.
Za słońce, za jakieś fenomenalne zjawiska na zimowym niebie, za śnieg i brak śniegu, za zreperowany piec, co ogrzewa cały dom, za to, że mamy co jeść i w co się ubrać. Tak, nie wszystkim się tak wspaniale powodzi. Wystarczy włączyć telewizor i zobaczyć te kolejki ludzi czekających na paczki z żywnością, z jakimś prezentem dla dzieci. Wdzięczni bądźmy, jeśli w tych kolejkach nie musimy stać i wdzięczni za to, że ludzie tam się czegoś doczekują, coś do domu zaniosą. Nawet ci wstrętni politycy trochę się jakby obudzili i odrobinę tej naszej ludzkiej wdzięczności dostaną - właśnie donoszą z Waszyngtonu, że będzie pomoc, czeki, zasiłki, kasa dla bezrobotnych. Wreszcie, od lipca się zastanawiali.
Warto zadać sobie to pytanie: za co ja mogę, mam być wdzięczny? I drugie, które chyba chętniej sobie stawiamy: czego sobie życzę? A gdyby tak inaczej je postawić: jeśli wszystko mogę, to co by to było, czego byśmy sobie życzyli? Więc po pierwsze, w związku z pandemią, żeby wreszcie z telewizji zniknęły informacje o ludziach, którzy stracili pracę, tygodnie, miesiące temu i za nic w świecie nie mogą się dobić do odpowiedniego urzędu, żeby dostać jakiś zasiek. Biura pozamykane, a dodzwonić się, albo dostać odpowiedź mailem - marzenie ściętej głowy. Ludzie tracą mieszkania, domy, samochody, nie mają pieniędzy na jedzenie, na lekarstwa, na NIC!!!! Jak ci różni urzędnicy różnych szczebli biurokracji śpią w nocy, jak oni patrzą sobie w oczy! I to jest moje kolejne życzenie pod choinkę: żeby zniknęła postawa "no one cares"! Żeby nie było ciszy nad taką właśnie nieziemską arogancją i ignorancją. Tak im ciężko podjąć decyzję, jak podzielić nasze wspólne pieniądze? Tak są zajęci, że nie mogą się zebrać i zdecydować? A dziewczyna, która zostawia dwoje małych dzieci pod opieką sąsiadki i pędzi do kiepsko opłacanej pracy potrafi! A zamożni, dobrze wykształceni panowie z Waszyngtonu nie potrafią? Może trzeba wybrać innych?
I jeszcze by się chciało, żeby zniknęła jedna ze zmór naszych czasów: "ten telefon jest dla nas bardzo ważny, wszyscy nasi przedstawiciele są teraz zajęci, więc prosimy cię, żebyś poczekał". Czekam. Godzinę, półtorej. Zależy mi na zasiłku, na rozmowie z kimś, na załatwieniu sprawy w banku, w urzędzie, czekam! I to powinno być karane! Tak uważam. Karane! Te instytucje, które sobie ponagrywały te tasiemki ze śpiewką, jaka to rozmowa z nami jest dla nich ważna - w rzeczywistości mają nas gdzieś i kpią w żywe oczy. Tyle jest różnych organizacji konsumenckich i nie potrafią tego towarzystwa pogonić? Bank nie jest w stanie w kilka minut odebrać telefonu? To niech zatrudni więcej osób! Albo niech wróci do praktyki załatwiania sprawa przy okienku, a nie tylko przez telefon. Tym bardziej jeśli jest to właśnie taki głuchy telefon. Dotyczy to - jak każdy wie - nie tylko banków.
Chciałoby się także mieć w różnych publicznych miejscach ławeczki, żeby usiąść i odpocząć. Po prostu. A dlaczego nie! Przy ulicy, w parku, przy wejściu do sklepu, w centrum handlowym. Na lotniskach! Na lotniskach to by się jeszcze coś innego przydało, żeby dać radę i bilet pokazać i prawo jazdy czy paszport, i walizkę popchnąć i zapłacić w maszynie za nadanie bagażu. To, jak te miejsca w przestrzeni publicznej urządzamy, powinno służyć ludziom ku używaniu i wygodzie, a nie tylko ułatwiało płynny ruch konsumentów!
Takie więc układa się piękne na święta życzenie: żebyśmy ludzcy byli!
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.