Z Andrzejem Kulką w świat: Ekwador - Galapagos
Dziennik pisany kolorami, cz. 12
Wtorek, 17 kwietnia 2012
Wczorajszego wieczora, po siedmiu godzinach rejsu z Darwin Bay, na wyspie Genovesa nasz kapitan Angel Serrano "rzucił żelazko" (czyli po prostu stanęliśmy na kotwicy), tuż przy brzegu wyspy Isla Santiago z widokiem na ikoniczną wręcz panoramę wysepki Bartolome ze słynną, sterczącą w niebo skalną iglicą, znaną z tak wielu widokówek. To jest dokładnie ta fantastyczna sceneria z nagranego w 2003 roku filmu "Master and Commander: The Far side of the World", kiedy kapitan Jack Aubrey (Russell Crowe) okrętu wojennego HMS Surprise dostrzega ściganą fregatę francuskich korsarzy zakotwiczoną mniej więcej tam, gdzie dzisiaj właśnie spędzamy noc.
Wczoraj - 16 kwietnia - przekroczyliśmy równik dwukrotnie! Jest 12:30 po północy, chmury zniknęły i znowu pokazało się niebo pełne gwiazd. Nad zachodnim nieboskłonem widnieje konstelacja Lwa z czerwonym Marsem pośrodku, z lewej zauważam charakterystyczny zarys słynnego Krzyża Południa a obok Alfę i Betę Centauri. Ta pierwsza jest najbliższą nam gwiazdą, położoną w odległości “zaledwie” 4.3 roku świetlnego od Słońca.
Mając nad głową tak fenomenalne niebo, po prostu nie mogę zasnąć, wspominając jak wczoraj na pokładzie jachtu pojawił się najprawdziwszy pirat i z lekka bełkocąc (rum?) napomykał o czekającej nas wizycie samego Neptuna z jego dworem, w jakiejś bardzo ważnej sprawie. Zanim zdążyliśmy zapytać o detale... pirat, zataczając się, wpadł do dziury od kotwicy i zniknął w morskich falach. Jeszcze w latach młodości, chłonąc książki o dalekich podróżach, słyszałem o tego typu wydarzeniach i towarzyszących im wyszukanych ceremoniach.
Pod tropikalnym niebem zanurzam się w historię marynarskich dziejów. Prawdopodobnie po raz pierwszy ceremonia morskiego chrztu odbyła się w 1535 roku na pokładzie hiszpańskiego żaglowca, gdzie po niebezpiecznym, ale szczęśliwie zakończonym rejsie biskup odprawił mszę dziękczynną. Ponieważ pierwszymi żeglarzami wybierającymi się poza równik byli katoliccy Hiszpanie i Portugalczycy, przeto wprowadzono określenie mszy-obrzędu jako chrzest, przy okazji polewając morską wodą neofitę po raz pierwszy przekraczającego równik. W ten sposób wprowadzono nowy zwyczaj, pieczołowicie opracowany przez załogi statku dla nowicjuszy, co to pierwszy raz byli na morzu i mijali równik. W czasie takiej ceremonii neofici, w obecności samego Neptuna, przechodzili przez wymyślne "tortury", czasami tak brutalne jak samo życie na morzu, włącznie z nacieraniem neofity smarami, karmieniem zepsutymi rybami i spuszczaniem na linie w beczce do morza! Kiedy "szczury lądowe" przeszły pomyślnie przez próby... dostawały morskie imię i adekwatny certyfikat. Postaci z rzymskiej mitologii zostały wprowadzone przez Holendrów już w XVII wieku i odtąd, tak wzbogacona ceremonia rozpowszechniła się na morzach i oceanach świata jako - przy okazji - że stanowiła świetną zabawę pośród długiego i monotonnego rejsu. Poza tym, w dawnych wiekach zabobonni marynarze uważali, że "niechrzczone ciury" mogą sprowadzić na statek prawdziwe nieszczęście.
Tego typu pierwsza ceremonia na polskim statku miała miejsce 13 sierpnia 1923 roku na pokładzie barku szkolnego "Lwów" pod dowództwem kpt. Tadeusza Bonifacego Ziółkowskiego w trakcie podróży do Brazylii.
Od tego pamiętnego dla polskiej floty wydarzenia minęło blisko 90 lat. Mając na względzie powagę sytuacji spisałem wczoraj na pergaminie listę neofitów na naszym jachcie, z pełnymi imionami i nazwiskami, włożyłem tak przygotowany dokument do koperty zaadresowanej do Władcy Mórz i z cały szacunkiem, z odpowiednim balastem zanurzyłem w morskiej otchłani. Neptun dostał wymagane tradycją zawiadomienie!
Zaczyna się nowy dzień. Do realiów życia przywraca mnie dzwonek zapowiadający godzinną przejażdżkę łódką wzdłuż brzegu w poszukiwaniu budzących się i ruszających na łowy pingwinów galapagoskich. Na Galapagos żyje około tysiąca par tych ptaków, z czego 95% na zachodnich wyspach, dokąd dociera zimny prąd z wystarczającą dla nich ilością pożywienia. Tutejsze pingwiny są niewielkie, mierzą około 35 cm wysokości i jako jedyne na świecie żyją na równiku, właśnie na Galapagos. Dostrzegamy kilkanaście sztuk tych pociesznych ptaków, poza nimi również głuptaki niebieskonogie, brunatne pelikany i pełzające po czarnych skałach iguany morskie wyglądające jak minidinozaury z zamierzchłych epok.
O godzinie 7 wracamy na statek na śniadanie, a potem płyniemy pangą na pobliskie skałki, skąd czeka nas podejście 114 metrów w pionie (420 drewnianych schodów) i spacer na taras widokowy, skąd rozpościera się najładniejsza panorama wyspy i kultowej skały Pinnacle Rock, z piaszczystymi plażami obok oraz wulkanicznymi kraterami wyspy Santiago na drugim planie. Jest to na pewno najbardziej obfotografowany - i to zasłużenie - widok na Galapagos!
Cdn.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka. Autor jest zawodowym przewodnikiem i właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki po całym świecie, z Ekwadorem/Galapagos z polskim przewodnikiem w kwietniu 2020 roku! Bliższe informacje i rezerwacje: EXOTICA TRAVEL, 6741 W.Belmont, Chicago IL 60634, tel. (773) 237 7788, strona internetowa: www.andrzejkulka.com.