Co to jest DARKNET? Przestrzeń, w której spotykają się moce ciemności, mówiąc poetycko, albo jakby powiedziała policja, sfera działań przestępczych ściganych prawem. Świat bezprawia, przemocy, przestępstw – świat zła.
DARKNET to jednocześnie tytuł jednej z najciekawszych publikacji, jaka ostatnio ukazała się na rynku wydawniczym, która dotyczy drugiej, mrocznej, albo ciemnej strony internetu. Eileen Ormsby, australijska dziennikarka śledcza, która drobiazgowo opisuje to, co dzieje się tam, gdzie można kupić bez problemu setki różnych narkotyków, zlecić morderstwo, gdzie handluje się organami, dziećmi, kobietami, gdzie bez problemu kupuje się jakąkolwiek broń, kradzione dane osobowe, numery kart kredytowych i wszystko inne, co jest nielegalne i czego nie można dostać po jasnej stronie internetu.
Jak to się robi? Okazuje się, że bardzo prosto. Wystarczy wpisać specjalną wyszukiwarkę - nota bene wynalazek nieustających w pomysłach amerykańskich wojskowych, którzy pracują za nasze pieniądze - taką jak TOR albo VPN i już jesteśmy w krainie ciemności. Hulaj duszo, piekła nie ma. Rzeczywiście nie ma gdzieś tam, ale jest w nas, albo to raczej my jesteśmy piekłem. Zrobimy wszystko, by zabić kogoś lub siebie, by kogoś oszukać, upokorzyć, okraść, narazić na ból i cierpienie, zniszczyć coś lub kogoś. Darknet to idealne miejsce, by człowiek mógł zrealizować skrywane pragnienia pełzające gdzieś w mrokach świadomości, które normalnie trzymane są na uwięzi przez normy społeczne. Stąd wymyślono kryptowaluty, w tym kultowy już bitcoin i wiele innych technicznych metod działania w ukryciu, bez pozostawiania dowodów. Owe wyszukiwarki, w szczególności TOR i VPN są tak skonfigurowane i skonstruowane, by wprowadzane dane były przetworzone (zaszyfrowane) w sposób niemożliwy do odtworzenia. Co najbardziej zatrważające - popularność usług oferowanych w DARKNECIE cieszy się ogromnym powodzeniem i przynosi funkcjonującym tam portalom i sklepom internetowym krociowe, miliardowe zyski.
Niesiemy w sobie, dziedziczone przez wieki, przekonanie, że dobre jest to, co jest wysoko, co jest jasne i nieograniczone. Zło natomiast bezwarunkowo kojarzy nam się z tym, co na dole, co ciemne i zamknięte. Te dwie sfery rzecz jasna pozostają we wzajemnym przenikaniu się i stąd wieczna walka z mocami dobra i zła. Mamy jednocześnie świadomość, iż nic nie jest absolutnie i jedynie tylko pozytywne albo tylko negatywne – szarości są sferą naszej codzienności. Nie zmienia to jednakowoż istoty układu, w którym skrajności określają, a raczej naznaczają zasięg tego, co uznany za jasne i tego, co uznamy za ciemne.
Idealną metaforą owego paradoksu dyfuzji dobra i zła jest imię księcia ciemności – Lucyfer - które znaczy w istocie – ten, który niesie (ferre) światło (lux). Co ciekawe:
„Biblia uświadamia nas, że zarówno dobro, jak i zło, są dziełami Stwórcy na samym początku istnienia świata. Plemiona hebrajskie prawdopodobnie przejęły od podbitych Midianitów boga o imieniu Jahwe, jednego z wielu w kanaanejskim panteonie bogów i uczyniły go jedynym, sprzymierzonym z nimi „Panem wszystkiego” w judaistycznym uniwersum.
Szatan, jego pierwszy, najdoskonalszy, ale i najbardziej zazdrosny o stworzenie człowieka anioł, otrzymuje u zarania dziejów przywilej krytyki dzieł Pana. Jest kimś, kogo paradoksalnie nazywamy nomen omen „adwokatem diabła”. Ta prerogatywa przybiera jednak taki rozmiar, że twórcy religii judaistycznej musieli znaleźć sposób, jak wybrnąć z poglądu, że ktokolwiek może wytykać błędy samu Bogu. Nie podając żadnego logicznego uzasadnienia, stworzyli więc zdumiewający zapis w Pierwszej Księdze Kronik: „Powstał szatan przeciwko Izraelowi i pobudził Dawida, żeby policzył Izraela” (1 Krn 21:1). W ten sposób bez jakiegokolwiek uzasadnienia oficjalnie uczynili z pierwszego anioła buntownika. Być może autorzy tych słów nie zauważyli, że nawarzyli sobie jeszcze większego piwa, słowa te stoją bowiem w sprzeczności z ustępem Drugiej Księgi Samuela, w której to nie żaden szatan, ale sam Bóg, nakazuje Dawidowi przeprowadzić spis wszystkich Izraelitów (2 Sm 24:1). Autorzy Księgi Kronik odbierają więc Bogu odpowiedzialność za kontrowersyjny pomysł spisu powszechnego i jego autorem czynią szatana, którego tym razem jawnie nazywają „przeciwnikiem” Stwórcy. Nadal jednak szatan nie jest źródłem zła. Stanie się nim dopiero w I i II wieku po Chrystusie w wyniku przemyśleń pierwszych ojców Kościoła.
Do III w. p.n.e. tradycja hebrajska nie rozróżnia etycznego charakteru Jahwe. Nie jest ani dobry, ani zły. Dopiero w III w. p.n.e. w filozofii judaistycznej Jahwe dzieli się na dwa wcielenia – dobry staje się „Panem” (Adonai), a zły szatanem. Nadal jednak wszystko, co istnieje, może się wydarzyć z woli Boga. W tym także zło. […] Jest jeszcze jedno imię księcia demonów, które wywołuje niepokój zarówno żydowskich uczonych w Piśmie, jak i chrześcijańskich teologów. To Lucyfer, który na kartach Starego Testamentu wcale nie jest kojarzony z diabłem. W ewangelii św. Łukasza Jezus mówi: „Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica”, a w Starym Testamencie prorok Izajasz nazywa go „Jaśniejącym synem Jutrzenki”. Stąd jego łacińskie imię to Lucyfer – ten, który niesie (ferre) światło (lux).
A przecież to nie kto inny, ale właśnie sam prorok Izajasz pisze o Bogu: „Tworzący światłość i tworzący ciemność, czyniący pokój i stwarzający złość; Ja Pan, czyniący wszystko”.
Kim zatem jest ten, który niczym gwiazda poranna niesie światło? Czy nie jest właśnie tą dobrą emanacją boskiej siły? No bo czymże jest światło? Współczesny naukowiec powie, że wszystkim – dzięki różnym częstotliwościom widzialnego promieniowania elektromagnetycznego poznajemy tajemnice materii i wszechświata. Światło jest zatem nośnikiem informacji, a więc i wszelakiej wiedzy. Fizyk kwantowy powie, że światło przemierza wszechświat w postaci fali, żeby zgodnie z interpretacją kopenhaską tylko istota obdarzona świadomością dostrzegła jego formę korpuskularną.
Kim więc jest ten, który niesie światło, jak nie nauczycielem? Pierwszym aniołem z niebiańskiego hufcu, który ukazuje wiedzę ułomnej, choć podobnej do Boga istocie ludzkiej. Wskazuje jej zakazane drzewo poznania dobra i zła w rajskim ogrodzie po to, by nauczyć ją sztuki poznania i niezależnego myślenia. Buntując się przeciw zakazom, ukazuje swoją wolną wolę i ośmiela się na krótki moment wpuścić człowieka do „kuchni” Stwórcy, aby pokazać mu składniki, z których powstał wszechświat.
Dlatego też przez wieki ci, którzy poszukiwali prawdy i oświecenia, byli nazywani sługami szatana. Byli przez to obiektem najsurowszych prześladowań wszystkich trzech największych religii monoteistycznych świata. Walka z diabłem stała się argumentem do bratobójczej rzezi. Na końcu okazało się, że to nie Bóg czy diabeł, ale sam człowiek jest źródłem wszelkiego zła. Diabeł nie musiał kiwnąć palcem, człowiek wykonał robotę za niego”. [za: Upadek szatana, czyli historia wojny w niebie, Paweł Łepkowski, w: Historia Uważam Rze, nr1, styczeń 2019, s.6-9]
Ostatnie zdanie idealnie prostuje nasze zawiłe tłumaczenia, dlaczego tak łatwo ze strażników więziennych stajemy się katami i dlaczego bez większych wahań jesteśmy w stanie potraktować śmiertelnym napięciem ludzi, którzy w niczym nam nie zawinili i których nawet nie znamy.
Książka DARKNET Eileen Ormsby pokazuje ową predylekcję człowieka raczej ku złu, aniżeli ku dobru już z innego, nie biblijnego, a cyfrowego, internetowego punktu widzenia.
Kontynuacja za tydzień
Zbyszek Kruczalak