19 sierpnia 2017

Udostępnij znajomym:

15 sierpnia minęła kolejna rocznica bitwy warszawskiej z 1920 roku, kiedy to Wojsko Polskie pokonało maszerujące na Europę hordy bolszewickie. Wydarzenie to nazywa się popularnie „Cudem nad Wisłą”. Całkowicie niesłusznie.

Odrodzone niepodległe państwo polskie od 1919 roku toczyło na wschodzie wojnę z bolszewikami. Po rewolucji październikowej w 1917 roku komuniści z Włodzimierzem Leninem na czele zdobyli władzę w ogarniętej kryzysem Rosji. Na terenach tych toczyła się wojna wszystkich ze wszystkimi – Armia Czerwona musiała walczyć z różnymi innymi grupami rewolucyjnymi (np. anarchistami), tak zwanymi „białymi”, którzy chcieli przywrócenia władzy cara, oraz zagranicznymi oddziałami, które próbowały przeszkodzić w rozprzestrzenianiu się komunistycznej rewolty. Dodatkowo na terenie dzisiejszej Białorusi i Ukrainy zakiełkował ruch niepodległościowy, którego celem miało być powstanie wolnych od władzy Rosji państw.

Polska też zaangażowała się w walkę z bolszewikami. W regionie w 1919 roku panował chaos i różne siły walczyły z innymi siłami. Ostatecznie jednak Józef Piłsudski, naczelny dowódca Wojska Polskiego, postanowił poczekać na wynik wojny domowej w Rosji – wiedział, że nie należy wspierać „białych” generałów, gdyż będą oni przeciwko niepodległości Polski. W 1920 roku postanowił jednak wejść do gry w sojuszu z Ukrainą. Zawarł sojusz z Symonem Petlurą, stojącym na czele rządu w Kijowie, który miał na celu nawiązanie współpracy między obydwoma młodymi państwami. Piłsudski miał wizję stworzenia federacji niepodległych państw między Polską a Rosją, które mogłyby tworzyć swoistą strefę bezpieczeństwa dla Odrodzonej Rzeczpospolitej. Na wiosnę 1920 roku wojska polskie i ukraińskie ruszyły na zajmowany przez bolszewików Kijów i nawet udało im się zająć miasto. Niestety, wkrótce wojna zaczęła toczyć się w kierunku bardzo niepomyślnym dla Polski.

Armia Czerwona na całym froncie rzuciła ogromne siły do ataku na Polskę. Celem było, jak pisał w rozkazie dla żołnierzy dowódca Frontu Zachodniego Michaił Tuchaczewski, przejście „po trupie białej Polski” na zachód Europy. Oddziały Piłsudskiego cofały się w pośpiechu z terenów Białorusi i Ukrainy. Padały kolejne miasta. Wydawało się, że nic nie powstrzyma dzikiej hordy niesionej komunistyczną ideologią. W Białymstoku powstał już Polrewkom, czyli przyszły rząd „Polskiej Republiki Radzieckiej”, w składzie z Julianem Marchlewskim i Feliksem Dzierżyńskim. Warszawa szykowała się do rozpaczliwej obrony.

Między 13 a 16 sierpnia rozegrał się kulminacyjny moment bitwy warszawskiej. Na wschodnich przedpolach Warszawy, pod Radzyminem i Ossowem, udało się powstrzymać siły bolszewickie. Najważniejsze rzeczy działy się jednak trochę dalej na południowy wschód – w rejonie Dęblina, Puław, Kocka i Siedlec. 16 sierpnia w tym miejscu wojska Józefa Piłsudskiego uderzyły w odsłonięte skrzydło maszerujących na Warszawę oddziałów Tuchaczewskiego. Tym samym udało im się wyjść na tyły Armii Czerwonej i zmusić ją do panicznej ucieczki. Nieco później na południu, w rejonie Lwowa i Zamościa, pokonano drugą część wojsk bolszewickich i rozpoczęto kontrofensywę. Wojna była wygrana.

Wkrótce zaczął się jednak nowy konflikt – o to, jak bitwa warszawska zostanie zapamiętana. Kulminacyjny moment bitwy zbiegł się z ważnym świętem katolickim – Wniebowzięciem Najświętszej Marii Panny. Polska prawica wykorzystała to do mówienia, że bitwa pod Warszawą zakończyła się sukcesem... dzięki interwencji Matki Boskiej. Wtedy pojawił się też termin „Cud nad Wisłą”.

Warto powiedzieć jedno – termin ten powstał po to, by pomniejszyć zasługi Józefa Piłsudskiego w czasie bitwy. Prawica – głównie narodowa demokracja Romana Dmowskiego – od zawsze pozostawała w sporze z Marszałkiem. Gdy toczyły się walki pod Warszawą, część polityków tego obozu miała się już szykować do ewakuacji do Poznania i tworzenia tam własnego rządu (na czele legalnego stał wówczas polityk chłopski Wincenty Witos). Politycy jednej opcji nie mogli przyznać, że ich polityczny wróg (który nie znosił ich tak samo jak oni jego) miał tak duże zasługi. Aby więc odsunąć na bok Piłsudskiego, posłużono się... Matką Boską.

Komendant Piłsudski stał wówczas na czele państwa (jako Naczelnik) oraz Wojska Polskiego. Dziś historycy spierają się, kto był w rzeczywistości autorem „kontrofensywy znad Wieprza” – w grę wchodzi Szef Sztabu Generalnego gen. Tadeusz Rozwadowski. To jednak Piłsudski był głównodowodzącym, on wziął też na siebie przeprowadzenie operacji. Był wówczas najbardziej odpowiedzialny za Polskę. Czy gdyby się nie udała, to prawica również nie winiłaby go za to? Śmiem wątpić.

Ważniejsze wydaje się jednak coś zupełnie innego. Polska wygrała tę wojnę nie dzięki „cudowi”, ale dzięki wysiłkowi całego narodu – zarówno inteligencji, jak i robotników i chłopów (którzy nie dali się skusić komunistycznym hasłom). Armia była dobrze dowodzona i posiadała ducha bojowego. Ważną rolę odegrała tu też nowoczesna technika – warto przypomnieć, że Polacy skutecznie podsłuchiwali komunikacje bolszewików, wiedząc jaka jest ich sytuacja i plany. Polscy kryptolodzy okazali swój talent prawie dwie dekady przed Enigmą!

Bitwa warszawska 1920 roku jest jednym z najważniejszych sukcesów Wojska Polskiego w historii. Nie był to żaden „cud” – i dobrze o tym pamiętać.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor