Nie ma tygodnia, by świata nie obiegły nowe informacje o tragicznych wydarzeniach na Bliskim Wschodzie. Izrael i Palestyna, Iran, do niedawna Irak, obecnie Syria – to kraje uwikłane w głębokie konflikty, które promieniują na cały świat.
O bliskowschodnich problemach i specyfice napisano już opasłe tomy, stąd zawarcie opisu całej złożonej sytuacji w jednokolumnowym felietonie to karkołomne zadanie. Zwłaszcza, że sprawa jest historycznie osadzona bardzo głęboko, to bowiem właśnie tam narodziła się cywilizacja, a więc forma organizacji życia ludzkiego wykraczająca poza proste struktury plemienne łowców-zbieraczy i prymitywnych rolników. Sumerowie, Babilończycy, Egipcjanie, Fenicjanie, Persowie – te i wiele innych starożytnych ludów tworzyło podwaliny pod dorobek ludzkości, kontynuowany później w specyficzny sposób.
Ta część świata jest silnie związana z ogólnoludzką kulturą jako miejsce narodzin trzech wielkich religii monoteistycznych: judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. Dwa pierwsze ukształtowały się w Palestynie, ostatnia na Półwyspie Arabskim, wszystkie jednak rozprzestrzeniły się na inne kontynenty, tworząc dziś konglomerat wyznań obejmujący mniej więcej połowę ludności świata (pod tym względem najmniej liczny jest judaizm, cechujący się większym rygoryzmem „formalnym”). Pamiętać zresztą warto, że wspomniane religie wywodzą się z tego samego korzenia, specyficznie zresztą bliskowschodniego. Oczywiście, dziś bardziej niż o współpracy i braterstwie słyszymy o konflikcie religijnym – ten ostatni rozwija się od prawie półtora tysiąca lat, gdy nowonarodzony islam ruszył na podbój wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, osłabiając wpływy chrześcijaństwa w jego kolebce.
Potem była epoka krucjat, ekspansji Turków Osmańskich i kolonializm, kiedy Europa Zachodnia pośrednio podporządkowała sobie ogromne przestrzenie Bliskiego Wschodu. Choć pierwsze z tych wydarzeń kusi swoją wyrazistością, warto zwrócić szczególną uwagę na dwa ostatnie problemy. Bliski Wschód, rozumiany jako przestrzeń od Morza Czarnego na północy do Oceany Indyjskiego na południu i od wybrzeży Afryki Północnej na zachodzie do Afganistanu na wschodzie, przez większość swojej historii był podzielony pomiędzy wielkie imperia: Rzymian, Persów, Bizantyjczyków, Arabów czy Turków. Nie mieliśmy tam do czynienia z kształtowaniem się państw i narodów podobnych do tych w Europie, które mają swoje określone terytorium, język czy kulturę. Oczywiście, są na tym obszarze grupy blisko ze sobą spokrewnione pod względem etnicznym i kulturowym. Łącznikiem bardzo często jest też religia czy też jej wyznawany wariant – bardzo silne są podziały wśród dwóch głównych odmian islamu (sunnizmu i szyityzmu), różnorodne jest bliskowschodnie chrześcijaństwo, na wszystko też nakładają się mniejsze wyznania czerpiące z różnych źródeł.
Dodatkowo zaś wszystkie te grupy są ze sobą wymieszane, nie tworząc zwartego terytorium, co w naturalny sposób rodzi konflikty. Dopóki nad obszarem tym władze sprawowało jedno silne centrum – ostatnio (do I wojny światowej) Turcja Osmańska – o tyle problemy można było jakoś rozwiązywać. Upadek Turcji i podział jej terytorium na tak zwane mandaty pomiędzy Wielką Brytanię i Francję, był jednym z zaczątków dzisiejszych sporów. Granice bowiem wyznaczono w sposób nieliczący się z realnymi uwarunkowania, w ramach tych samych organizmów politycznych łącząc różne grupy etniczne i religijne. Wystarczy zresztą rzut oka na mapę, by zobaczyć, że linie dzielące Syrię, Irak czy Jordanię wyglądają, jakby rysowano je… od linijki. Dzisiaj, w obliczu upadku Assada, niektórzy zastanawiają się, na ile dzisiejszą Syrię dałoby się podzielić na nowo, nikt zapewne się na to nie zgodzi. Problemów dodało jeszcze utworzenie Izraela po 1948 r. Państwo to zajęło tereny utrzymane w czasie pierwszej wojny z Arabami, wpychając się pomiędzy Egipt, Jordanię i Syrię (co widać po podziale terytorium palestyńskiego, dzielącego się na Zachodni Brzeg Jordanu i Strefę Gazy).
Kolejny czynnik to położenie Bliskiego Wschodu w strategicznym punkcie na mapie – to tędy bowiem biegnie droga z Europy do Azji, dawniej znana jako Jedwabny Szlak. Dziś rolę wielkiego łącznika pełni Kanał Sueski w Egipcie, którym statki płynące z Chin na Zachód (i w drugą stronę) przewożą cenne transporty, od elektroniki po surowce strategiczne. Kontrola Suezu, ale także Cieśniny Adeńskiej między Półwyspem Arabskim i Afryką, czy Cieśniny Ormuz na wschodnim skraju Zatoki Perskiej, pozwala kontrolować międzynarodowy handel. Dodatkowo zaś bliskowschodnia pustynia okazała się na przełomie XIX i XX wieku niezwykle bogata w ropę naftową, jeden z najważniejszych surowców napędzających rozwój gospodarki w ostatnim stuleciu. „Czarne złoto” wydobywa się w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Iraku, Iranie, Kuwejcie czy Katarze. „Łapę” na tej produkcji dawniej próbowali kłaść Brytyjczycy, w ostatnich dziesięcioleciach Amerykanie, bardzo często od tego też zaczynano narodowe wybicie się na samodzielność (jak w Iranie).
Niestety, zarówno te jak i inne czynniki – wpływy mocarstw światowych, ekstremizm religijny, coraz większa bieda – sprawiać będą, że Bliski Wschód długu jeszcze będzie niestabilny. Przykład konfliktu izraelsko-palestyńskiego który trudno jest rozwiązać w sposób zadowalający wszystkich pokazuje, że wciąż będziemy zmuszeni stawać wobec problemów niestabilności tego regionu, która promieniuje na cały świat.
Tomasz Leszkowicz