„DARKNET – najmroczniejszy zakątek internetu” (tytuł oryginału: The Darkest Web) Eileen Ormsby stawia nas przed wieloma problemami, które jeszcze parę lat temu nie istniały z tej prostej przyczyny, że nie istniał internet z całym inwentarzem dobrego i złego, który ze sobą niesie. Nie mieliśmy do dyspozycji żadnych gadżetów elektronicznych. Nie istniały telefony komórkowe, a komputery wielkości sal gimnastycznych miały tylko najbogatsze instytucje wojskowe i niektóre (też super bogate) uniwersytety. Nie było możliwości handlowania w sieci (bo nie było sieci) i prowadzenia swoich stron w nieskończonej ilości forów społecznościowych, nie można było dzwonić bezpłatnie po całym świecie i wymieniać się informacjami w czasie rzeczywistym, prowadzić blogów, hejtować, publikować byle czego i byle jak w anonimowy sposób – to wszystko prawda, zawsze jakkolwiek można było handlować narkotykami, nielegalną bronią, ludźmi, uprawiać wyuzdany seks, czy zlecać morderstwo zawodowym zabójcom, prać nielegalne pieniądze i robić lewe interesy obracając milionami.
Co zatem się zmieniło? Nie mieliśmy internetu i telefonu komórkowego – teraz mamy. Co z tym robimy? To, co zawsze – wykonujemy diabelską robotę - z tą tylko różnicą, że zmieniło się medium (przekaźnik, narzędzie, środek).
Internet jakkolwiek to tylko narzędzie (tak jak telefon, telewizor, radio, tablet czy komputer), kolejne medium, którym się posługujemy - ani dobre, ani złe samo w sobie. Banałem jest rzecz jasna stwierdzenie, że to my nadajemy temu medium plusowy lub minusowy aspekt, wytracając po drodze jego neutralność, która stała u początków tego „przekaźnika”, który miał łączyć najpierw naukowców pracujących dla wojska, a potem naukowców cywilnych w przekazywaniu sobie istotnych informacji. Oczywiście, jak to zawsze „miłe złego początki” – skończyło się na masowym łączeniu, ale niekoniecznie naukowców i niekoniecznie istotnych informacji. Jak to bowiem zazwyczaj bywa:
„… okazało się, że to nie Bóg czy diabeł, ale sam człowiek jest źródłem wszelkiego zła. Diabeł nie musiał kiwnąć palcem, człowiek wykonał robotę za niego”. [za: Upadek szatana, czyli historia wojny w niebie, Paweł Łepkowski, w: Historia Uważam Rze, nr1, styczeń 2019, s.6-9]
Co to jest DARKNET? To druga strona zindeksowanego, legalnego internetu – ta nielegalna. Eileen Ormsby w swej reportażowej książce szczegółowo analizuje strukturę i działanie DARKMETU stawiając przed nami przynajmniej parę, szalenie istotnych, pytań:
- jak to się dzieje, że DARKNET odwiedzają miliony użytkowników?
- czy te miliony to sami źli, zepsuci i wyjęci spod prawa zbrodniarze i zboczeńcy?
- jak to możliwe, że to, co nielegalne działa pełną parą i przynosi ogromne, wielomilionowe zyski
- czy DARKNET to samo zło, czy niekoniecznie?
- jak medium po raz kolejny samo stało się przekazem, czyli jak ciemne i potworne strony naszej świadomości znalazły swe przedłużenie w DARKNECIE - albo w odwróceniu tegoż pytania – jak my staliśmy się częścią tego, co oferuje DARKNET?
Ta ostatnia kwestia jest szczególnie fascynująca, biorąc pod uwagę, że idealnie wpisuje się w McLuhanowski koncept zawarty w tytule jednej z kultowych jego prac „The Medium is the Message (Środek przekazu jest przekazem)”, wydanej w roku 1967, kiedy to jeszcze nikt nie słyszał o internecie, nie mówiąc o DARKNECIE. O co w tym wszystkim chodzi i w jaki sposób gadżet elektroniczny/internet staje się przekazem?
„Aby móc odnieść się do tego, dosyć problematycznego – gdyby się nad nim dłużej zastanowić – pomysłu, musimy najpierw zrozumieć, czym dla McLuhana jest środek przekazu i czym jest przekaz. W „Zrozumieć media” autor próbuje nam to przybliżyć. I tak: środek przekazu jest „przedłużeniem” nas samych, któregoś z naszych zmysłów, bądź ich różnorodnego zestawienia (przy czym McLuhan uważa, że zarówno telefon, jak i ubranie, czy dom, są medium), a przekazem dowolnego środka przekazu lub techniki jest „zmiana skali, tempa lub wzorca, jaką ten środek wprowadza w ludzkie życie”. To środek przekazu „kształtuje i kontroluje skalę, a także formę stosunków międzyludzkich i ludzkich działań”. Kanadyjczyk zarzuca treści (ang. content), że jest niczym „soczysty kawał mięsa przyniesiony przez włamywacza, aby odwrócić uwagę psa podwórzowego” od przekazu (ang. message), czyli prawdziwej wartości medium. Na tym etapie można jeszcze autorowi przyklasnąć – oto jest człowiek, który patrzy na współczesne mu społeczeństwo z perspektywy wielu setek czy tysięcy lat. Przecież w kontekście umiejętności podtrzymania, a później rozniecania ognia, nieważne staje się, kto pocierał czyje drewienka i dlaczego. Czy też – moje przeszukiwanie internetu w celu znalezienia dokładniejszych informacji o dzisiejszym bohaterze notki jest niczym w porównaniu z tym, że obecnie społeczeństwo w ogóle ma dostęp do niesamowitych ilości danych w zaledwie ułamek sekundy”. (za: Karolina Klasa, w: Mediatyw.com)
Mimo, że tekst Marshalla McLuhana został opublikowany w 1967 roku, trudno mu odmówić trafności w przewidywaniu tego, co określa naszą współczesność. Powtórzmy za autorem książki „Środek przekazu jest przekazem”:
„To środek przekazu ‘kształtuje i kontroluje skalę, a także formę stosunków międzyludzkich i ludzkich działań’. Kanadyjczyk zarzuca treści (ang. content), że jest niczym ‘soczysty kawał mięsa przyniesiony przez włamywacza, aby odwrócić uwagę psa podwórzowego’ od przekazu (ang. message), czyli prawdziwej wartości medium”. (tamże)
Aby wszystko stało się jasne, trzeba tu przytoczyć „cudowne piękności” jakimi faszerują nas korporacyjni „ojcowie założyciele” takich gigantycznych „zmieniaczy” naszej rzeczywistości jak Google, FaceBook, Amazon czy Apple, o których pisze Scott Galloway w kultowej już książce „FOUR – Wielka czwórka, ukryte DNA…”
Galloway przytacza „propagandową” papkę, jaką raczą nas spece od marketingu i reklamy, która buduje zafałszowany, niepełny i oparty na półprawdach obraz, który przejmujemy, jako nasz:
„W ciągu ostatnich dwudziestu lat czwórka technologicznych gigantów przysporzyła nam więcej radości, kontaktów koniunktury i odkryć, niż jakakolwiek inna formacja w historii. Apple, Amazon, Facebook i Google stworzyły przy tym setki tysięcy bardzo wysoko opłacanych miejsc pracy. Ta wielka czwórka zarządza całym wachlarzem produktów i usług wplecionych w codzienne życie miliardów ludzi. To oni dopasowali super komputery do naszych kieszeni, dostarczają Internet do rozwijających się krajów i tworzą szczegółowe mapy lądów i oceanów na całej Ziemi. Wielka czwórka wytworzyła też bezprecedensowe bogactwa (2.3 biliona dolarów)”. (s.9)
To jedna strona medalu, a druga? Zobaczmy:
- jedna na cztery wielkie korporacje w USA nie placi podatków,
- destruuja one delikatna tkanke liberalnej demokracji przez niebywala fortune, jaka dysponuja
- ich lobbysci przekupuja polityków, by zagwarantowac sobie przychylne ustawodawstwo
- jedynym ich celem jest zysk za wszelka cene, by zadowolic nigdy niezadowolonych akcjonariuszy
- wykorzystuja prace dzieci
- nie przestrzegaja praw pracowniczych
- w krajach trzeciego swiata zatrudnienie ociera sie o prace niewolnicza
- sa mistrzami kreatywnej ksiegowosci, by sztucznie windowac wartosc swoich akcji
- ich zasoby finansowe pozwalaja kupic kazdego konkurenta, za kazda sume
- nie boja sie zadnych regulacji antymonopolowych, bo tabuny prawników pracuja nad korzystnymi dla nich decyzjami sedziów i polityków wszelakich szczebli
- manipuluja emocjami konsumentów (kupujacych), wykorzystujac poufne dane.
Niby wszytko to wiemy. Niby wszyscy to znamy, ale czy nie latwiej zaakceptowac wygodne produkty i serwisy diabolicznych korporacji, anizeli zaczac zastanawiac sie jak daleko jestesmy juz przez nie zaanektowani, kupieni, strawieni i zuzyci? Paradoksalnie - latwiej nam przyjac cale to smieciowe, gloryfikujace korporacje tlumaczenie za dobra monete, niz zdobyc sie na odrobine krytycznego, analitycznego myslenia. Dlaczego? Bo tak nam jest po prostu wygodnie. Medium staje sie przekazem – przedluzaniem nas , albo mówiac brutalnie stajemy sie jednym i tym samym – zmieniamy sie tak, jak chce tego medium. Nie tylko medium jest przekazem, to my stajemy sie przekazem medium – zupelnie bezkrytycznie jestesmy nim.
Kontynuacja za tydzień
Zbyszek Kruczalak