Londyn na przełomie XIX i XX wieku był stolicą największego imperium na świecie. Przez kolejne sto lat coraz bardziej się ono kurczyło, a Wielka Brytania stawała się cieniem dawnego mocarstwa.
Momentem, który naruszył solidny gmach imperium, była pierwsza wojna światowa. Choć iskra, która ją rozpaliła, padła na Bałkanach, to wielka rywalizacja mocarstw dotyczyła też Wielkiej Brytanii. Jej przeciwnikiem były Niemcy, które po zjednoczeniu w 1871 roku intensywnie rozwijały się gospodarczo i militarnie. Początkowo konflikt nie zachodził, jednak pod koniec XIX wieku Niemcy postanowili wepchnąć się jeszcze mocniej do światowej polityki i naruszyć interesy brytyjskie, między innymi poprzez rozwój floty wojennej. Symbolem stały się tutaj wielkie pancerniki, tzw. „drednoty” – szybkie, opancerzone i uzbrojone w potężne armaty. Ich budowa przez Wielką Brytanię i Niemcy przerodziła się w wyścig zbrojeń, podobny do tego, jaki w obszarze bomb atomowych toczyły USA i ZSRR w czasie zimnej wojny.
W tym wypadku jednak wzmacnianie się dwóch stron nie przyniosło kruchego, ale jednak pokoju, lecz brutalną wojnę, która trwała 4 lata i pochłonęła miliony ofiar. Wielka Brytania przestraszona inwazją niemiecką na Belgię ostatecznie dotrzymała swoich zobowiązań sojuszniczych z Francją i Rosją i dołączyła do konfliktu, wysyłając swoich żołnierzy na wojnę z Niemcami, przede wszystkim do północnej Francji. Okazało się to bardzo kosztowne – żołnierze brytyjscy na cztery lata utknęli w okopach, doświadczając wszystkich najgorszych elementów tamtej wojny: gazów bojowych, huraganowego ognia artylerii i karabinów maszynowych, brudu i okrucieństwa. Co więcej, oddziały brytyjskie formowano często na zasadzie terytorialnej, tzn. mężczyźni z jednej okolicy służyli razem. W okrutnych bitwach pierwszej wojny światowej w jednym ataku nieraz całe kompanie i bataliony były wybijane do nogi, co skutkowało tym, że w ciągu kilku godzin wioski gdzieś w Anglii traciły znaczną część swojej męskiej populacji. Dodatkowo Niemcy prowadzili nieograniczoną wojnę podwodną, blokując Wielką Brytanię na morzu, co jeszcze bardziej utrudniało jej funkcjonowanie.
Anglicy wygrali pierwszą wojnę światową, jednak z dużymi stratami – ludzkimi, moralnymi i przede wszystkim gospodarczymi. Po wojnie nastąpił kryzys i bieda, wspomagana jeszcze dodatkowo epidemią grypy hiszpanki. Świat nie był już taki, jak przed 1914 rokiem. Politycznie jednak to Wielka Brytania była, obok Francji i Stanów Zjednoczonych (które szybko wróciły do izolacjonizmu) najważniejszym mocarstwem na świecie. Na konferencji w Wersalu dyktowano warunki pokonanym państwom, jednocześnie prowadząc swoją tradycyjną politykę lawirowania i dogadywania się ze wszystkimi. Choć niepodległość uzyskała Irlandia oraz doszło do wyodrębnienia się jako oddzielne państwa „białych” terytoriów zamorskich: Australii, Nowej Zelandii, Afryki Południowej i Kanady, to jednocześnie Brytyjczycy rozszerzyli swoje strefy wpływów i przejęli wiele z dawnych kolonii niemieckich w Afryce. Londyn znowu był więc potęgą, jednak już dość osłabioną. Co więcej, nie potrafił zapobiec wybuchowi kolejnej wojny światowej – polityka ustępstw (tzw. appeasement) prowadzona przez premiera Neville'a Chamberlaina zamiast zaspokoić żądania Hitlera tylko bardziej go rozzuchwaliła.
Brytyjczycy w końcu dołączyli do wojny, stając w obronie Polski zaatakowanej przez Niemców. Można zastanawiać się, czy mogli zrobić więcej dla jej uratowania we wrześniu 1939 roku – wielu mówi o zdradzie, inni zwracają uwagę, że z perspektywy Londynu ważne były działania na całym świecie i o nich należało wtedy myśleć (przygotowywano się wtedy nawet do ataku na ZSRR). Brytyjczycy popełnili sporo błędów w wojnie, jednak od lata 1940 roku byli jedyną zaporą, która stanęła na drodze Hitlera. Powietrzna bitwa o Anglię przeszła do legendy, żołnierze brytyjscy walczyli też dzielnie na morzach i w Afryce Północnej. Jednocześnie Anglicy znowu cierpieli głód, doświadczali wielu wyrzeczeń, a ich miasta były bombardowane przez Niemców. Dopiero inwazja III Rzeszy na Związek Radziecki, a potem dołączenie do wojny Stanów Zjednoczonych dało ulgę Londynowi. Wciąż jednak ponosił on duży wysiłek wojenny, a dodatkowo stracił wiele terenów w Azji na rzecz Japończyków (Hongkong, Singapur, Birma).
Z drugiej wojny światowej Wielka Brytania wychodziła w jeszcze gorszym stanie niż po pierwszej. Była bankrutem, zdanym na łaskę USA. Choć Churchill był członkiem Wielkiej Trójki, to interesy Londynu były coraz mniej ważne, a o polityce światowej decydował Waszyngton i Moskwa. Zaczął się też rozpad imperium. Najpierw oderwały się Indie – dawna „perła w koronie” Wielkiej Brytanii. Potem opór wobec kolonizatorów narastał w Azji i Afryce. By spacyfikować nastroje w Kenii Anglicy posunęli się nawet do zamykania tamtejszej ludności sprzyjającej powstaniu Mau Mau w obozach koncentracyjnych. Wreszcie, na przełomie lat 50. i 60., doszło do uniezależnienia się całej brytyjskiej Afryki i Azji. Wielka Brytania stała się znowu europejską wyspą z pewną ilością terytoriów zamorskich – zamożną, choć już nie odgrywała kluczowej roli w świecie. Nawet rządy Margaret Thatcher, jej sukces w wojnie o Falklandy czy okupione dużymi kosztami społecznymi sukcesy gospodarcze nie odnowiły imperium.
Dziś wielu komentatorów twierdzi, że Brexit był głosem tęsknoty za dawnym imperium i mocarstwową pozycją w świecie. Czy jednak stare czasy mogą powrócić?
Tomasz Leszkowicz