W piątek republikański kandydat na prezydenta, Donald Trump, musiał odwołać swój wiec wyborczy w Chicago ze względu na demonstracje przed budynkiem UIC. W niedzielę spotkał się z wyborcami w miasteczku Bloomington w środkowej części stanu.
Podczas wiecu zachowano szczególne środki ostrożności, uczestnicy musieli zostawić torby i parasole w swoich samochodach, wszyscy przechodzili przez bramki z wykrywaczami metalu. Setkom ludzi nie udało się dostać do środka. Na zewnątrz protestowała grupa około 100 osób, wyposażona w transparenty z hasłąmi przeciwko Trumpowi, którzy wznosili okrzyki: "Panie nienawiść, proszę opuścić nasz stan" - grupy nie dopuszczono bliżej niż na kilka przecznic od miejsca spotkania, aby uniknąć konfrontacji i zamieszek.
"Nigdy was nie zawiodę" - powiedział Trump. "Te wybory to najważniejszy głos, jaki możecie kiedykolwiek oddać".
Wśród uczestników wiecu były rodziny z małymi dziećmi, studenci z Illinois State University, małżeństwa, niektóre politycznie podzielone - z jednym z małżonków popierającym Trumpa, podczas gdy drugie wspierało jego przeciwników, Cruza lub Marco Rubio. Byli też obecni przeciwnicy Trumpa, który chcieli zobaczyć kandydata na własne oczy, przekonać się, co ma do powiedzenia i jak wyglądają ci, którzy go popierają. Mówili, że chcą go zobaczyć na żywo, zanim utwierdzą się w swoich przekonaniach i sprzeciwie wobec niego.
19-letnia Candace Rivas powiedziała, że była zszokowana tym, co dwa dni wcześniej działo się w Chicago. "To zaskakujące widzieć tyle osób popierających człowieka, którego przekonania są tak bardzo błędne i złe".
Diane Vespa powiedziała, że stała się zwolenniczką Trumpa po jego wystąpieniu w Iowa w kwietniu 2015 roku. Jako długoletnia fanka reality show "The Apprentice", była pod wrażeniem jego słów i obecnie sama stała się wolontariuszką w jego kampanii, rozdając znaczki "Weterani dla Trumpa" podczas wiecu.
Vespa powiedziała, że nie martwiły ją ewentualne protesty. Nazwała hangar, w którym odbył się wiec "aktualnie najbezpieczniejszym miejscem w Ameryce", ze względu na wszystkie zabezpieczenia. Wyraziła nadzieję, że przeciwnicy Trumpa nie będą w dalszym ciągu naruszać prawa do wolności słowa, ale spodziewała się wielu protestów i sprzeciwów.
"Myślę, że to wstyd, że nie zostawi się nas w spokoju dając prawo do wyrażania własnych poglądów". Czuję, że oni próbują zniszczyć demokrację" - powiedziała Vespa o protestujących w Chicago. "I martwią mnie inni republikańscy kandydaci, którzy mówią o Konstytucji, ale nie chcą jej bronić".
Christopher Jackson, lat 51, początkowo popierał Bena Carsona, ale Trump był jego drugim wyborem. Powiedział, że był na odwołanym wiecu w Chicago, opisując miejsce zdarzenia jako bardzo chaotyczne, a protestujących jako pełnych nienawiści i agresji.
"Ludzie się bali" - powiedział Jackson, pochodzący z Plainfield. "Ale nie boimy się przyjść tutaj".
Jackson wyraził nadzieję, że ludzie zrozumieją, że Trump i jego zwolennicy zostali źle zrozumiani. "Oni nie są rasistami" - wyjaśnił. "Oni po prostu potrzebują kogoś, kto zrobi porządek z korupcją w Waszyngtonie i położy kres nielegalnej emigracji".
"Nikt tutaj nie jest przeciwny emigracji. To na niej został zbudowany nasz kraj. Ale trzeba to robić legalnie. Do nikogo nie czujemy nienawiści" - powiedział.
Przemówienie w Bloomington nastąpiło po pojawieniu się Trumpa w programie NBC "Meet the Press", w którym powiedział, że nie toleruje przemocy na swoich spotkaniach, ale również nie bierze na siebie odpowiedzialności za napiętą atmosferę, którą powoduje jego retoryka.
Monitor