Z Andrzejem Kulką w świat: Birma 2018, część 4
Czwartek, 18 stycznia
Po trzech dniach aklimatyzacyjnego pobytu w stolicy Tajlandii lecimy w końcu do Birmy, a ściślej do Związkowej Republiki Mjanmy. Międzynarodowy port lotniczy Don Mueang w Bangkoku, godzina 11:10, wznosimy się w niebo odrzutowcem A320-200 linii lotniczej Air Asia, rejs FD 244. Nasz lot do Mandalaj potrwa tylko godzinę i czterdzieści minut, w sam raz, aby wypełnić formularz imigracyjny i przypomnieć sobie podstawowe informacje o nadal tajemniczym kraju w dolinie rzeki Irawadi.
O godzinie 12:20 lokalnego czasu lądujemy na niedawno zbudowanym lotnisku w Mandalaj, gdzie jest 30 minut wcześniej niż w Bangkoku. Jedziemy prosto do renomowanego hotelu Eastern Palace, zostawiamy bagaże i z marszu ruszamy na obiad. Znana mi już z poprzedniego roku restauracja Mingala Bar serwuje wyborne dania birmańskie z ogromnym wyborem egzotycznych jarzyn i owoców. Większość z nas wybiera lokalną rybę z płynącej niedaleko rzeki i miejscowe piwo o jakże adekwatnej nazwie Myanmar.
Po obiedzie zatrzymujemy się w świątyni Shwe Nan Taw Kyaung czyli Złotym Klasztorze, który był jednym ze 114 królewskich apartamentów przeniesionym z pałacowego kompleksu. Pokryty płatkowym złotem, wzniesiony w 1837 roku pawilon z tekowego drewna uniknął w ten sposób zniszczenia, kiedy Anglicy zbombardowali i zupełnie zniszczyli cały zespół pałacu Mandalaj. Filigranowa świątynia pokryta jest setkami misternych płaskorzeźb a wewnątrz zachowały się ślady złoceń na ścianach i suficie. Akurat do klasztoru przybyli z wizytą buddyjscy mnisi i zgodzili się, żeby im wykonać serię zdjęć w jakże oryginalnej scenerii.
Jest już późne popołudnie, najwyższy czas by wyjechać na szczyt dominującego nad miastem wzgórza Mandalay Hill, skąd mamy podziwiać zachód słońca nad potężną Irawadi. Droga na 240-metrową górę jest kręta, wąska i musimy przesiąść się z naszego wygodnego autobusiku na rozklekotanego "tuk - tuka".
Wzgórze Mandalaj było traktowane jako święta góra, gdzie - zgodnie z legendą - przebywał sam Gautama Siddhartha (czyli Budda) i przepowiedział, że u stóp góry powstanie wielkie miasto. Na samym szczycie znajduje się teraz świątynia Su Taung Pyae oraz platforma widokowa ze wspaniałym widokiem na milionowe miasto, otaczające je tereny, pobliskie góry i rzekę Irawadi.
Każdego popołudnia wychodzi (lub wyjeżdża ruchomymi schodami, jak my) tutaj mnóstwo turystów i pielgrzymów, by oglądać czerwony dysk słońca nurzający się w zachodni horyzont. Jest to chwila magiczna, zapadają ciemności, rozświetla się miasto i kolorowe lampki na świątynnych pagodach.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka
Autor jest właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki z polskim przewodnikiem po całym świecie, również do Birmy i Bangkoku w styczniu 2019. Bliższe informacje na stronie internetowej www.andrzejkulka.com lub pod nr tel. 773 237 7788.