05 grudnia 2023

Udostępnij znajomym:

Śmierć Henry’ego Kissingera przypomina o odejściu ostatnich polityków, którzy w okresie zimnej wojny kreowali stosunki międzynarodowe i którzy w realiach rywalizacji dwóch supermocarstw stali o krok od rozpętania wojny nuklearnej.

Choć nie wydaje się to zbyt intuicyjne, to Niemcy w istotny sposób przysłużyli się rozwojowi Stanów Zjednoczonych – zarówno jeśli chodzi o masy migrujące za ocean, jak i wybitne umysły, które dopiero w Ameryce znalazły dla siebie miejsce. Oczywiście, najlepszym przykładem tej drugiej drogi jest Albert Einstein. Pamiętać jednak należy, że innym Niemcem żydowskiego pochodzenia, który w USA znalazł swój dom, był właśnie Heinz Alfred Kissinger, urodzony 27 maja 1923 r. w Fürth w Bawarii. Od małego stykał się z antysemityzmem, który po dojściu Hitlera do władzy w 1933 r. stał się polityką państwową. Rodzinie Kissingera udało się uciec z III Rzeszy w 1938 r. i znaleźć nową ojczyznę w Ameryce.

Inteligentny młody człowiek odnalazł się w Stanach, tym bardziej, że jako świeżemu obywatelowi przyszło mu wykazać się swoim patriotyzmem w szczególnej sytuacji: został wcielony do armii amerykańskiej i trafił z nią do Europy. Jego dwukulturowość przyniosła mu po raz pierwszy owoce – jako znający świetnie niemiecki został zaangażowany do działań rozpoznawczych i wywiadowczych, pod koniec wojny trafiając w orbitę działania wojskowych służb specjalnych. Jako dwudziestokilkuletni chłopak mógł obserwować, jak na jego oczach dzieje się polityka – prowadzenie wojny w skali mikro, zarządzenie okupowanymi terenami, organizowanie denazyfikacji i ściganie zbrodniarzy.

Niewątpliwie kariera w służbach specjalnych pomogła dostać się Kissingerowi po wojnie na studia na Harvardzie, gdzie mógł w stu procentach wykazać się bystrością swojego umysłu. Zajął się naukami politycznymi, które studiował w perspektywie historycznej – co można uznać za dowód, że wielka polityka żywi się historią jako sposobem opisania i rozumienia świata. Szczególnie interesowała go XIX-wieczna dyplomacja i jeden z jej tytanów, austriacki kanclerz Klemens von Metternich, który do 1848 r. był jednym z głównych rozdających karty w polityce europejskiej. To właśnie na historycznych przykładach młody politolog budował swoje przywiązanie do realizmu politycznego – skupieniu się na rzeczywistości i celach oraz wykorzystaniu różnych metod działania, czasem nawet cynicznych.

Kissinger jako naukowiec zasłynął m.in. rozważaniami na temat wojny jądrowej, sprzeciwiając się totalnej, a przez to strasznej koncepcji masowego odwetu, który w wypadku rozpoczęcia działań przez któryś z bloków militarnych zamieniłby świat w nuklearną pustynię. To właśnie profesor z Harvardu był jednym z ojców koncepcji doktryny elastycznego reagowania, która stała się od lat sześćdziesiątych podstawą działania USA i NATO. Zakładała ona, że wojna może eskalować i być prowadzona do pewnego czasu przy pomocy broni konwencjonalnej, a potem taktycznej broni atomowej. Kissinger twierdził wręcz, że taką wojnę dałoby się wygrać – jak wiemy, nie mieliśmy (nie)szczęścia weryfikowania tych prognoz z rzeczywistością.

Jednak tym, co wydaje się najważniejsze w dorobku Henry’ego Kissingera, zajął się on dopiero po 45. roku życia. Wraz ze zdobyciem prezydentury przez Richarda Nixona został on zaangażowany do jego gabinetu jako doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego – a więc postać kluczowa w kreowaniu amerykańskiej polityki międzynarodowej. Nixon i Kissinger stworzyli prawdopodobnie jeden ze skuteczniejszych duetów w historii dyplomacji, afera Watergate i smutny upadek prezydenta sprawiły jednak, że to jego doradca przede wszystkim przeszedł do historii. Kissingera „odziedziczył” także następca Nixona w Białym Domu, dotychczasowy wiceprezydent Gerald Ford, on już jednak nie zapisał się szczególnie w historii, a jego sekretarz stanu przyćmił go zasługami.

Na czym polegały sukcesy Kissingera? Za najważniejszy uznaje się doprowadzenie do wycofania się Amerykanów z wojny wietnamskiej. Świadomy tego, że sprawa jest przegrana, połączył zabiegi dyplomatyczne z intensyfikacją działań zbrojnych, przede wszystkim bombardowaniami Wietnamu Północnego. W ten sposób doszło do zawarcia „pokoju z honorem” i złudzenia, że USA nie ucieka z Wietnamu (choć w praktyce tak to wyglądało). Za ten sukces amerykański dyplomata otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla w 1973 r. Ważną rolę odegrał też w tzw. „dyplomacji pingpongowej”, to znaczy normalizacji relacji z Chińską Republiką Ludową na początku lat siedemdziesiątych – akcja ta zmieniła układ międzynarodowy, zwłaszcza w trójkącie USA-ZSRR-Chiny. Z Breżniewem też udawało mu się dogadać, o czym świadczyły pierwsze układy ograniczające zbrojenia, które zapoczątkowały proces „detente”. W końcu w tym samym 1973 r. to Kissinger wygasił eskalację wojny Jom Kippur między Izraelem a państwami arabskimi.

Oczywiście, Kissinger miał też swoją czarną legendę. Decyzja o bombardowaniu Kambodży zdestabilizowała ten kraju i pomogła zdobyć władzę ludobójczym Czerwonym Khmerom. Jak każdy „bojownik zimnej wojny”, przykładał też rękę do budowy prawicowych dyktatur w Trzecim Świecie, które miały dać odpór komunistom, a w efekcie przyniosły swoim krajom terror i kryzys. Jego realizm, idący wręcz w makiawelizm, nie budził sympatii świata – w końcu idealizm i pewne zasady też powinny być przestrzegane. Roli dawnego żydowskiego imigranta z Niemiec dla zimnej wojny i współczesnych stosunków międzynarodowych nie da się jednak przecenić.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor