Z Andrzejem Kulką w świat: Nowa Zelandia 2019
Niedziela, 10 lutego 2019
Wczesnym rankiem ruszamy do portu w Kaikoura, aby zaokrętować się na łajbę o wdzięcznej, polinezyjskiej nazwie Paikea, jednej z pięciu używanych przez firmę Whale Watch. Ten katamaran i wszystkie jemu podobne należą do lokalnego maoryskiego plemienia Ngati Kuri, podobnie jak i nasz polinezyjski kapitan. Jest cudna pogoda, nad nami jaśnieje lazurowe niebo bez jednej chmurki, ocean zdumiewa spokojną taflą, zgodnie ze swoją nazwą.
Wypływamy z Południowej Przystani Kaikoura o 8:45 kierując się na południowy-zachód, gdzie w odległości ok. 10 kilometrów od brzegu widziano wczoraj wieloryby. Głębokość wody pod nami przekracza jeden kilometr, tutaj właśnie, w podmorskim Kanionie Kaikoura wieloryby znajdują dla siebie mnóstwo pożywienia w postaci gigantycznych kalmarów. W wodach Nowej Zelandii można spotkać 80% światowych gatunków płetwali i delfinów. Żyją tu kaszaloty, orki, wieloryby Minke, płetwale błękitne i trzy gatunki delfinów.
Po pół godzinie lekkiego kiwania dostrzegamy pierwszego wieloryba - to jest kaszalot, samiec odpoczywający na powierzchni po długotrwałym i głębokim nurkowaniu. Kaszaloty żyją do 70 lat, mierzą 15-20 metrów długości, ważą 40-60 ton, jako drapieżniki posiadają 20 par zębów. Te zęby umieszczone są tylko w żuchwie, mają 20 cm długości z wagą do jednego kilograma. Okaz który podziwiamy, jest jednym z samców, jakie tworzą stada kawalerskie od czasu, gdy osiągną dojrzałość. Potem migrują sezonowo do ciepłych wód tropikalnych na północ - np. do archipelagu Tonga - gdzie spotykają stada o połowę mniejszych samic. Tam dochodzi do godów i rodzą się młode, które trzymają się mamy przez dwa lata, a potem żyją w rodzinnym stadzie przez następne 8-10 lat. Wtedy samce odpływają do zimnych wód na południu, wyprodukowują 30-40 cm tłuszczu wokół wewnętrznych narządów i są w stanie nurkować w podwodnych kanionach, głębszych niż 400 metrów, gdzie żyją wielkie na 12 metrów kalmary - ulubione jedzenie kaszalotów.
W głowie kaszalota znajduje się więcej niż tona oleistej substancji zwanej spermaceti, która służy im do echolokacji, regulacji pływalności, a w przeszłości była przez wielorybników gromadzona do produkcji smarów maszynowych i kosmetyków.
Ze wstydliwym wyjątkiem Norwegii i Japonii żaden kraj nie zezwala na zabijanie wielorybów. Dzięki ogólnoświatowym zakazom możemy dzisiaj oglądać te majestatyczne i mądre zwierzęta: właśnie z błękitnej toni wynurza się następny kaszalot, puszcza fontannę, nabiera głębokie wdechy i zginając w pałąk ciało wystawia ogon ponad taflę wody. Znowu nurkuje. Płyniemy w stronę brzegu, gdyż stamtąd donosi siostrzana łódź o wypatrzeniu następnego wieloryba. Po dokładnym przyjrzeniu się czterem kaszalotom docieramy w okolicę o płytkiej wodzie z piaszczystym dnem, tworzącym śliczne, zielonkawe zabarwienie wody. Na takim "filmowym" tle pojawiają się stada delfinów i baraszkują wokoło nas ewidentnie zapraszając do wspólnej zabawy. Mamy szczęście, gdyż udało nam się ujrzeć delfiny z trzech gatunków naraz: delfiny Hektora, delfiny pospolite i duskies (?).
Około 11 cumujemy w porcie Kaikoura (Kaikoura znaczy jeść langusty w języku polinezyjskim) i ruszamy w dalszą drogę do odległego o 140 kilometrów portu w Picton.
Tam wsiadamy na prom i w 3.5 godziny pokonujemy Cieśninę Cooka dzielącą nas od Wyspy Północnej. Utrzymuje się piękna pogoda, widoki fiordów w tej części wyspy prowokują do długich sesji zdjęciowych.
O 17:45 dobijamy do Wellington, stolicy Nowej Zelandii, rejestrujemy w hotelu w centrum miasta i idziemy na kolację do urokliwej restauracji w starym porcie. Po drodze zahaczamy jeszcze o gmachy parlamentu i miejską katedrę. Co za wrażenia, co za dzień!
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka
Autor jest właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki z polskim przewodnikiem po całym świecie, również do Nowej Zelandii w listopadzie 2020. Bliższe informacje na stronie internetowej www.andrzejkulka.com lub pod nr tel. 773 237 7788.