----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

17 maja 2023

Udostępnij znajomym:

„Na starość zdarza się to pewnie wszystkim, ale ostatnio nie ma jednego nawet dnia, bym nie myślał o śmierci. Co więcej, u mnie to nie jest sprawa ostatnich dni. Ciągnie się już od dosyć dawna, od lat dwudziestych mojego życia…” (s. 18)

Dziennik starca to określenie, które niekoniecznie wprawia nas w zdziwienie, ale szalonego! To już przymiotnik znacznie trudniejszy do przełknięcia. Jun’ichirō Tanizaki stworzył tekst niepokojący. Dlaczego? Ponieważ mówi o starości w odmienny sposób do tego, co nakazuje norma. A co nakazuje norma? Udawać, że starość nie istnieje, że starzenie to nie jest niedołęstwo, samotność, brzydota, choroby, smród, zagubienie w czasie i przestrzeni, zanikanie różnych funkcji ciała – jednym słowem powolna deterioracja osoby. Współczesność odrzuca zmarszczki, zwiotczenie i ruchową nieudolność – wszystko to niewybaczalny grzech, gdyż jedynie akceptowalną obecnie wersją starości jest wieczna młodość. Rzecz jasna, paradoks i paranoja, które stoją za takim stosunkiem do starzenia się, może prowadzić jedynie do, żałosnej często, śmieszności. Co oczywiście niestety nie znaczy, że to, jak będziemy wyglądać w trumnie, jest dla nas bez znaczenia. Ale wygląd to tylko niewielki fragment tego nieuniknionego procesu, który wcześniej czy później będzie doświadczeniem każdego z nas, chyba że wydarzy się coś niespodzianego.

Jun’ichirō Tanizaki pokazuje, jak bardzo pokomplikowane i złożone jest bycie starym i jak bardzo nasze wyobrażenia o starości opierają się na bezpodstawnych stereotypach i kliszach kulturowych. Forma gatunkowa powieści pozwala autorowi na niezwykle intymne wyznania Tokusuke, tytułowego starca, który szalony jest o tyle, o ile narusza społeczne normy, a tych w Japonii przecież nie brakuje i mają się tam świetnie.

„...Piszę dziennik po prostu dla samej przyjemności pisania. Nie mam zamiaru dawać go do czytania komukolwiek. Wzrok mój bardzo się pogorszył, nie mogę dużo czytać, a ponieważ nie pozostało już nic, co uprzyjemniałoby mi wolne chwile, lubię jak najwięcej pisać i pisać, po prostu dla zabicia czasu. Piszę za pomocą pędzla, dużymi znakami, żebym łatwiej mógł potem siebie odczytać. Nie chcę, żeby ktokolwiek to widział, zamykam więc rękopisy w podręcznej kasecie. Mam już pięć takich kaset. Myślę, że powinienem je raczej spalić, ale kto wie, czy zachowanie tych notatek nie miałoby w końcu jakiegoś sensu. Gdy czasami wyciągam i przerzucam dawniejsze dzienniki, dziwię się sam sobie, że tak łatwo różne rzeczy zapominam. Wydarzenia sprzed roku odbieram jak całkiem nowe fakty, więc nigdy się tym czytaniem nie nudzę”. (s. 39)

Oczywiście musi być jakiś powód, za którym stoi ewentualność spalenia dziennika, Jaki? Rzeczy i sprawy, o których lepiej, żeby inni nie wiedzieli? Istotnym wątkiem powieści jest fatalne zauroczenie, jakie dopadło Tokusuke, bo obiektem owego jest jego piękna i świadoma swej erotycznej atrakcyjności synowa. Nic dziwnego, że żona szalonego starca nie jest specjalnie zadowalana, że wydał fortunę na biżuterię dla Satsuko. Wszystko przecież można sobie jakoś wytłumaczyć:

„Wygląda na to, że Jōkichi już nie kocha Satsuko tak jak dawniej. Możliwe, że jego miłość stopniowo ostygła po urodzeniu się Keisuke. […] Wygląda na to, że teraz znacznie bardziej interesuje się pracą niż kobietami”. (s. 22)

Jak pisze Marcelina de Zoete-Leśniczak w znakomitej recenzji zatytułowanej Stawiając czoła starości, główny bohater i autor Dziennika:

/twierdzi, że dopóki żyje nie może oprzeć się urokowi płci pięknej. Przyznaje się, że jest zupełnym impotentem, a sens jego egzystencji wypełniają dwie przyjemności: wykwintne jedzenie i seks. Ma świadomość tego, że jest brzydkim, pomarszczonym starcem nieposiadającym ani jednego własnego zęba i wie, że z taką twarzą, jak jego własna, tylko głupiec może żywić jakieś choćby najmniejsze nadzieje na względy u kobiet. Jedyną osobą znającą najskrytsze pragnienia i myśli starca jest jego synowa Satsuko. Z czasem zaczyna ona ten fakt sprytnie wykorzystywać. Satsuko, była tancerka rewiowa, ma kochanka Haruhisę i tylko pozornie wygląda na przykładną panią domu. Jest kobietą nowoczesną, żyjącą w wielkim luksusie, uwielbiającą boks i filmy erotyczne. Wie, że stary Tokusuke jest nią oczarowany, odczuwa podniecenie na jej widok i w miarę możliwości aranżuje okazje do przebywania z nią sam na sam. Ona doskonale odczytuje jego zamiary, prowokuje więc takie sytuacje i pozwala mu na lizanie i pieszczenie jej stóp – stanowią one fetysz dla staruszka. Własnymi ustami podaje mu leki, a w zamian prosi, by jej kupował biżuterię i pomagał w łagodzeniu konfliktów z teściową. Z czasem jej stosunek względem starca staje się coraz bardziej arogancki, lekceważący i oziębły. Ona sama nazywa go starcem zepsutym, strasznym dziaduniem, mówiąc mu wprost, że wzbudza w niej obrzydzenie. Dla Utsugiego taka jej postawa działa zbawiennie, gdyż jak twierdzi: „kobieta tym bardziej mnie pociąga, im bardziej przez nią cierpię”. Dla Tokusuke przywilejem jest zginąć z rąk pięknej, władczej i okrutnej kobiety. Taka właśnie wydaje mu się synowa. Celowo prowokuje kłótnie swej żony i córek z Satsuko. Niewypowiedzianą przyjemność sprawia mu jej widok: zadziornej, cynicznej i złośliwej. Dni spędzane wspólnie z Satsuko mijają, zdrowie starca pogarsza się, a ten coraz pilniej zaczyna się przygotowywać do swojej śmierci i obrządku pogrzebowego. Wymyśla nawet nagrobek „kamień ze stopami Buddy” według skopiowanego wzoru stóp Satsuko/.

To dramatyczne spięcie między niemilknącym pożądaniem i więdnącym ciałem stanowi o istotności powieści Jun’ichirō Tanizaki, gdyż erotyzm wydaje się być wyeliminowany ze starości w powszechnie akceptowanym obrazie starzenia się. Człowieka starego nie może determinować pożądanie seksualne, co najwyżej może się on ekscytować wnukami – wtedy oczywiście jest cudownym i uroczym, powszechnie chwalonym staruszkiem.

/Dziennik szalonego starca – jak wskazuje sam tytuł – jest zabawną, ale też wzruszającą powieścią o zmaganiach starego człowieka ze swoim ciałem. Tematem powieści jest walka ze starością i śmiercią, walka, która nadaje sens życiu, które przepełnione jest z kolei miłosnym uczuciem do własnej synowej. „Szalony starzec” jest swoistym epikurejczykiem, który nawet w cierpieniu i zbliżaniu się do śmierci potrafi odnaleźć sferę doznań pozytywnych. Kimś takim był również autor powieści – Jun’ichiro Tanizaki jeden z najważniejszych japońskich XX-wiecznych pisarzy, w Polsce znany m.in. z: Niektórzy wolą pokrzywy, Tajemna historia pana Musashiego oraz ważnego traktatu estetycznego Pochwała cienia.

O swojej lekturze tej powieści tak napisał Jarosław Iwaszkiewicz: „Co mnie w tej opowieści zajęło i, można powiedzieć, przejęło, to analiza starczych doznań bohatera. Notatki jego dziennika odnoszą się do przeżyć, które nie są ani japońskie, ani polskie, ale są przeżyciami ogólnoludzkimi”. (z recenzji wydawnictwa)

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:
Dziennik szalonego starca, Jun’ichirō Tanizaki, wyd. PIW, 2021, s.198

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor