17 sierpnia 2023

Udostępnij znajomym:

Minęła kolejna rocznica zwycięstwa Wojska Polskiego nad bolszewikami pod Warszawą w 1920 roku. Wbrew popularnej narracji, nie był to żaden „cud nad Wisłą”, a sukces wypracowany przez setki tysięcy żołnierzy i cywilów, kierowanych przez mężów stanu. Dla młodego państwa był to prawdopodobnie najważniejszy egzamin, z jakim przyszło mu się w tym czasie mierzyć.

Zacznijmy może od samego „cudu nad Wisłą”. Dziś ta opowieść nie ma już wyraźnego zabarwienia politycznego, odwołuje się bowiem bardziej do pewnych konserwatywnych wyobrażeń o świecie, a wizja Matki Boskiej, ingerującej przy okazji swojego święta w wojnę i politykę, to dowód na silne zakorzenienie w polskiej świadomości ludowej religijności. Sto lat temu kwestia tego, kto przyczynił się w największym stopniu do chwalebnego zwycięstwa, była jednak sprawą bieżącego sporu. Okres ten bowiem, co dzisiaj zostało nam nieco przyćmione przez wizję narodowej jedności w obliczu zagrożenia, to czas ostrego konfliktu między Naczelnikiem Państwa, Marszałkiem Józefem Piłsudskim, a obozem prawicy, z wiodącą rolą narodowej demokracji pod przewodnictwem Romana Dmowskiego. Spierano się o wizję Polski, ale także o pozycję w niepodległym państwie. Endecy starali się więc pomniejszyć rolę Naczelnego Wodza, propagując wizję cudownego wydarzenia, zwrotu biegu wojny wywołanego nadprzyrodzonymi czynnikami. Sprzyjał temu z jednej strony głęboko ugruntowany katolicyzm Polaków, z drugiej zaś – bezbożność bolszewików.

W ten sam sposób głęboka rozbieżność dotyczyć miała też tego, że jeśli nie Matka Boska, to kto był autorem planu bitwy, tak świetnie rozegranego pod Warszawą? Przeciwnicy Piłsudskiego początkowo próbowali wylansować na numer jeden francuskiego gen. Maxime’a Weyganda, głównego doradcę aliantów przy polskim naczelnym dowództwie, ten jednak odciął się od niezasłużonej sławy. Innym kandydatem był gen. Tadeusz Rozwadowski – szef Sztabu Generalnego, pod kierunkiem którego opracowywano plany zwrotu zaczepnego i którego podpis widnieje pod główną dyrektywą do bitwy. Wiemy jednak z różnych źródeł, że to właśnie Piłsudski jest autorem całej koncepcji, przełożonej później przez sztabowców na język wojskowych rozkazów.

Należy jednak stwierdzić, że ten tak zwany spór „dwóch trumien” – Piłsudskiego i Dmowskiego – w postrzeganiu historii Polski doby odzyskania Niepodległości i II RP, nie prowadzi nas wcale do lepszego zrozumienia przeszłości. Piłsudczycy, uwiedzeni mitem romantycznym i barwnością legendy Komendanta, wszędzie chcą widzieć rękę i geniusz swojego ukochanego wodza. Narodowcy wręcz przeciwnie. Tymczasem w obliczu nadciągającej Armii Czerwonej to szerokie masy społeczne pod przewodem głównych sił politycznych postanowiły stawić opór najeźdźcom.

Świetnie sprawiło się Wojsko Polskie – młode, źle wyposażone (jednym z podstawowych problemów był brak butów, nie mówiąc już o jednolitych mundurach) i złączone z różnych formacji i frontów. Pod Warszawą bili się zarówno piłsudczycy, hallerczycy, dowborczycy, żołnierze przybyli z Błękitną Armią z Francji, konspirujący w czasie Wielkiej Wojny peowiacy, pułki wielkopolskie i kresowe. Niektóre jednostki były ciężko pobite w czasie walk odwrotowych ze wschodu i odtwarzały swoje zdolności w wolnych dniach przerw operacyjnych. Słynna 18 Dywizja Piechoty, zwana od tego czasu „Żelazną”, znajdując się w trudnym położeniu, broniła się i nacierała pod Ciechanowem i Płońskiem. 1 Dywizja Piechoty Legionów – matecznik piłsudczyków – wykonała w ramach zwrotu znad Wieprza szybki marsz na Białystok i odcięła znaczną część bolszewików. Zasłużeni zostali uhonorowani Krzyżami Srebrnymi Virtuti Militari i Krzyżami Walecznych.

Sprawili się ochotnicy, którzy napływali do oddziałów frontowych bądź do specjalnie tworzonych kompanii i pułków ochotniczych. Ponad 100 tysięcy ludzi – głównie studentów, gimnazjalistów, mieszkańców miast – zgłosiło się do Armii Ochotniczej, kierowanej przez gen. Józefa Hallera. To właśnie ochotnicy bronili się w słynnym starciu pod Ossowem i na innych odcinkach frontu na przedmościu warszawskim. Słabo wyszkoleni dodawali jednak swym zapałem ducha w oddziałach zmęczonych serią odwrotów i niepowodzeń. Dla pokolenia inteligentów urodzonego około 1900 roku było to istotne wspólne doświadczenie – w biografiach wielu znanych później działaczy, uczonych czy ludzi kultury znaleźć możemy ten krótki epizod ochotniczej służby w 1920 roku.

Sprawiło się w końcu społeczeństwo obywatelskie, klasa polityczna i zwykli cywile. Ci, którzy nie trafili do wojska, działali w komitetach społecznych wspierających żołnierzy, zapewniających ciepłe posiłki na dworcach kolejowych itp. Ważną rolę odegrały partie ludowe – robotnicza Polska Partia Socjalistyczna oraz różne frakcje chłopskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego – mobilizując swoich zwolenników do wysiłku wojennego. To bowiem właśnie w polskim ludzie bolszewicy chcieli znaleźć poparcie dla siebie. Chłopski lider Wincenty Witos został premierem i agitował wśród mieszkańców wsi za walką o Polskę. Jego zastępcą został przywódca socjalistów Ignacy Daszyński, którego parlamentarny kolega Aleksander Napiórkowski zginął w walkach pod Ciechanowem.

Jeśli bitwa warszawska była „cudem”, to tylko dlatego, że wydawało się, że bolszewików nie uda się już powstrzymać. Mimo wszystko zwycięstwo było jednak owocem powszechnego wysiłku, poświęcenia i współpracy. Polacy uczciwie walczyli o dopiero co odzyskaną po 123 latach zaborów Niepodległość.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor