Z Andrzejem Kulką w świat: Ekwador - Galapagos
Dziennik pisany kolorami, cz. 10
Majowa środa
Dzień, jak zresztą każdy, zapowiada się ciekawie. Nastawiłem alarm budzika na nieludzką godzinę 5 rano, o wiele zbyt wcześnie jak na czas wakacji, a jednak...
Motywacja do zerwania się z koi była bardziej niż usprawiedliwiona; załoga na siostrzanym statku posiada sprzęt nurkowy i na dzisiaj na 6:30 planuje dla wybranych pasażerów zejście pod wodę, którego główną atrakcja mają być rekiny!
Wraz z Leszkiem stajemy na równe nogi, pijemy kawę, wychodzimy na pokład i... podziwiając wschód słońca dostrzegamy, że do wyspy Floreana mamy jeszcze ponad godzinę rozkołysanej jazdy, a - co nas szczególnie dobiło - przez lornetkę dostrzegamy jak przy cyplu Cormorant uwija się już nurkowa panga (ewidentnie bez nas!). Nasza łódź była po prostu zbyt wolna i nie zdążyła dotrzeć do brzegów Floreany na umówione spotkanie. Pocieszamy się widokiem ślicznej wysepki Korona Diabła, stajemy na kotwicy przy zielonej plaży, słuchamy planu na dzisiejszy dzień i... dowiadujemy się z radością, że instruktor Jorge Espinoza z siostrzanej łodzi przewidział dla mnie i Leszka osobne nurkowanie o 11 w południe, kiedy “podgrupka Myszki Miki” będzie uprawiała bezpieczny snorkeling, czyli pływanie z maską i fajką na płyciznach Diabelskiej Korony.
Na mokro wychodzimy na brzeg na zielonej plaży (są tu faktycznie szmaragdowe kryształki zielonego, wulkanicznego minerału zwanego oliwinem) i podążamy do płytkiego jeziorka z brachiczną wodą, gdzie u podnóża majestatycznego wulkanu pląsają różowe flamingi, czy jak to wolą polskie podręczniki - czerwonaki. Jest to największa odmiana tego pięknego ptaka (122 cm wysokości, 152 cm rozpiętości skrzydeł), reprezentowanego na świecie przez 4 gatunki. Galapagoska populacja liczy obecnie około 400-500 sztuk, największe stado żyje na wyspie Isabela. Nawiasem mówiąc, są to jedyne płochliwe ptaki na Galapagos!
Spacerujemy ku pobliskiej plaży, pięknej jak z najlepszych folderów, gdzie jednak kąpiel nie jest dozwolona z racji ogromnej ilości ogończy na dnie. Ostry kolec tych płaszczek powoduje głębokie, trudno gojące się rany, nie warto więc ryzykować.
Wracamy na łódź, przepływamy na siostrzana łajbę, gdzie po krótkim objaśnieniu planu nurkowego płyniemy pangą do cypla Cormorant od skalistej, wschodniej strony. Ubrani w 3-mm neoprenowe skafandry, z butlami pełnymi sprężonego powietrza (3400 psi) skaczemy w błękitną toń. Od razu schodzimy na 10 metrów głębokości i bacznie rozglądając się dookoła obieramy kierunek północny, aby brzeg mieć po lewej ręce. Dno w tym miejscu nie jest zbyt urozmaicone: przeważają wulkaniczne głazy, z rzadkimi koloniami koralowców. Natomiast ichtiofauna jest rewelacyjna! Ilość ryb zdumiewa, zarówno pojedynczych okazów kolorowych przedstawicieli świata tropiku, jak i wielkich ławic ryb pelagicznych. Chwilami wpływamy w tak wielkie i gęste ławice, że oprócz barwnych łusek przed maską nie widać dosłownie niczego! Ryby się nas w ogóle nie boją! W końcu jesteśmy na terenie parku narodowego, o czym one doskonale wiedzą.
Podpływa pierwszy rekin, odmiana zwana rekin Galapagos (Carcharinus galapegensis), potem drugi i trzeci, obserwują nas uważnie z dystansu około 5 metrów (analizują pewnie naszą wartość jako pokarm) i - na szczęście - znikają tak szybko, jak się pojawiły. Nie były duże, licząc niewiele ponad jeden metr długości. Podobne wielkością były kolejne rekiny, tym razem tzw. białe rekiny rafowe (Triaenodon obesus, whitetip reef shark), które raz po raz budziliśmy z głębokiego snu w skalnych załomach. Źle im z oczu patrzyło, oj źle! Jeden z nich podpłynął do nas tak blisko, że instruktor aż znieruchomiał kładąc się na dnie. Uczyniliśmy to samo. Rekin zatoczył dwa kółka, dołączyło kilka następnych, i kiedy sytuacja (a działo się to na około 16 metrach głębokości) stała się nieciekawa... rekiny zniknęły w sinej dali. Co za ulga!
Zeszliśmy jeszcze głębiej, morfologia dna stała się monotonna, zawisnęliśmy w toni i... stało się! Płynący przede mną po prawej instruktor wydał sygnał dźwiękowy stukając metalowymi pałeczkami o butlę i wskazał w moją stronę. Spojrzałem w tył, w lewo i zdębiałem. W odległości zaledwie 3-4 metrów płynęło kilka ogromnych rekinów młotów (Sphyrna lewini), o złotej barwie, wspaniałych “młotach” po obu stronach głowy, majestatycznych ruchach i wielkiej jak kosa płetwie ogonowej. Po raz pierwszy w życiu widziałem te piękne ryby, cel nurkowych marzeń, jakże rzadko realizowany. Już na pokładzie łodzi, kiedy płaciliśmy za nurkowanie ($65 od osoby) dowiedzieliśmy się, że grupka poranna (do której nie zdążyliśmy się załapać) nie widziała ani jednego z tych pięknych potworów. Mieliśmy wielkie szczęście, dar niebios. Było to moje nurkowanie numer 99, głębokość maksymalna 18 metrów, czas trwania - 34 minuty. Temperatura wody przy powierzchni wynosiła aż 25 stopni C, widoczność sięgała 12 metrów. Rekiny młoty mierzyły więcej niż 3 metry długości!
Niestety, nie biorąc przed tym wyjazdem pod uwagę możliwości nurkowania na Galapagos (to była typowa turystyczna grupa), nie miałem aparatu do zdjęć podwodnych, dlatego mogę zaprezentować jedynie fotki z innych lat nurkowań na Galapagos i widokówki z rekinami.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka. Autor jest zawodowym przewodnikiem i właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki po całym świecie, z Ekwadorem/Galapagos z polskim przewodnikiem w kwietniu 2020 roku! Bliższe informacje i rezerwacje: EXOTICA TRAVEL, 6741 W. Belmont, Chicago IL 60634, tel. 773-237-7788, strona internetowa: www.andrzejkulka.com.