„Nieznajomość smaku cierpienia i barwy nieszczęścia nie jest niczym złym. Jeśli ktoś ciągle doświadcza samych blasków życia, nie przeoczy szczęścia, gdy będzie przechodzić tuż obok. Chwyci je, a gdy będzie go miał w nadmiarze, podzieli się z innymi. Natomiast ktoś, kto zna tylko cierpienie, może przegapić okazję, gdy szczęście będzie blisko, bo albo w nie nie uwierzy, albo go wcale nie rozpozna. Ktoś, kto widział tylko tygrysa, nie pomyli go z lampartem”. (Fruwająca dusza)
Czy to nie zastanawiający fragment z magicznej książki Yoko Tawady zatytułowanej „Fruwająca dusza”? Głęboko inny od naszych, zakorzenionych kulturowo przekonań, szczególnie tych romantycznych spod znaku Wieszcza i dwu ziaren gorczycy. Przypomnijmy ten kultowy fragment:
„Niepotrzebna msza ofiarna;
Nie o pączki, mleczka, chrusty —
Prosim gorczycy dwa ziarna;
A ta usługa tak marna
Stanie za wszystkie odpusty.
Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że według bożego rozkazu:
Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie.” (Dziady, część II)
No cóż – Japonia i Polska to nie tylko skrajnie różne światy, to też kompetentnie inne zaświaty.
A poza tym, czy rzeczywiście tygrys i lampart to dla nas oczywista oczywistość w różnicach i podobieństwach i czy pomyłka w rozróżnieniu tych dwu zwierząt w istocie jest niemożliwa, gdy zna się tylko jedno z nich?
O co w tym wszystkim chodzi? Okazuje się, że o fruwającą duszę! Czy ta dusza może fruwać? Chyba tak -
/ … dlaczego właściwie zostałam wybrana. Czyżby dlatego, że miałam w sobie moc, którą ludzie w starożytności nazywali „fruwającą duszą”? Czy właśnie dlatego został wybrany ktoś taki jak ja: niemający wielkiej wiedzy, zmieniający wielokroć poglądy, błądzący w drodze do celu? Zjawisko „fruwającej duszy” znałam z książek, jednak dopiero dużo później miałam zrozumieć, co tak naprawdę oznacza. Wtedy natomiast działaniu „fruwającej duszy” przypisywałam to, że gdy szlam zziębnięta w cieniu drzew, że ściśniętym ze strachu żołądkiem, wystarczyło, żebym przypomniała sobie dotyk światła, jaki poczułam, gdy dostałam odpowiedź od Kikyo, by dreszcz przerażenia ustąpił. I wierzyłam, że gdyby udało mi się przenieść duszę do jakiejś sytuacji przechowywanej w pamięci, ja sama bym się tam naprawdę znalazła/. (s. 11)
Ten fragment tekstu wyjęty z powieści Yoko Tawady doskonale wprowadza nas w cały kontekst wydarzenia, wokół którego zbudowana jest ta niezwykła opowieść, oscylująca gdzieś na pograniczu jawy i snu, realności i narkotykowej wizji, baśni i pamiętnika. Kto to jest Kikyo, od której Risui dostaje akceptujący list? Szamanka, czarodziejka, wróżka? Ktoś realny, z krwi i kości, kto prowadzi szkołę dla dziewcząt, gdzieś pośrodku lasu, w oddaleniu o cywilizacji, ktoś z problemami rodzinnymi i finansowymi? Czy też Kikyo to charyzmatyczna, ułudna i niematerialna zjawa, która jedynie po to przybiera znamiona realności, by łudzić nieokreślonym przesłaniem zawartym w Księgach Tygrysa, które są wyłącznym przedmiotem studiów w szkole, którą prowadzi?
Co to za księgi i o co w nich chodzi? Jest w tekście powieści przynajmniej parę cudownie magicznych metafor, określających istotę Tygrysich Ksiąg. Oto dwa z nich:
„Przypomniałam sobie opowieść o starożytnym poecie, który widząc, że pręgi na grzbiecie Tygrysa to nie wyrafinowany wzór, jak sądził wcześniej, tylko blizny po ranach, odrzucił łuk, przytulił się do Tygrysa i zapłakał”. (s. 58)
I jeszcze jeden, niewielki fragment, który przesuwa naszą uważność z wydarzeń budujących akcję, na wymiar językowy i interpretacyjny tego, co czytamy i tego, co jest czytane. To niezwykle istotny element opowieści Yoko Tawady, która wielokrotnie każe się zastanawiać Risui nad tym, czym jest tekst i czy jego interpretacja nie oddala nas od sedna przesłania.
„Kiedy wychodziłam do przodu, by czytać Księgę, krok po kroku przeistaczałam się w Tygrysa. Nie wiem, czy osoby wokół dostrzegały moją przemianę, czy nie, ale ja, patrząc przez okno mojej duszy, widziałam idącego powoli Tygrysa, który kołysał tłustym brzuchem, a na jego sierści połyskiwało sztuczne złoto. Gdy pomyślałam, że to ja, przestawałam się bać czegokolwiek. (s. 81) […] ...przepisując fragmenty Księgi, tworzę nową książkę. Czy to oznacza, że oddalam się i od księgi, i od Kikyo? Podobnie z głośnym czytaniem, które w interpretacji Risui, może ewoluować w zupełnie nieprzewidywalnym kierunku i kompletnym oddaleniu od tekstu właściwego.
Ale wróćmy do pytania, czym są księgi Tygrysa. Liczba mnoga ma tu głębokie uzasadnienie, bo owych ksiąg jest mnóstwo:
„Księgi poświęconej Drodze Tygrysa, liczącej trzysta sześćdziesiąt tomów, nie da się przeczytać w całości, nawet gdyby do czasu, gdy siwizna pokryje skroń, bez reszty poświęcić się lekturze, patrząc na księżycową poświatę i poranną rosę przez okno biblioteki. Nie miałoby też sensu czytanie jej po kolei od początku do końca, bo i tak wiele fragmentów postałoby dla nas niezrozumiałych po jednokrotnej lekturze. Myślę, że do wielu z nich możemy dotrzeć jedynie poprzez stawianie pytań innym i mierzenie się z ich wątpliwościami, robienie fałszywych kroków nad krawędzią, spadanie z niej, wczołgiwanie się pod górę, ból, powroty myślą do tego, co już znamy, wspomnienia i rozmowy z ludźmi. Kolejność opisów w Księdze nie pokrywa się z kolejnością, w jakiej nasze umysły przyswajają jej treść. Porządek naszych umysłów jest inny niż porządek Księgi. […] wszystko, co możemy zrobić, to czytać tekst wielokrotnie. Tyle razy, aż stracimy orientację, czy to my sami czytamy, czy może ktoś inny”. (s. 32)
Czyż to nie jest doskonała definicja tekstu otwartego na nieskończoną wersję różnych odczytań, co jest jednoznaczne z nieograniczoną liczbą interpretacji, często wykluczających się wzajemnie? Nic dziwnego, że dziewczęta w szkole Kikyo spędzały lata na nieustannym odczytywaniem Księgi Tygrysa w różnych konfiguracjach. Co jest jeszcze bardziej zadziwiające w kontekście otwartości Księgi – nie ma ona autora. Ale czytanie i próba zrozumienia metafor zawartych w księdze to jeden wymiar powieści Yoko Tawady, ale są przecież też inne, bo „Fruwająca dusza”, to nie tylko tekst o tekście, ale też o Japonii i jej kulturowej specyfice, zarówno w sferze religijnej jak i społecznej, gdy dotykamy problemów różnicy klas, wykształcenia czy inteligencji. Niejasne i dalekie od oczywistości historie rodzinne Kikyo, społeczność szkolna podzielona na tych wybitnych i zdecydowanie pozostających w tyle, tak zwanych ciemniaków, a przecież są też w powieści narkotyki, złośliwości, nienawiści, zdrady, plotkowanie i podkopywanie wzajemnego zaufania, fałszywe informacje, próby demontażu szkolnego porządku i odsunięcia Kikyo od kierowania szkołą, czyli te wszystkie ludzkie/nieludzkie zachowania i cechy, które są tak samo nieśmiertelne, jak wszystko inne, co dotyczy człowieka.
Co zatem pozostaje najważniejszym przesłaniem tej pełnej magii i jednocześnie niezwykle realistycznej opowieści o Risui, ze znamieniem Tygrysa na wewnętrznej stronie uda, w szkole Kikyo?
Kontynuacja za tydzień.
Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:
Fruwająca dusza, Yōko Tawada, Wyd., Karater, Kraków, 2020, s. 174.
Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com