80 lat temu w wypadku lotniczym w Gibraltarze zginął gen. Władysław Sikorski – Premier RP, Naczelny Wódz Wojska Polskiego i mąż stanu, na którym opierała się trudna polityka polska czasu II wojny światowej. Do dziś katastrofa z 4 lipca 1943 roku budzi kontrowersje i teorie spiskowe mówiące, że śmierć generała była wynikiem brudnej polityki.
Wiosna 1943 roku była dla gen. Sikorskiego czasem bardzo trudnym. Gdy w kwietniu Niemcy ogłosili informację o odnalezieniu masowych grobów polskich oficerów w lesie katyńskim pod Smoleńskiem, przywódca Rządu RP na Uchodźstwie znalazł się w centrum politycznego tornado. Fakt był bezsporny: odnaleziono ciała tysiące pomordowanych żołnierzy Wojska Polskiego, o których Stalin w rozmowie kilka lat wcześniej miał powiedzieć, że z niewoli radzieckiej uciekli do… Mandżurii. Problemem był cały kontekst towarzyszący wyjściu prawdy na jaw. Minister propagandy III Rzeszy, Joseph Goebbels, rozkręcił wokół Katynia kampanię propagandową, która miała doprowadzić do skłócenia wewnątrz członków koalicji antyhitlerowskiej. Dla Roosevelta i Churchilla Związek Radziecki był kluczowym sojusznikiem w walce z Hitlerem, o zepsuciu stosunków nie mogło być więc mowy. Sikorski stał się jednocześnie więźniem prawdy i polityki. Ostatecznie postanowił być wierny tej pierwszej, uwzględniając jednak tę drugą – o przeprowadzenie badań nad zbrodnią zwrócił się do neutralnego Czerwonego Krzyża. Problem polegał na tym, że równolegle to samo zrobili Niemcy, co dało Stalinowi pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych z Rządem na Uchodźstwie. Prawie dwa lata balansowania na linie układu paktu Sikorski-Majski kończyło się, a Sowieci postanowili uruchomić swoich wiernych Polaków.
Pozycja Sikorskiego słabła, gdyż rząd na arenie międzynarodowej stawał się coraz bardziej izolowany – Amerykanie i Brytyjczycy mając do wyboru potężne ZSRR i słabą Polskę wybierali pierwszą opcję. Wewnątrz uchodźstwa polskiego narastał konflikt polityczny, który miał korzenie w dawnym i niedawnym „polskim piekiełku”, czyli napięciach datujących się sprzed wojny, a wzmocnionych przez różnice polityczne, osobiste urazy i rozliczenia na piłsudczykach ze strony Sikorskiego. Jednym z problemów miał być rzekomy bunt w Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie dowodzonej przez gen. Władysława Andersa, kiełkujący właśnie przeciw Naczelnemu Wodzowi. Ten zaś wciąż rozważał wznowienie rozmów z ZSRR i próbę dogadania się ze Stalinem co do powojennych losów Polski – bez Kresów Wschodnich i z komunistami w koalicji rządzącej, ale z szansą na jakiekolwiek resztki suwerenności.
Generał poleciał do Kairu, dokonał inspekcji wojsk, porozumiał się z Andersem, swoim działaniem przecinając wszelkie pogłoski o buncie. Według niektórych przekazów już przed wyjazdem miał od swoich współpracowników słyszeć ostrzeżenie przed udawaniem się na Bliski Wschód, w związku z grożącym mu niebezpieczeństwem. Podróż była wymagająca logistycznie, gdyż z Londynu nie można było z oczywistych względów lecieć do Egiptu ponad okupowaną Europą. Sikorski podróżował naokoło, przez rejon Półwyspu Iberyjskiego i opanowaną jesienią 1942 roku dawną francuską Afrykę Północną. Droga powrotna miała przebiegać podobnie, jednak zamiast planowanego pierwotnie postoju w Algierze trafił do Gibraltaru – brytyjskiej enklawy i bazy wojennej na południowym cyplu Półwyspu Iberyjskiego przy cieśninie łączącej Atlantyk z Morzem Śródziemnym, zdobytej na Hiszpanach w XVIII wieku. W tym samym czasie w tym samym miejscu przebywali także ambasador ZSRR w Wielkiej Brytanii Iwan Majski oraz Kim Philby – funkcjonariusz brytyjskiego wywiadu MI6, kierujący regionalną placówką w Gibraltarze, a jednocześnie jeden z kluczowych szpiegów radzieckich w Wielkiej Brytanii.
4 lipca 1943 roku po godzinie 23 samolot Consolidated B-24 Liberator – ciężki bombowiec przystosowany do zadań transportowych – z pierwszym pilotem Czechem Eduardem Prchalem wystartował z lotniska gibraltarskiego z zamiarem dolecenia do Londynu. 16 sekund po starcie maszyna spadła do morza. Zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie, oprócz samego Prchala, a więc m.in. gen. Sikorski, jego szef sztabu gen. Tadeusz Klimecki oraz córka Zofia Leśniowska. Niektórych ciał nigdy nie odnaleziono. Jako oficjalną przyczynę wypadku podano zablokowanie steru wysokości, nie potrafiono jednak do końca wyjaśnić przebiegu wydarzeń.
Niejasności przyniosły alternatywne wytłumaczenia przebiegu zdarzeń, m.in. przeciążenie maszyny czy błąd pilota. Dziś wydarzenie to często tłumaczy się jako splot niekorzystnych okoliczności i wydarzeń, m.in. związanych ze zbyt krótkim pasem startowym lotniska w Gibraltarze, uznawanego za jedno z najtrudniejszych na świecie. Pojawiły się też jednak głosy o zamachu, które miały tłumaczyć liczne sprzeczności oficjalnej wizji zdarzeń. Jako winnych podawano Brytyjczyków i Sowietów (stąd obecność Majskiego i Philby’iego), którzy chcieli zlikwidować niewygodnego po sprawie katyńskiej polskiego męża stanu. Pod uwagę brano też udział polskich przeciwników generała. Ekshumacja sprzed piętnastu lat potwierdziła jednak, że Sikorskiego nie zabito jeszcze przed lotem, a do jego śmierci doprowadziły typowe obrażenia w wypadku komunikacyjnym.
Tajemnica lipcowej katastrofy w Gibraltarze ciągle budzi wątpliwości i próby wyjaśnień. Powód jest jeden – Polska tego dnia straciła polityka nie bez wad, ale będącego najwybitniejszym przywódcą tego okresu. Po nim w sprawie polskiej działo się tylko gorzej…
Tomasz Leszkowicz