Aleksander Janta - Połczyński
DOKTORSKA WIZYTA
W hotelu dla umierających
znad metalowej poręczy łóżka
patrzą doktorskie oczy udające
że wszystko będzie dobrze
chociaż nic nie jest lepie
tak jakby można
z krótkiej i kruchej przygody
zwanej beztrosko życiem
wyjść z życiem
NAPOMNIENIE
Lat nie liczę chociaż noworoczna
cyfra skacze kalendarz nie kłamie
trudno mi uwierzyć ile tego
jako zysk czy może suma strat
namnożyło się i wciąż dodaje
aż tu żona: nie biegaj po schodach
przecież nie masz pięćdziesięciu lat
NOCNA WIZYTA
Przyznam się że czasami
nawiedza mnie nocami
Lechoń blady jak trup
przez kamienne wąwozy
gest groteski i grozy
profil i ptasi czub
znam go i nie poznaje
może tylko udaje
że przyszedł nie ten sam?
jest w czarnej pelerynie
powie coś nim przeminie
sam sobie zada kłam
nie - miał jeszcze ambicję
nagrać - mówi - audycję
bo go słuchają w Kraju
ale niepokój w skromni
kopytami w sto koni
gubi go na rozstaju
pełne listów kieszenie
ktoś przysłał zaproszenie
wzrok pusty twarz zmęczona
znajdzie je - zobaczycie -
jest na biurku w zeszycie
Hotel Henry Hudsona
Redaguje: Elżbieta Chojnowska