„Kapitalizm zanika, ale socjalizm go nie zastępuje. Obecnie powstaje nowy rodzaj planowego, scentralizowanego społeczeństwa, które nie będzie ani kapitalistyczne, ani – w żadnym przyjętym znaczeniu tego słowa – demokratyczne. Władcami tego nowego społeczeństwa będą kierownicy przedsiębiorstw, technicy, biurokraci i żołnierze, których Burnham złączył pod nazwą menadżerów. Ludzie ci zlikwidują starą klasę kapitalistyczną, zmiażdżą klasę robotniczą i tak przeorganizują społeczeństwo, że cała władza i przywileje ekonomiczne pozostaną w ich rękach.” (G. Orwell)
George Orwell napisał ten tekst w 1946 roku, analizując teorię Jamesa Burnhama, nakreśloną w książce Rewolucja menadżerska, z roku 1941. W istocie, cytat ten streszcza perfekcyjnie to, co ważne w tekście Viveka Ramaswamy’ego, „Woke S.A. - Kulisy amerykańskiego przekrętu sprawiedliwości społecznej”. A co w nim jest ważne?
Przynajmniej parę spraw:
- hipokryzja korporacyjnego przekazu
- nowy rodzaj propagandy korporacyjnej
- zupełnie nowa rola korporacji w relacjach społecznych
- degeneracja elementarnych funkcji społeczeństwa demokratycznego poprzez niekontrolowane działania korporacji
- manipulacje polityczne korporacji pod przykryciem tak zwanego lobbingu.
Orwell, w swym wizjonerskim liście, nakreślił to, z czym mamy do czynienia obecnie – drastycznie niekontrolowanym wpływem korporacji na życie obywateli, których rola sprowadza się powoli, ale konsekwentnie, wyłącznie do płacenia podatków, stąd zresztą zanika powoli określenie „obywatel” i na jego miejsce wchodzi termin „tax payer”, czyli płacący podatki.
Co w tekście Orwella jest niesamowite, to prorocze przeczucie, iż zmierzamy do czegoś, co nie będzie ani po prawej, a ni po lewej, ani konserwatywne, ani postępowe – będzie korporacyjne. Orwell bez wątpienia napisał jedną z najważniejszych książek XX wieku. Jego wersja utopii społecznej, a raczej dystopii, powalającej nas ciągle wizją państwa totalitarnej, bezwzględnej kontroli, ukazanej w kultowym Roku 1984, była objęta absolutną cenzurą w państwach za żelazną kurtyną. To rzecz zrozumiała, bo w tych krajach fikcja Roku 1984, stawała się rzeczywistością. Ciągle jednakowoż można było wykreślać wyraźną linię między MY i ONI – co było absolutnie fundamentalnym podziałem funkcjonującym w krajach tak zwanego realnego socjalizmu. To samo rozróżnienie funkcjonuje w tekście Orwella.
Co uderzające, a na co wskazuje Vivek Ramaswany w swej Książce Woke, S.A. - podział na MY i ONI jest pozornie nieistotny, kompletnie się rozmywa. Tu właśnie pojawia się istota hipokryzji korporacyjnego prania mózgów społeczeństw na niebywałą skalę. Ponadnarodowe korporacje świata zglobalizowanego budują narrację wspólnoty bez granic, przenikania kultur i płynności wszelkich wartości w imię coraz większych zysków i nieograniczonego, nieustannego rozwoju.
Hipokryzja korporacyjna z jednej strony dynamicznie wkłada nam do głowy, iż wszyscy są wspaniali, równi, piękni i mądrzy, bez względu na fakt, iż nie wszyscy są równi, piękni i mądrzy – z drugiej strony, już nie tak hałaśliwie i nie tak widocznie, korporacje manipulują wręcz niebywale w antagonizowaniu relacji społecznych i budowaniu jak najgłębszych podziałów między ludźmi na niebywałą do tej pory skalę.
To zresztą jest chyba najważniejsza myśl tekstu Woke, S.A.; propaganda mediów społecznościowych, idealnie programowane algorytmy, budują getta ideologiczne po to, by władza korporacji była coraz potężniejsza, bo cóż łatwiejszego od sterowania społeczeństwem skrajnie podzielonym na My i Oni w ułudzie utopijnego przesłania o konieczności poprawności politycznej i jedności w akceptacji różnorodności.
Jak pisze Łukasz Sakowski w artykule „9 książek o ideologii woke, które warto przeczytać”:
/„Biali hetero mężczyźni niszczą świat”; „Osoby czarnoskóre są lepsze od białych”; „Islam to religia pokoju, która powinna zdominować świat”; „Stwierdzenie, że płcie są dwie, to transfobia”; „Autyzm to supermoc, a ludzie bez autyzmu są gorsi”; „Jakie są Twoje zaimki? Ja jestem ono/jeno”; „Dobrostan zwierząt jest ważniejszy niż ludzi”; „Rodzenie dzieci to zło, egoizm i niszczenie przyrody. Ludzie mający dzieci są źli”; „Musimy być inkluzywni i różnorodni. Każdego, kto się z nami nie zgadza, uznamy za osobę złej woli i ją wykluczymy”; „Zachód jest zły, zepsuty i moralnie upadły” – znacie tego typu hasła i narracje? Są one typowe dla wyznawców ideologii woke.
Ideologia woke jest zespołem poglądów łączących:
(a) postmodernistyczny relatywizm: „wszystko jest względne”, „prawda nie istnieje”, „nic nie ma granic”;
(b) kult ofiar: robienie ofiary z siebie lub jakiejś grupy, aby zwrócić uwagę i zyskać przywileje, lub poszukiwanie ofiar i prawdziwych czy domniemanych oprawców, żeby odgrywać rolę wybawcy;
(c) politykę tożsamości: dzielenie ludzi na zwalczające się grupy tożsamościowe w hierarchii tego, kto ma „gorzej” i kto jest mniej „uprzywilejowany”;
(d) niechęć do ideałów oświecenia: logicznego myślenia, racjonalizmu, humanizmu, uczciwego i w miarę możliwości obiektywnego rozstrzygania sporów bez uciekania się do przemocy, klasycznie rozumianego liberalizmu;
(e) stosowanie „społecznej przemocy”, zwłaszcza pod postacią kultury anulowania (ang. cancel culture), a więc agresywnego ostracyzmu społecznego, nękania, pozbawiania ludzi pracy, jeśli mają odmienne poglądy od zwolenników woke./
Vivek Ramaswany w Woke, S.A. przytacza w pewnym momencie rozważań o koncepcie woke, inną książkę, zatytułowaną Cyniczne teorie, w której podtytule czytamy: O tym, jak aktywizm akademicki sprawił, że wszystko kręci się wokół rasy, płci i tożsamości – i dlaczego to szkodzi każdemu z nas. Dlaczego Ramaswamy przywołuje akurat ten tytuł? Zajrzyjmy na stronę 212 w Woke, S.A.:
/W tym, co zostało nazwane „Sprawą Grievance Studies”, trio liberalnych naukowców, Helen Pluckrose, Peter Boghossian i James Lindsay z powodzeniem opublikowało kilka celowo absurdalnych prac naukowych w recenzowanych czasopismach z takich dziedzin jak kulturoznawstwo, queer studies, fat studies, race and gender studies i tak dalej. Wśród najciekawszych artykułów znalazł się jeden – wykorzystujący obserwacje z psich parków do pokazania, że psy uczestniczą w kulturze gwałtu – artykuł dowodzący, że mężczyźni mogą ograniczyć zjawisko transfobii, penetrując się analnie seks zabawkami oraz wersja Mein Kampf napisana feministycznym żargonem. Trio miało jeszcze wiele podobnych artykułów do zrecenzowania; cała farsa zakończyła się dopiero po ujawnieniu jej przez dziennikarzy „The Wall Street Journal”.
Mamy zatem nie tylko hipokryzję korporacji w promowaniu tak zwanych progresywnych ruchów czy konceptów społecznych, ale też obezwładniający cynizm w kreowaniu świata pozornie i ułudnie określanego przez tolerancję i akceptację. O destrukcyjnym absurdzie takiego myślenia mówi Katarzyna Szumlewicz w wywiadzie z Łukaszem Sakowskim:
Mamy więc u wyznawców łołku (woke) tropienie relacji władzy, które są całkowicie subiektywne: mieszczą się w słowach, spojrzeniach, domniemanych myślach i uczuciach, hierarchiach dyskursywnych. Jako utopia woke oznacza przewrót, w którym klasyczne sposoby rozumienia świata zostały wypalone do ziemi, bez żadnej alternatywy. Na przykład definicja kobiety to dla łołku „każda osoba identyfikująca się jako kobieta”. Nie jest to obiektywna definicja, tylko idem per idem albo ignorum per ignorum. Pojęcie krzywdy zaś dla wzmożeńców (przebudzonych) wynika nie z obiektywnych, empirycznych przesłanek, lecz tego, że ktoś poczuł się urażony, a raczej że deklaruje, że tak się poczuł/ (za: to tylko teoria).
Kontynuacja za tydzień.
Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:
Woke S.A. Kulisy amerykańskiego przekrętu sprawiedliwości społecznej, Vivek Ramaswamy, wyd. WEI, Warszawa 2023
Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com