Wokół polskich lat 70. XX wieku i rządów Edwarda Gierka narosło wiele mitów. Jedni chcą widzieć w czwartym I sekretarzu KC PZPR nieudacznika i głównego sprawcę gospodarczych problemów Polski, inni zaś ludowego bohatera, dobrego gospodarza i jednego z najlepszych przywódców państwa w historii najnowszej. Jak było jednak w rzeczywistości?
Kariera polityczna Edwarda Gierka przebiegała nieco inaczej niż rządzących przed nim polskich komunistów. Nie był on przedwojennym członkiem Komunistycznej Partii Polski, nie uczył się w szkołach Kominternu, nie przeszedł przez sanacyjne więzienia i czystkę stalinowską, nie spędził II wojny światowej w okupowanym kraju lub w ZSRR, skąd przybyłby wraz z Armią Czerwoną. Przyszły I sekretarz większość okresu przedwojennego spędził na emigracji zarobkowej na Zachodzie Europy – we Francji i Belgii – gdzie pracował jako górnik. Tam związał się z komunistami, nieco jednak innymi niż ci radzieccy. Tam spędził okupację i zaczął działalność polityczną, stając się jednym z liderów Polonii belgijskiej. Jako taki „młody zdolny partyjniak” pod koniec lat 40. wrócił do Polski, robiąc karierę w aparacie partyjnym.
Po szczeblach hierarchii w PZPR piął się w klasyczny sposób, angażując się w stalinizm i awansując w okresie odwilży. Znalazł się w Poznaniu w czerwcu 1956 roku, gdy robotnicy zbuntowali się przeciwko komunistom, a w czasie przełomu październikowego tego roku był członkiem Biura Politycznego. Wkrótce jednak otrzymał stanowisko, które stało się dla niego trampoliną dla kariery – został przywódcą partii na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim. Jako Zagłębiak i były górnik dobrze znał tamte rejony, potrafił też zjednywać sobie ludzi i załatwiać konkretne sprawy. W czasach jego gospodarzenia w regionie w istotny sposób udało się poprawić poziom życia mieszkańców – inwestowano w infrastrukturę, zabezpieczenia socjalne, kulturę i zaopatrzenie. Dużą rolę odegrała w tym pozycja Śląska w gospodarce PRL, to w tym regionie bowiem znajdowały się kopalnie, huty i inne zakłady przemysłowe, które napędzały ekonomię i produkowały na eksport. Sam Gierek potrafił zaś zbudować sojusze i patronować pożytecznym społecznie inicjatywom.
W ten sposób w drugiej połowie lat 60. I sekretarz z Katowic stał się kandydatem na następcę Władysława Gomułki w Komitecie Centralnym. „Wiesław” był już coraz starszy, apodyktyczny i nie rozumiał potrzeb społecznych, Gierek natomiast stawał się nadzieją tych aparatczyków, którzy mniej wierzyli w ideologię, więcej zaś w „menadżeryzm” i wygodne życie. Gdy w grudniu 1970 roku podwyżki cen podstawowych produktów, protesty robotnicze na Wybrzeżu i ich brutalna pacyfikacja zmiotły ze sceny politycznej Gomułkę, Edward Gierek stanął na czele partii komunistycznej i państwa i zaczął wprowadzać swoją nową politykę.
Sprzyjało jej polityczne odprężenie w relacjach Wschód-Zachód oraz korzystna koniunktura gospodarcza. Ważnym jej elementem była korzystna sytuacja na rynkach kredytowych – pożyczki w zachodnich bankach były tanie, zaś zadłużenie Polski po latach gomułkowskiej samowystarczalności niewielkie. Strajki grudniowe pokazały komunistom, że podstawą trwania systemu jest poprawa stopy życiowej ludności, której nie udałoby się osiągnąć bez poprawy sytuacji gospodarczej kraju. Wyzwaniem było też wejście na rynek pracy całego pokolenia powojennego baby boomu, dla którego należało znaleźć zatrudnienie czy mieszkania. Radykalnego skoku rozwojowego nie dało się osiągnąć bez zdobycia środków na inwestycje. Stąd też pomysł na sfinansowanie ich z pożyczek zagranicznych.
Pomysł kierownictwa gierkowskiego był prosty i przynajmniej w teorii niegłupi. Zagraniczne pożyczki miały sfinansować nowe inwestycje, sprowadzić do Polski zachodnie licencje, pozwolić rozruszać gospodarkę i poprawić zaopatrzenie na rynkach. Zastrzyk finansowy miał poprawić produkcję przemysłową i zwiększyć eksport do strefy dolarowej. Zarobione pieniądze miały być dalej inwestowane, przeznaczane na poprawę stopy życiowej i spłatę kredytów.
Program ten wyrażono popularnym sloganem „Żeby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej”. I rzeczywiście, w latach 1971-1974 sytuacja w kraju znacząco się poprawiła. Ruszyły liczne inwestycje, w których zatrudnienie znaleźli młodzi ludzie wchodzący na rynek pracy. Dzięki pożyczkom i dobrym plonom poprawił się poziom zaopatrzenia, a pensje rok do roku wzrastały (przy zamrożonych na poziomie sprzed 1970 roku cenach). Wydawało się, że PRL czeka świetlana przyszłość.
Niestety, praktyka pokazała coś zupełnie innego. Za wzrostem płac nie poszedł wzrost wydajności, co więcej – raczej źle zarządzane fabryki z powodu słabej jakości wcale nie produkowały towarów eksportowych. Powiązanie z Zachodem napędzało nowe koszty, gdyż trzeba było za dolary kupować komponenty. Inwestycje były przeszarżowane, bo przy ich planowaniu zaspokajano także potrzeby lokalnych ogniw władzy, które dążyły do budowy nowych fabryk, nawet jeśli nie były one opłacalne. Co gorsza, wzrost płac doprowadził do pojawienia się dużej ilości pieniądza, którego nie było gdzie wydać – co wiązało się z pustymi półkami i pogorszeniem nastrojów. Podwyżka cen w czerwcu 1976 roku wywołała robotniczy bunt w Radomiu, Ursusie i Płocku, a „manewr gospodarczy” zamiast poprawy przyniósł dalsze pogorszenie sytuacji. Gospodarka, mimo pewnych cząstkowych sukcesów, zaczęła pogrążać się w kryzysie. Współodpowiedzialność za to ponosił Edward Gierek, niezdolny do autentycznej reformy systemu.
Tomasz Leszkowicz