Powieść szpiegowska nigdy się nie starzeje i zawsze trzyma formę. Przeżyła wprawdzie swoisty dramat w momencie upadku Muru Berlińskiego, ale szybko wróciła do normy i trzyma nas dalej w nieustannym napięciu. Trudno jest sobie już nawet wyobrazić rzeczywistość kultury popularnej bez takich postaci jak James Bond czy George Smiley.
Tradycyjne, powojenne szpiegowanie było „rozdarte” w sposób oczywisty na to, co sowieckie i na resztę świata. Literacki zestaw agentur był zatem swoiście przewidywalny i określony. Wiadomo było, że super agent Jej Królewskiej Mości zawsze jest górą, dokonuje cudów odwagi, jest nadzwyczajnie inteligentny i zbiegiem niezwyczajnych okoliczności pokazuje cywilizowanemu światu „kto tu rządzi”. Przypomnę dla porządku, iż mówi się, że pierwowzorem dla super towarzyszki super agenta w pierwszej powieści Iana Fleminga, czyli dla VesperLynd, była Krystyna Skarbek. To jej fascynująca historia życiajest tematem wielu publikacji, które ukazały się ostatnio w dużej ilości. Przypomnieć tylko trzeba takie książki, jak: „Kobieta szpieg”, „Wojna moja miłość” czy „Krystyna Skarbek – królowa podziemia”. Jej życie jest modelowym przykładem agentki pracującej jeśli nie na trzy, to z całą pewnością na dwa fronty, co było od zawsze intrygującym pretekstem do budowania, przyprawiającej o dreszcze, fabuły powieści szpiegowskiej, czy thrillera politycznego, w ogóle.
Jasna i klarowna wizja świata powieści szpiegowskiej rozpadła się w momencie, gdy runął zimnowojenny porządek polityczny. Koncepty literackie Johna le Carrego, Fredericka Forsytha, Josepha Kanona, Alana Fursta czy OlenaSteinhauera musiały zostać uzupełnione i przemodelowane przez to, co „tu i teraz”. Starsi i młodsi twórcy literatury szpiegowskiej / politycznej musieli odnaleźć się w świecie znacznie bardziej skomplikowanym i niejednoznacznym. To już nie tylko wojna kultur i strategii politycznych, to przede wszystkim krucjata religijna, fundamentalizm, terroryzm, wojny narkotykowe, polityczna korupcja i diabelskie poczynania światowych korporacji – jednym słowem – rzeczy i sprawy do tej pory niewyobrażalne dla zwykłego czytelnika osadzonego w strukturze wyobrażeń zbudowanych przez demokrację (kulturę) świata Zachodu. Bo jakże inaczej tłumaczyć sobie testowanie leków na nieświadomych tego, biednych Afrykańczykach, czy masowe morderstwa inspirowane przez ponadnarodowe kartele narkotykowe?
W bardzo ciekawej dyskusji, jaka miała ostatnio miejsce w księgarni „57th Street Books” w związku z publikacjąnowej powieści szpiegowskiej Davida Kruglera „The Dead don’t Bleed”, której akcja rozgrywa się tuż po wojnie w Waszyngtonie, dyskutowano „zaawansowane technologie” używane w literackim szpiegowaniu i agenturze. Jest to zresztą niesamowite, jak bardzo, a przecież niezauważalnie, zmieniliśmy gadżety wszelkiej maści szpiegom i agentom. Coś takiego jak satelitarne zdjęcia, łączność komórkowa czy posługiwanie się kodowaniem w popularnych portalach społecznościowych oraz użycie internetu w lokalizowaniu danych potrzebnych do prowadzenia akcji przez tajne agencje rządowe czy przestępcze, a także hakerskie włamania do systemów bankowych i wszelkich innych baz danych, stały się „oczywistą oczywistością”. Czy można sobie wyobrazić agenta tajnych służb jakiegokolwiek kraju świata bez telefonu komórkowego i komputera? Nie ma takiej możliwości!
Zmienia się rzeczywistość wokół nas, a z nią zmienia się powieść szpiegowska. Autorzy przechodzą samych siebie w takim konstruowaniu opowieści, by nie tylko trzymała nas w nieustannym napięciu, ale też przyprawiała o dreszcze. W końcu stąd wziął się termin dreszczowiec / thriller.
Jednym z najlepszych, ostatnio wydanych, thrillerów szpiegowskich „nowej generacji” jest powieść T. Hayesa „Pielgrzym”. Jak napisano o niej w jednej z recenzji:
„Pielgrzym” to kryptonim człowieka, który oficjalnie nie istnieje. Dawniej dowodził tajnym wydziałem wewnętrznym amerykańskiego wywiadu. Zanim wycofał się ze służby i zniknął, zawarł swe zawodowe doświadczenie w niezrównanej książce na temat technik śledczych. Nie przewidział jednak, że posłuży ona jako podręcznik mordercy…
Młoda kobieta zamordowana w podrzędnym hotelu na Manhattanie. Mężczyzna publicznie ścięty w Arabii Saudyjskiej. Oczy skradzione żywemu człowiekowi pracującemu w tajnym syryjskim laboratorium badawczym. Dymiące ludzkie szczątki na zboczu góry w Hindukuszu. Spisek, którego sednem jest przerażająca zbrodnia przeciwko ludzkości. Jedna nić, która łączy wszystkie te sprawy. Jeden człowiek, który podejmie wyzwanie. Pielgrzym.
Czy można sobie wyobrazić większe stężenie sensacji? Pewnie tak, ale Terry Hayes wprawia nas i tak w absolutny stupor poznawczy i bezwład umysłowy, powodowany strachem i pytaniem: naprawdę? Otóż nie wiadomo, czy /naprawdę/, ale z pewnością /prawdopodobnie/.
Rzecz jest paradoksalnie mało oryginalna i cały jej koncept zasadza się na pomyśle biologicznego ataku terrorystycznego, który ma uderzyć w Stany Zjednoczone. Niby nic nowego, ale konstrukcja całości przyprawia rzeczywiście o dreszcze i podskórną bojaźń. Akcja toczy się głównie w Turcji, a jak wiadomo (czy też nie wiadomo), tamtejsze realia polityczne i społeczne są dosyć odmienne i znacznie bardziej skomplikowane, niż nam by się to mogło wydawać. Turcja to zresztątylko baza do przerzucania opowiadanych wydarzeń w różne rejony świata, od Stanów, przez Arabię Saudyjską po kraje Biskiego Wschodu. Powieść jest specyficznie urozmaicona. Mamy w niej niepełnosprawne dziecko, policjantkę, która ma dziecko, ale nie jest jego matką, super bogacza – miliardera, dwie lesbijki i masażystę – erotomana, no i oczywiście mamy także, a może przede wszystkim super terrorystę, który cechami ciała i charakteru jest negatywnym odbiciem ponad doskonałej sylwetki agenta USA, z którym toczy walkę na śmierć i życie. Konstrukcja powieści osadzona jest na paru dochodzeniach i jest nie tylko wielowątkowa, ale też wielokierunkowa. Jak widać zatem, niewiele i jednocześnie wszystko, zmieniło się w tym, co stanowi tworzywo i tkankę powieści szpiegowskiej/politycznej. Mamy już nie tylko Wschód i Zachód walczące o prymat w świecie za pomocą swych genialnych super agentów (prawie niemożliwych do pokonania herosów), bo ci ostatni (ciągle genialni i heroiczni) muszą teraz zmagać się z nowymi wyzwaniami i terenami działania. Już nie tylko USA, Rosja, kraje postsowieckie czy Europa Zachodnia, ale także Chiny, Bliski i Daleki Wschód orazAmeryka Łacińska. Już nie tylko szpiegowanie militarnych, zbrojeniowych czy technologicznych nowości, ale głównym celem szpiegowskich poczynań jest teraz zapobieżenie atakom terrorystycznym. Nowa powieść szpiegowska pokazuje również niebywałe powiązania władzy ze światem przestępczym, korupcję polityków i bezwzględność świata przestępczego, głównie związanego z handlem bronią i narkotykami. Znakomicie jest to widoczne w innym, zupełnie nadzwyczajnym, kryminale politycznym zatytułowanym „Skorumpowani”, którego autor, Meksykańczyk, Jorge Zepeda Patterson, kreuje niesamowity obraz współczesnego Mexico City.
Kontynuacja w przyszłym tygodniu.
Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com