----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

16 stycznia 2024

Udostępnij znajomym:

„ […] to niewidzialne w widzialnym sprawia że to, co widzialne istnieje, ale ze wszystkiego, co istnieje, tylko w człowieku niewidzialne w widzialnym jest blisko spokrewnione z niewidzialnym we wszystkim innym" (Drugie imię)

Jest ponoć raczej coś niż nic. Ale jeśli rzeczywiście jest raczej coś niż nic, to jak to „coś” jest? Pytanie, które stawia nas nieustannie w nieograniczonym i niepewnym horyzoncie nieokreśloności, począwszy od Parmenidesa, poprzez Leibniza do Heideggera i Wittgensteina. Bo skoro jest raczej coś niż nic – to dlaczego to „coś” nam się wymyka, umykając naszym zmysłom?

/Słynne pytanie Leibniza należałoby sformułować w sposób bardziej precyzyjny: Dlaczego istnieje raczej Byt niż Niebyt ( totalna nicość )? Gottfried Wilhelm Leibniz nie był pierwszym filozofem, który sformułował ten problem. Odpowiedź na to pytanie pojawiła się już na długo przed Leibnizem. Odpowiedź na nie jest zdumiewająco prosta. W jednym zdaniu można ująć ją tak: Dlatego, że Niebyt nie stanowi ontologicznej alternatywy dla Bytu. Parafrazując antycznego greckiego filozofa Parmenidesa odpowiedź można wtedy zawrzeć w dwóch zdaniach: Dlatego, że wszystko to, co istnieje [czyli ontologiczny Byt], to jest, a wszystko to, co nie istnieje [czyli ontologiczny Niebyt - totalna nicość ], tego nie ma. Byt jest, a Niebytu nie ma. I z tej to prostej przyczyny istnieje właśnie Byt zamiast Niebytu. Dlaczego Niebytu nie ma? Bo gdyby był, to byłby wtedy już jakąś formą Bytu. Być, to może tylko ontologiczny Byt, bo ontologiczny Niebyt, z definicji, nie istnieje. To takie proste./ (za: Tezeusz.pl)

Jon Fosse mówi o tym nieustannie w Drugim imieniu, ale rzec jasna nie konkludując niczego wprost i jednoznacznie. Pozwala nam zajrzeć w szczeliny istnienia pozornie banalnej codzienności, w powiewie słów niekoniecznie skrzydlatych, a w gruncie rzeczy zdecydowanie pozbawionych skrzydeł, bo skupionych na tym, co tu i teraz. Słowa płyną, pozostawiając nam wrażenie strumienia świadomości, który jest przecież doświadczeniem wspólnym każdemu z nas. Wystarczy na moment zajrzeć w siebie, by przekonać się, jak trudno stanąć obok owego strumienia, nawet gdy medytujemy.

Fosse, jakby wszystko nie było już ze swej natury wystarczająco skomplikowane, każe nam przedzierać się dodatkowo przez dwa strumienie, dwu postaci, które niby są jednym, a przecież nie są. Ta dwoistość głównej postaci (głównych postaci: ego i alter ego) sprawia, że rzeczywistość tekstu Drugiego imienia wymyka się naszemu utartemu, zwykłemu sposobowi postrzegania świata przedstawionego.

„Jon Fosse opowiada historię dwóch mężczyzn o tych samych imionach, Asle. Obydwaj są artystami. Pierwszy z nich, owdowiały malarz, utrzymuje się ze sprzedaży swoich prac. Co roku organizuje wystawę obrazów w Bjørgvin. Tam chętnie kupują je lokalni mieszkańcy. Mężczyzna rzucił picie, stał się głęboko wierzący. Bez wątpienia odniósł sukces.

Drugi Asle mieszka w Bjørgvin. Jemu do sukcesu daleko. Jego postać wydaje się niczym alter ego pierwszego z mężczyzn. Bohaterowie Fossego wiodą odrębne życia. Życia niepełne”. (za: Anna Rychlicka-Karbowska)

Scena rejestracji chorego Aslego w szpitalu przez drugiego Aslego, idealnie pokazuje ową niejasną i skomplikowaną zależność między tymi dwiema postaciami:

„...ale jestem tylko przyjacielem, i że to ja zawiozłem go na Pogotowie, mówię

Ale czy on ma rodzinę? mówi ona

Tak, ale mieszka sam, mówię

i mówię, że jest dwukrotnie rozwiedziony i że nikt, żadna z byłych żon ani z dzieci nie mieszka w Bjørgvin, ale on ma psa, a jego pies został sam w mieszkaniu, a nie może być sam, a ona kiwa głową i mówi, że jest rozwiedziony, aha, i ma troje dzieci, aha

Rozwiedziony dwa razy, mówię

Troje dzieci, mówię” (s. 137-138)

Owe dwa, a może trzy żywota (jest przecież też Åsleik i jego znaczący współudział w codzienności Aslego), nie do końca oczywiste w swej odrębności, konstruują opowieść w poszukiwaniu sensu, który przeczuwamy w jakiś niewytłumaczalny sposób. Ów ukryty, czy raczej umykający, sens jest w istocie tym, co stanowi o przedmiocie powieści Fossego. A co stanowi o tym sensie?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, warto zajrzeć w biografię Jona Fossego:

/Przejście na katolicyzm w 2012 roku, całkowite zerwanie z piciem alkoholu i pozostawienie wcześniejszych fascynacji marksizmem i ateizmem zawdzięcza Fosse Mistrzowi Ekhartowi. Od niego uczył się godzenia sprzeczności: czarne światło, świetlista ciemność, wszechmocna słabość. Opowiadając o swoim chrześcijaństwie buntuje się przeciw dogmatycznemu podchodzeniu do wiary, a bohater jego „Septologii” zadaje sobie pytanie: „dlaczego chrzest ma być niezbędny do zbawienia? Czy Bóg nie może robić tego, co chce? Bo skoro jest wszechmogący, to chyba od Jego woli zależy, że jedni mają zostać ochrzczeni, a drudzy nie? Nie, to głupota, jaką jest wiara w niezbędność chrztu do zbawienia./ (za: Wojciech Żmudziński, w: Deon.pl)

Drugie imię to tekst stawiający, niekoniecznie fundamentalne, pytania o sposób naszego bycia. Jest ich u Fossego mnóstwo i mają wiele różnych źródeł. Wszystkie natomiast mają służyć przybliżeniu tego, czego nie możemy zobaczyć w pełnym świetle, bo jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, jest to dla nas niemożliwe.

/Fosse nie uważa pisania za formę wyrażania siebie. Twórczość jest dla niego aktem przekształcania rzeczywistości, uciekaniem od siebie, by zagłębić się w tajemnicę. Pozwala zwykłym wydarzeniom szybować w wielką niewiadomą, dodaje skrzydeł temu, co przyziemne, zwyczajne. Odnajduje światło w tym, co ciemne i wydobywa piękno z tego, co uchodzi za niewłaściwe i złe. Z jednego statycznego obrazu tworzy całe historie. Dwie krzyżujące się linie, jeden nietypowy kolor lub błysk, stają się pretekstem do podróży w głąb siebie. Kocha modlitwę, która sprawia, że człowiek jaśnieje, „jakby nagle wypadł z tego złego świata i trafił w przedświt spokoju, ciszy, światła, tak, świetlistej ciemności”, tajemnicy nie do ogarnięcia./ (tamże)

Postać inspirująca ten koncept to wspomniany Mistrz Eckhart, którego myśl, określana zresztą jako heretycka, sytuuje sens tego, co niepoznawalne w tak zwanej religii serca. Postać Mistrza Eckharta otwiera tekst Drugiego imienia, Jona Fossego na mistyczny wymiar tego tekstu. W jaki sposób?

/Jeden z największych apofatyków, XIV-wieczny mistyk Eckhart von Hochheim – o którym tegoroczny literacki noblista powie, że wywarł na jego twórczość największy wpływ – konsekwentnie przestrzega, że Bóg (Jon Fosse woli skromniejsze określenie: logos) „nie jest tym ani tamtym”, tzn. nie jest niczym, o czym moglibyście myśleć, że jest. Ile zatem warte jest to, co możemy sobie przekazać w słowach? Parafrazując Tomasza z Akwinu: po co nam ta cała młócka? Być może w dobrej literaturze – jak chce Fosse – najważniejsze jest milczenie?/ (za: M. Ochędowska, Mówić bez przerwy, w: dwutygodnik.pl)

Co to znaczy „apofatyzm” i co się kryje za tym terminem?

Kontynuacja za tydzień.

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:
Drugie imię, Septologia 1-2, Jon Fosse, wyd. ArtRage, 2023, s. 291.

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor