„Kiedy wreszcie dobro zwycięży?
Kiedy weźmie całą ludzkość pod swoje dobre skrzydła? Kiedy?
- pisała I. Sendlerowa w liście do przyjaciółki”. (s.416)
Nie ma większych problemów, by udowodnić banalność zła. Jest natomiast znacząco trudniej przeprowadzić dowód na banalność dobra. Dlaczego tak się dzieje? Czytając najnowszą książkę Anny Bikont zatytułowaną „Sendlerowa w ukryciu” doznajemy swoistego objawienia w zatrwożeniu. Zło wydaje się nie być jedynie brakiem dobra. Ono jest mimo wszystko i wydaje się istnieć bez związku z innymi kategoriami. Przypomnijmy o eksperymencie Stanleya Milgrama, wcześniejszym o dekadę od Zimbardo, który pokazał, że Lucyfer jest w każdym z nas. /Kiedy autorytet mówi: musisz zaaplikować porażenie prądem nieznanemu człowiekowi, to aż 63 procent badanych aplikuje najwyższe napięcie, jakie jest na skali – 450 woltów! Gdyby nie fakt, że w przewodach nie płynął prąd, ciało aktora, który grał ofiarę, uległoby zwęgleniu.
Co różniło te 63 procent gotowych zwęglić człowieka dla swojego wodza od pozostałych?
– Nic. Testy i badania nie wykazały żadnych różnic osobowości. Chcielibyśmy znać jakiś jeden czynnik, który o tym decyduje, ale – jak pokazał Zimbardo – takiego jednego czynnika nie ma. Wyzwalaczem jest sytuacja i jej moc. Również moc propagandy wykorzystywanej przez autorytet. (Lucyfer w każdym z nas, M. Jamkowski rozmawia z Konradem Maje, Newsweek, nr 21/2016)
Zło jest, jakimś przedziwnym trafem, bardziej oczywiste i znacznie łatwiej nam pokazać diaboliczny aspekt natury ludzkiej, aniżeli wskazać, czy zachwycać się człowiekiem, jako istotą emanującą dobro. Pozostajemy zatem ciągle w powiewie wielokrotnie już stawianego pytania:
- kim jest człowiek heroiczny, ale jeśli już jest, to w jaki sposób i na ile?
Jeśli przyjrzymy się życiu Ireny Sendlerowej, ikonie heroizmu i nadzwyczajnego bohaterstwa, stajemy z jednej strony w zachwyceniu, ale tuż obok czai się zadziwienie. Biografia Sendlerowej napisana przez Annę Bikont stawia nas bowiem w sytuacji odległej od mitomańskiego mówienia o ludziach nadzwyczajnych. Sendlerowa ukazana w książce Bikont to postać heroiczna w specyficznym odwróceniu. Dlaczego? Mówi o tym sama Sendlerowa:
„Po wielu latach zapytano ją, czy ratując Żydów w czasie drugiej wojny światowej, działała z pobudek religijnych. – Nie. Działałam z potrzeby serca. A gdy pewien dziennikarz niemiecki zapytał ją czy z równym poświęceniem w czasie wojny ratowałaby dzieci niemieckie, odpowiedziała: - Oczywiście. W audycji radiowej na pytanie Bogny Kaniewskiej, co w życiu człowieka jest najważniejsze, usłyszeliśmy: - miłość, tolerancja i pokora.” (s.325, w; Matka dzieci holocaustu)
Kim zatem jest człowiek heroiczny? Na ile postacią heroiczną była Irena Sendlerowa?
Odpowiedź jest z wielu względów rozczarowująca, bo nie niesie w sobie żadnej pewności, żadnej struktury, żadnego wzoru do powielania, żadnej pomnikowej jednoznaczności i żadnej lukrowanej wersji hagiograficznego kiczu. Można być heroicznym z pełnym uprzymiotnikowaniem tej kategorii: odważnym, bezinteresownym, roztropnym, wytrwałym, dobrym, szlachetnym, wspaniałomyślnym. I można jednocześnie być rozczarowanym. Heroiczna Sendlerowa dokonywała cudów heroizmu w czasie wojny, ale gdy przyszyło jej podsumować swe życie pisze:
/[…] zajaśniało w moim dość mrocznym życiu (po otrzymaniu listu od Wandy Rotenberg). A dlaczego mrocznym? Bo właściwie wszystko mnie w życiu zawiodło!!! Te moje młodzieńcze, pełne humanitaryzmu ideały legły w gruzach i to 2 razy (1 raz to PPS, a 2 - to „Solidarność”) – i życie rodzinne (2 b. nieudane małżeństwa).
Teraz- u schyłku życia - robię „rachunek sumienia” przed samą sobą, doszukując się przede wszystkim winy swojej. I o ile w sprawach społeczno-politycznych nie mogę uznać swoich win – bo przecież hasła i wielkie idee PPS były piękne, zdaje mi się, że moja droga obrana w latach młodzieńczych byłą słuszna, to potem, po roku 1945, widoczna jest wielka wina niedostrzeżenia wśród pięknych haseł – ponurej, jakże mrocznej prawdy!
Ta ślepota moja, jak i wielu innych – to ciężka wina. Oczywiście, można znaleźć wiele argumentów usprawiedliwiających akceptację tego stanu rzeczy – ale po analizie głębokiej – trzeba uznać swoje winy.
W sprawach rodzinnych – to już jasno widzę swoje wielkie, wielkie winy. Tak więc dziś, rozpamiętując całe życie, musi ono wypaść 100% na niekorzyść. Do tego ww. dochodzi żal moich dzieci o to, że wg ich pamięci nigdy za ich dziecinnych lat nie było mnie w domu, teraz, kiedy mają – Janka 44 lata, a Adam 40 – pamiętają samo zło – „Całe dnie patrzyliśmy w okno – czy nie wracasz do nas, do domu, ale ciebie nie było!!!”. I oni nigdy mnie, np. dziś, nie pocałują, bo mówią: „Teraz chcesz nas całować – a gdzie byłaś?? Jak myśmy byli mali i czekaliśmy na twe pocałunki?? – to ty byłaś na rozmaitych zebraniach?”. Tak więc znikąd ani krztyny ukojenia!!! (z: korespondencja z Wandą Rotenberg; s.334/335)
Kim zatem jest człowiek heroiczny? Na ile postacią heroiczną była Irena Sendlerowa?
Wydaje się, że postać Sendlerowej przeczy tezie o oczywistej banalności zła i nadzwyczajnie nieoczywistej banalności dobra. To zaprzeczanie opiera się na paru przesłankach:
- mimo powszechnemu przyzwoleniu na zło, Sendlerowa działała wbrew nakazom, wbrew powszechnemu przyzwoleniu na zabijanie
- ryzykowała życie dla tych, których często nawet nie znała
- działała wraz z grupą sobie podobnych osób
- była bezwzględne przekonana o konieczności tego, co robiła
- absolutnie nie działała z pobudek motywowanych religijnie
- poświęciła swe życie prywatne dla sprawy
- wierzyła gorąco w świeckie idee społeczne
- zawsze pomagała (czynnie) biednym i odrzuconym
- traktowała swe życie, jako misję w służbie swych społecznikowskich przekonań
- ratowała życie innym z pełną determinacją mino, że groziła jej za to śmierć
Jeśli spojrzymy na tych parę przesłanek składających się na heroiczny wymiar postaci Sendlerowej, to trudno oprzeć się sugestii, że wszystkie one zamykają się w kategorii ideowości. Wydaje się, że to właśnie bycie ideowym pozwala zaistnieć dobru. Co stanowi o tej kategorii? Co jest ideą, która pozwoliła Sendlerowej uratować tych odrzuconych, poniżonych i odartych ze wszystkich praw?
Przypomnijmy jeszcze raz jej własne słowa:
„Po wielu latach zapytano ją, czy ratując Żydów w czasie drugiej wojny światowej, działała z pobudek religijnych. – Nie. Działałam z potrzeby serca. A gdy pewien dziennikarz niemiecki zapytał ją czy z równym poświęceniem w czasie wojny ratowałaby dzieci niemieckie, odpowiedziała: - Oczywiście. W audycji radiowej na pytanie Bogny Kaniewskiej, co w życiu człowieka jest najważniejsze, usłyszeliśmy: - miłość, tolerancja i pokora.” (s.325, w; Matka dzieci holocaustu)
Czy rzeczywiście: miłość, tolerancja i pokora to kategorie wystarczające do zaistnienia postawy heroicznej? Postać Jana Dobraczyńskiego, z którym Sendlerowa współpracowała w organizacji, stawia te sugestie w istotnym zwątpieniu. Jego „działania, które wymagały ofiarności i odwagi, nie wpłynęły trwalej na rewizję poglądów, żywionych od najwcześniejszych lat. […] Pełne poświęcenia czyny heroiczne nie świadczyły o porzuceniu antysemickiej ideologii…” (s. 363)/
- kim zatem jest człowiek heroiczny, ale jeśli już jest, to w jaki sposób i na ile?
Zbyszek Kruczalak