„…świat przypomina bączka,
który musi się kręcić, żeby nie upaść.”
Coś w tym szaleństwie musi być, bo mimo iż zgadzamy się co do jego istoty, to przecież nie robimy prawie nic, by się z tego zaklętego koła w jakiś sposób wydostać. Nakręcamy bezmyślnie owego bąka z całej siły, nawet jeśli przeczuwamy, że cały ten ruch to jedynie przerzucanie pustego w próżne. Tańczymy tak, jak zagrają nam ponadnarodowe, ponad normalnie bogate korporacje, które nie boją się już niczego, ani nikogo. Jedyny ich problem polega na obawie, że nie będą w stanie wydać zgromadzonych na swoich kontach, ulokowanych w tak zwanych rajach podatkowych, gigantycznych wręcz pieniędzy, z tego prostego powodu, że nie wiedzą, w jakim kierunku podąży świat. Wydaje się zresztą, że nikt co do tego nie ma jeszcze jasności:
„W świecie ogarniętym kryzysem, który z właściwą globalizacji logiką totalnej konkurencji wydaje się pędzić na oślep tak, że nikt, ani szefowie wielkich mocarstw, ani prezesi międzynarodowych koncernów, nie jest w stanie uchwycić jego kursu, filozofia z pewnością budzi rosnące zainteresowanie, a być może również nadzieję na odnalezienie jakiś punktów odniesienia i sensu naszego istnienia.
Pragnienie, żeby wyrwać się z sytuacji, w której czujemy się, że zostaliśmy wydziedziczeni z własnego przeznaczenia, jest tym bardziej silne, że tradycyjne ideały, wielkie teksty (duchowe, patriotyczne czy rewolucyjne), które inspirowały nas w kierowaniu naszym życiem i sublimowaniu go, skonfrontowane z rzeczywistością, na którą nie mają już żadnego wpływu, w dużej mierze straciły moc przekopywania”. (Filozofia- najpiękniejsza historia, z przedmowy)
Ucieczka w filozofię jest jednym z możliwych sposobów ratunku od szaleństwa współczesności, które polega przecież na załamaniu się określonych i ustalonych paradygmatów takich struktur jak państwo czy demokracja. Walą się one na łeb i szyję z tej prostej przyczyny, że wyczerpały się ich możliwości rozwojowe i procesy samo naprawy. Akurat tak się fatalnie złożyło, że ten czas przesilenia trafił na nas. Dzięki bogu, a w zasadzie dzięki wyjątkowo utalentowanym jednostkom, mamy filozofię, której istotą jest uczenie myślenia, a jest to przecież warunek konieczny do sensownego istnienia. Powtórzmy po raz kolejny:
Szukanie sensu życia jest naszym obowiązkiem. „Żyć to musieć określać sens swego istnienia” napisał profesor Gadacz w książce „O ulotności życia”. Z tego obowiązku nikt nas nie zwolni i nikt nam tego sensu naszego własnego życia za nas nie znajdzie. Profesor otwiera swoją drugą książkę „O umiejętności życia” cytatem z Dialogów Seneki, który przecież miał na tyle odwagi, godności i wiary w swoje przekonania, że bez wahania podciął sobie żyły, gdy wymagała tego „sprawa honoru”, jest więc autorytetem, który swym życiem potwierdził głoszone poglądy:
„Człowiek zajęty najmniej jest zdatny do życia, ponieważ żadna umiejętność nie jest trudniejsza niż umiejętność życia. Biegłych w innych umiejętnościach jest wszędzie wielu, niektóre z nich nawet młodzi opanowali do tego stopnia, że i sami mogliby innych nauczać. Żyć jednak trzeba się uczyć przez całe życie, a czym zapewne jeszcze bardziej się zdziwisz, przez całe życie trzeba się uczyć umierać”.
I dalej Gadacz konkluduje za Platonem: „Warunkiem umiejętnego życia jest myślenie. Ono właśnie odróżnia człowieka od zwierząt. Dlatego ‘bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto’. Myśląc o życiu, możemy uczyć się go, gdyż na tę umiejętność nigdy nie jest za późno”.
Wydawałoby się, że jedna z najważniejszych konkluzji książki „Filozofia – najpiękniejsza historia”, do jakiej dochodzą autorzy Luc Ferry i Claude Capelier, ociera się o banał i powielenie tego, co już wielokrotnie było. Teza o mającej nadejść epoce miłości jest niepokojąco „nadszarpnięta”. Czy jednak rzeczywiście? Jak już pisałem autorzy wychodzą z założenia, że fundamentalny element budujący nowy wymiar nadchodzącej epoki ponowoczesnej, to świadomość potęgi miłości, jako kategorii konstruującej nasz stosunek do innych i świata, jako takiego. Wszystko zaczęło się od zarzucenia w kulturze europejskiej aranżowania małżeństw dla dobra rodu, utrzymania majątku czy wreszcie petryfikowania układu jakiejś grupy społecznej. Teraz pobieramy się z miłości i to jest ten przełomowy moment, który pozwala nam wierzyć, że świat może dążyć ku lepszemu. Przypomnijmy niezwykle budujący cytat z książki profesora Leszka Kołakowskiego „Klucz niebieski, albo opowieści biblijne zebrane ku pouczeniu i przestrodze”:
„A jednak - powtarzam - [świat] jest naprawdę wielkim i imponującym dziełem. Dowodów na to jest dużo [...]. Faktem jest w każdym razie - co jest sprawą główną przy ocenie - że świat nadaje się do pewnej naprawy i że przy olbrzymich wysiłkach olbrzymiej masy ludzi można na nim dokonać malutkich zmian na lepsze; historia, wbrew wszystkiemu, daje pewne świadectwa przemawiające za takim poglądem."(s.7)
Można by się posprzeczać z profesorem i stwierdzić, że rzeczywiście świat da się korygować w drodze ku lepszemu, ale nie dzieje się tak za przyczyną ogromnej, ale procentowo niewielkiej liczby, nadzwyczajnie utalentowanych ludzi naznaczonych geniuszem. To tylko dzięki nim możemy mieć, jak pisze profesor, pewną nadzieję, że nie przewrócimy się jak nienakręcony bąk, ale zdołamy odzyskać poczucie sensowności istnienia, bardzo ostatnio nadwyrężone przez działania korporacji, dla których jedynym celem istnienia i działania jest wytworzenie zysku za wszelką cenę.
Autorom „Filozofii – najpiękniejszej historii” udało się w związku z tym coś nadzwyczajnego. Przeredagowali, zgodnie ze swoim konceptem miłości, imperatyw kategoryczny Kanta, który oryginalnie brzmi:
Postępuj tylko wedle takiej maksymy,
co do której mógłbyś jednocześnie chcieć, aby stała się ona prawem powszechnym
Wersja Ferriego i Capeliera jest taka:
Działaj w taki sposób, żeby maksimum twojego działania mogło zostać zastosowane wobec tych, których kochasz najbardziej. (s.365)
To rzeczywiście jest fundamentalna różnica, biorąc pod uwagę historyczne doświadczenia z uznaniem barbarzyństwa, czy okrucieństwa za zgodne z prawem powszechnym. Wystarczy tylko przypomnieć sobie mroczne momenty z historii Trzeciej Rzeszy czy Imperium Stalina. Z całą pewnością byłyby one niemożliwe, gdyby zastosowano strawestowaną wersję imperatywu.
Nowy imperatyw kategoryczny pozwala nam inaczej spojrzeć na działania ludzi, którzy mają wpływ na myślenie i działanie milionów. Prezes Facebooka Mark Zuckerberg przemodelował ostatnio sens i przesłanie misji swojej firmy.
Kontynuacja za tydzień.
Zbyszek Kruczalak