Chicago Cubs po raz pierwszy od 1945 roku walczą w World Series. Aby zdobyć mistrzostwo, po raz pierwszy od 1908 roku, w trwającym finale rozgrywek baseballowej ligi (MLB) muszą pokonać Cleveland Indians. Kibiców ogarnęła euforia. Odżyła także debata nad owianą legendą "kozią klątwą".
Przez 71 lat powstały różne wersje tej historii. Wszystko zaczęło się w 1945 roku. Wtedy właśnie niesieni falą sukcesów baseballiści Chicago Cubs rozgrywali czwarty mecz w ramach World Series, a ich przeciwnikiem była drużyna Detroit Tigers. Zawodnicy z Chicago potrzebowali zwycięstwa w dwóch z czterech kolejnych spotkań.
William Sianis, noszący przydomek "Billy Goat" i właściciel "Billy Goat Tawern", wielki miłośnik drużyny Chicago Cubs, postanowił obejrzeć to spotkanie. Kupił dwa bilety wstępu i zabrał ze sobą kozę o imieniu Murphy.
Został ponoć wpuszczony na stadion, ale inni kibice skarżyli się, że „koza śmierdzi” i Sianis został wyproszony ze stadionu. Ponoć w momencie, kiedy oburzony opuszczał Wrigley Field, mruczał pod nosem: "Cubs już nigdy więcej nie wygrają".
Telegram podobnej treści wysłał do ówczesnego właściciela stadionu Philipa K. Wrigleya: "Przegracie w World Series i nigdy więcej nie wygracie w World Series, bo obraziliście moją kozę".
W drugiej wersji klątwy utrzymywane jest, że Sianis stwierdził, że Chicago Cubs wejdą do World Series, ale nigdy nie wygrają.
Według jego bratanka z drugiego pokolenia, Billa Sianisa, ta wersja jest prawdziwa. "Klątwa nadal działa" - stwierdził.
"Staramy się zrobić wszystko, aby odwrócić klątwę i będziemy bardzo zadowoleni, jeśli wygrają" - zapewnia Bill Sianis, którego rodzina w dalszym ciągu prowadzi popularną tawernę "Billy Goat".
Na początku tego miesiąca pochodząca z Grecji rodzina Sianis zorganizowała imprezę charytatywną pod hasłem "Odwrócić klątwę".
Zresztą w 1950 roku sam autor klątwy William Sianis napisał list do właściciela stadionu w sprawie zdjęcia klątwy w zamian za przeprosiny dla jego kozy. P.K. Wrigley takie wystosował, ale nie odmieniło to losu Cubsów.
Przez lata próbowano innych sposobów, żaden jednak nie okazał się skuteczny. Rozżaleni kibice próbowali własnych, krwawych i często niezgodnych z prawem metod.
Na cokole stadionu kiedyś niezidentyfikowani sprawcy powiesili obdarte ze skóry zwłoki kozy, a kilka lat później uciętą głowę zwierzęcia. Te metody również okazały się nieskuteczne.
W 1984 roku przed meczem otwarcia nowego sezonu rozgrywek ligi MLB zorganizowano nawet paradę z kozą.
W 2012 roku pięciu kibiców wraz z kilkumiesięczną kozą, której nadano imię Wrigley, wyruszyło w drogę z Arizony do Chicago. Głównym celem wędrówki było odwołanie klątwy. Nie pomogło.
Kibice nie ustawali jednak w pomysłach na odwołanie klątwy. Rok temu na stadion wpuszczono słynną kózkę "Littleton the Goat".
Ale dopiero ten rok okazał się przełomowy. Pierwsze od 71 lat zwycięstwo Chicago Cubs w National League i awans baseballowej drużyny z północy Chicago do World Series, na ulicach Chicago świętowało w sobotę 22 października ponad 300,000 ludzi. Miasto w oczekiwaniu na pierwsze od 1908 roku mistrzostwo przybrało kolory drużyny. GO! CUBS! GO!
JT