„Eksperyment Zimbardo pokazał,
że do bardzo brzydkich rzeczy jest zdolny
zwykły człowiek – bliski, tu i teraz…”(*)
Gdy mówimy o książce Jacka El-Hai zatytułowanej „Göring i psychiatra – tragiczny pojedynek umysłów”, trudno oprzeć się wrażeniu, iż jedna z tez w tej książce prezentowana jest, najdelikatniej mówiąc, trochę na wyrost. Mowa o oczywiście o założeniu, że popełnione przez Douglasa M. Kelleya w 1958 samobójstwo jest swoistą „powtórką” z tego, w jaki sposób Göring odebrał sobie życie w 1946 roku. Nawet jeśli uznamy, że są pewne między tymi wydarzeniami podobieństwa, to trudno znaleźć dla nich uzasadnienie w motywach obu postaci.
Co jednakowoż jest fascynujące w tym założeniu to fakt, że Kelly spędził w Göringiem mnóstwo czasu i poświęcił mu nadzwyczajnie wiele uwagi w swoich badaniach nad poszukiwaniem źródła (miejsca), w którym rodzą się u ludzi decyzje „lucyferyczne”. To szczególne „zbliżenie” między mini być może zaowocowało właśnie głębokim przekonaniem, że zło jest w każdym z nas, wystarczy je jedynie umiejętnie uaktywnić, by z każdego człowieka bez wyjątku wyszedł potwór, albo coś na kształt stworzenia potwornego.
Ciekawie o tym mówi, w bardzo zresztą podobnym kontekście, Brunhilde Pomsel, długoletnia sekretarka Josepha Goebbelsa, w wywiadzie, który bardzo niedawno ukazał się w polskiej prasie:
„Brunhilde Pomsel sama podnosi temat winy. Niektóre rzeczy w ustach tak sędziwej i przenikliwej kobiety brzmią szczególnie niepokojąco. Opowiada na przykład o swojej żydowskiej przyjaciółce Evie. Towarzyszyła jej nawet wtedy, kiedy Brunhilde poszła zapisać się do NSDAP – czekała na zewnątrz, siedząc na ławce. – Dziś ludzie lubią sobie wyobrażać, że zrobiliby coś więcej dla biednych Żydów – mówi w filmie Pomsel. – Wierzę w ich szczere intencje, ale prawda jest taka, że nie mogliby nic zrobić. Cały kraj był jakby pod kloszem. Wszyscy żyliśmy w wielkim obozie koncentracyjnym. To wszystko nie może niczego usprawiedliwiać. A na koniec dodaje: – Zło istnieje.” (w: Onet.pl)
Wypowiedź ta nabiera specyficznego znaczenia i wymiaru, gdy przypomnimy sobie historię opowiedzianą przez Hansa Falladę w powieści „Każdy umiera w samotności”. Jest to poruszająca opowieść o dwójce starszych ludzi, których syn zginął w walkach na froncie wschodnim i którzy, nie mogąc zaakceptować bezsensowności tej śmierci, postanawiają rozprowadzać po Berlinie kartki pocztowe opisujące absurd i kłamstwa hitlerowskiej machiny wojennej. Jest w tek książce coś nadzwyczajnie przerażające, gdy uzmysłowimy sobie, że struktury państwa totalitarnego są możliwe nie tylko dzięki rozbudowanemu aparatowi represji, ale przede wszystkim dzięki cichej albo bezmyślnej zgodzie na taki system, wielkiej części społeczeństwa. Bez tego powszechnego udziału (nawet biernego), żaden totalitaryzm nie byłby możliwy.
„Dowiedziawszy się o śmierci syna w wojnie prowadzonej przez Hitlera, Anna i Otto Quanglowie pragną wyrazić swój sprzeciw. Piszą antywojenne wiadomości na kartach pocztowych i podkładają je w ruchliwych miejscach Berlina.
Spokojni, rozsądni małżonkowie marzą, by ich poczynania wywołały wielki odzew, lecz nie wiedzą, że komisarz Escherich z gestapo już jest na ich tropie. Niezwykła panorama życia w Berlinie w czasach nazizmu. Hans Fallada (pseudonim niemieckiego pisarza Rudolfa Dietzena) w imponujący i poruszający sposób przedstawił opór zwykłych ludzi przeciwko nazistowskiemu systemowi. Obecne wydanie to pierwsze bez skrótów redakcyjnych, oparte na oryginalnym, autorskim maszynopisie”.
Pisze o tych samych sprawach, oczywiście w kompletnie odmienny sposób, autor wstrząsającej i kontrowersyjnej, ponad tysiąc stronnicowej, powieści zatytułowanej „Łaskawe” - Jonathan Littell. Przedstawia on nadzwyczaj podobny punkt widzenia na zachowania Niemców w czasie II wojny światowej. W wielopoziomowy i skomplikowany narracyjnie sposób pokazuje działanie hitlerowskiej machiny wojennej, która byłaby po prostu niemożliwa, albo mało wydolna, bez entuzjastycznego zaangażowania w nią ogromnej części narodu niemieckiego:
„Aue [główny bohater] pracuje w oddziałach specjalnych zajmujących się likwidacją Żydów, Cyganów, bolszewików zagrażających tyłom zwycięskiej armii niemieckiej. Wojna nie ma jednak wymiaru heroicznego, lecz kafkowski – granice groteski zostają osiągnięte, gdy specjalna konferencja naukowa ma rozstrzygnąć status Bergjuden, mieszkającej na Kaukazie społeczności wyznającej judaizm. Subtelni intelektualiści rozprawiają z niezwykłą erudycją o korzeniach Bergjuden i ich statusie rasowym, od czego zależy ich ewentualna zagłada.
W tle trwa zagłada rzeczywista, esesmani nie nadążają z egzekucjami: pod Kijowem zabrakło miejsca na groby, bo całą wolną przestrzeń wykorzystało uciekające NKWD na pochowanie swoich rozstrzelanych; jak strzelać, żeby nie marnować pocisków i jednocześnie nie brudzić mundurów rozpryskującymi się mózgami. Gdy pojawia się najnowszy wynalazek niemieckiej myśli technicznej, samochód do gazowania ludzi, nieoczekiwanym problemem staje się sprzątanie po egzekucji (ofiary nieprzyzwoicie defekują i wymiotują). W końcu maszyna okazuje się niewydolna, proces należy uprzemysłowić, pojawia się więc postać uzbrojona w teczkę i urzędnicze okulary, Adolf Eichmann.
Ale kafkowski świat Auego ma strukturę kompleksu seksualnego. Kolejne setki stron odsłaniają ten wyparty aspekt osoby głównego bohatera, ukryty pod osłoną wyrafinowanej kultury. Traumatyczne dzieciństwo; katolicka szkoła z internatem, gdzie jedynym sposobem na przeżycie było znalezienie starszego patrona opiekującego się w zamian za usługi seksualne; homoseksualizm ukrywany w obawie przed karą śmierci; kazirodztwo; matkobójstwo.
"Analność zła" - (analité du mal) skwitował dzieło Littella francuski filozof Philip Sollers, nawiązując do słynnej książki Hannah Arendt relacjonującej proces Eichmanna.
"Łaskawe" przekonują, że absolutne zło, jakie uaktywnił nazizm, jest skutkiem złamania wszystkich tabu i zakazów, dzięki którym społeczeństwo może funkcjonować, mimo czającej się gdzieś w głębi pierwotnej przemocy. Wyrafinowana kultura oprawców to jedynie pusta skorupa”. (z recenzji Edwina Bendyka, w: Polityka, 03/10/2008)
Wracając do tekstu „Göring i psychiatra – tragiczny pojedynek umysłów” – autor, Jack El-Hai, korzystając z ustaleń dr. Kelleya stara się przede wszystkim pokazać, w jaki sposób naukowiec dotarł do umysłów hitlerowskich zbrodniarzy i do jakich konkluzji doszedł. Ta podstawowa wydaje się najprostsza, a zarazem najbardziej przerażająca – w niczym nie różnili się od zwykłych ludzi, a ich zbrodnie były jakby elementem ludzkiej natury. Nie jest to nic nowego, zważywszy na ustalenia psychologów, szczególnie psychologów społecznych, którzy wielokrotnie zastanawiali się nad fenomenem zła i zbrodni. Trzeba jednak podkreślić, że każde tego typu opracowanie zwraca uwagę na mroczną naturę człowieka, która tylko czyha na okazję, by dać o sobie znać. Głównym bohaterem książki El-Hai jest Göring, który stanowi idealny, namacalny wręcz przykład tez psychologów. Historyk przeanalizował jego biografię, przestudiował stosunki z ludźmi, próbował znaleźć źródeł wypaczenia – nie odkrył niczego nowego, wracając do punktu wyjścia. Göring i jemu podobni byli może zadufanymi w sobie egocentrykami, ale jednak wpisywali się w kanon normalności. Czym zatem jest normalność? (za:www.szu.pl)
(*) cytat z; Lucyfer w każdym z nas, Newsweek, nr21/2016.
Zbyszek Kruczalak