----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

28 lipca 2023

Udostępnij znajomym:

Podobno pytano kiedyś burmistrza Chicago, dlaczego w jego administracji zatrudnionych jest tak niewielu Polaków. Miał odpowiedzieć, to był R.Daley, że miasto nie ma kasy na opłacenie agentów, którzy musieliby podążyć za każdym donosem napływającym wraz z
zatrudnieniem Polaka. Czyli - władzę miasta uważały, że donosimy!
Redaktor Jan Krawiec w wydanych w 2015 roku wspomnieniach “Od Bachorca do Chicago” opowiada o pechu pracownika służb imigracyjnych.
Otóż urzędnik ten miał wrzucać do szuflady donosy jakie słali do niego Polacy, chcący zaszkodzić swoim rodakom. Urzędnik lekceważył, nie reagował, no to w końcu sprytni rodacy donieśli na niego, do jego przełożonych. I facet wyleciał z pracy. Bo szuflada była pełna...?
Jeszcze w Polsce poprosiłam kiedyś w urzędzie wojewódzkim o dostęp do archiwów z lat tuż powojennych. Przyniesiono mi kilka teczek. Nędzny to był zbiór i nędznie przechowywany, ot wrzucone luzem do teczki kartki i karteluszki, bez ładu i składu, ale wiele z nich miało na górze pierwszej strony wyróżniony tytuł: Donos. Tak!. I zaczynały się te teksty od przysłowiowego: uprzejmie donoszę!!! Słowo, widziałam na własne oczy.

O czym donoszono władzy ludowej?

O czym się tylko dało: ma rodzinę w Londynie, słucha zagranicznego radia, mówił źle o kolektywizacji, upija się, pobił sąsiada. Tuż po wojnie, kiedy jeszcze nie wiadomo było, kto przeżył, kto nie, nie wiadomo było czy Warszawa znowu będzie...!
Nie ma dnia, żeby nie znalazło się w prasie jakieś słówko o kablowaniu, donoszeniu, które zawsze, i kiedyś i dziś, ma jeden cel - zaszkodzić. Zaszkodzić komuś, kto inaczej, myśli, inaczej się ubiera, chodzi nie na te co ja demonstracje.
Ot, z ostatnich dni: Ksiądz profesor Alfred Wierzbicki w rozmowie z Magdaleną Rigamonte opublikowanej przez Onet.pl: (...) kiedy P. Czarnek “został wojewodą, to przysłał na mnie donos do rektora KUL-u, że jest bardzo zaniepokojony moimi opiniami”… bo ksiądz, teolog i etyk powiedział w wywiadzie radiowym, że “popierając PiS Kościół wyszedł na głupka!”. Po co polemizować, skoro można donieść?
A “asystent Korwina zgłosił do prokuratury, że Wipler wybierał pieniądze na swoje prywatne wydatki z konta około partyjnej fundacji /Wolność i Nadzieja/, choć najpierw tę fundację założył, był jej prezesem, mieściła się u niego w domu, a wpłat na fundację dokonywali jego koledzy”. To cytat z książki M.Kąckiego “Chłopcy idą po Polskę” za portalem wiadomości.
gazeta.pl. Wiadomo było, że pobiera, ale ujawniono tę prawdę teraz, bo Wipler ma kandydować w wyborach do Sejmu. No to trzeba mu świnię podłożyć, zaszkodzić, skompromitować, wykluczyć z tej czy innej społeczności, pozbawić spodziewanych zysków i zaszczytów.
Na donosy uskarżał się Czesław Miłosz, nieco wspomina się o nich w książkach poświęconych bohaterom Armii Krajowej, częstym wpadkom, aresztowaniom przez gestapo, dokonanym właśnie po donosach.
Donosicielstwo zawsze kojarzy mi się z założycielami Instytutu Piłsudskiego w Nowym Yorku. Chodzi o pułkownika Ignacego Matuszewskiego i Henryka Floyar - Rajchmana. Obaj żołnierze, politycy, jeden nawet swego czasu oficer wywiadu, obaj dokonali rzeczy wspaniałej - wywieźli na początku wojny Fundusz Obrony Narodowej i polskie złoto z
zajętego już przez Niemców kraju. Ta historia, to już gotowy scenariusz.
Ale schody dopiero ich czekały. Jako że obaj należeli do tak zwanych pułkowników, zwolenników Marszałka, sanacji, to w polskim wojsku odbudowującym się we Francji nie było dla nich miejsca. Generał Sikorski ich nie chciał. Doświadczonych wojskowych, polityków! Przylecieli tu, do USA. Byli wśród założycieli Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia.

Bezkompromisowa działalność Matuszewskiego “spowodowała, że Departament Sprawiedliwości USA wycofał jego podanie o pobyt stały, domagając się rejestracji jako reprezentanta interesów obcego państwa” pisze S. Cenckiewicz w artykule zamieszczonym na stronie polska1918-89.pl. Matuszewski był mężem Haliny Konopackiej,
jego córka Ewa była sanitariuszką w Powstaniu. Niemcy ją rozstrzelali. Jego ojcem był prof. Ignacy Matuszewski, wielki polski literaturoznawca.
Pułkownik dostał zawału, zmarł w 1946 roku w Nowym Jorku, zielonej karty
nie dostał. A gen. Sikorski /jak podaje prof. Cenckiewicz/ miał w Detroit,
jeszcze w 1942 roku, powiedzieć, że “działalność Matuszewskiego jest zła i
od Polonii amerykańskiej zależy, aby zrobić z nim porządek”. Oczywiście w
tle są przekonania i sympatie polityczne, intrygi sowieckich agentów i nasz
koszmar historyczny: czy można było inaczej zagrać z sowietami, tak by
Polska mniej ucierpiała w wyniku wojny.

Ale donos pozostaje donosem!

Idalia Błaszczyk

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor