Mija równo pół wieku od dramatycznych wydarzeń 1968 roku, znanych pod ogólną nazwą Marca. Ten najbardziej skomplikowany kryzys w historii PRL skutkował jedną ze słynniejszych fal emigracji, w której do wyjazdu z kraju zmuszeni byli polscy Żydzi...
Polska rządzona przez Władysława Gomułkę była krajem szarym i przaśnym, rządzonym twardą ręką coraz starszego i apodyktycznego przywódcy. Chociaż po 1956 roku Polacy zanotowali wyraźny skok w poziomie życia, lata 60. były już okresem postępującej stagnacji, związanej z biedą i marnymi perspektywami rozwoju. Podskórne konflikty wciąż podkopywały stabilność systemu komunistycznego, doprowadzając w różny sposób do wybuchu w 1968 roku.
Pierwszą warstwą konfliktów były spory wewnątrz PZPR. Gomułka rządził partią zdecydowanie, wydając raczej polecenia niż rozmawiając z podwładnymi. Gdzieś pod dywanem ścierały się zaś różne frakcje – jedne bardziej liberalne (tzn. proponujące „miękką” formę systemu), inne zaś wyraźnie twardogłowe. Najważniejszą z grup drugiego rodzaju byli „partyzanci”, skupieni wokół silnego i wyrazistego ministra spraw wewnętrznych gen. Mieczysława Moczara. Połączeni wspólną przeszłością wojenną, byli zwolennikami tzw. narodowego komunizmu oraz antysemityzmu. Mieli poparcie w resortach siłowych (bezpieka, wojsko) oraz w średnim aparacie partyjnym. Ich celem było zyskanie jak największej władzy i wyeliminowanie wrogów partyjnych, z których część miała żydowskie pochodzenie.
Równolegle narastał klimat cenzury i próby zawładnięcia przez partię komunistyczną życiem kulturalnym. Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk oraz Komitet Centralny PZPR coraz bardziej zaciskał kontrolę nad dziennikarzami czy pisarzami, ograniczając dostęp do papieru, cenzurując słowo pisane czy wspierając twórców wiernych komunistom. Coraz więcej intelektualistów zniechęcało się do systemu, rezygnując z członkostwa w partii.
Nastroje wrzały też w środowisku studenckim. Nieprawidłowości i niesprawiedliwości systemu kłuły w oczy zwyczajowo najbardziej podatną na bunt grupę społeczną – ludzi młodych, niezwiązanych obowiązkami życiowymi, skupionych w akademikach i salach wykładowych i będących pod wpływem różnych idei obecnych na uniwersytetach. Popularność wśród studentów w Warszawie zdobywało środowisko tzw. komandosów – młodych, lewicujących i alternatywnych aktywistów zainteresowanych polityką, będących pod wpływem opozycyjnie nastawionych byłych komunistów, na czele z Jackiem Kuroniem. Próbowali oni prowadzić „wywrotową” działalność na Uniwersytecie Warszawskim, która budziła opór władz partyjnych.
Wreszcie pojawiła się sprawa żydowska. W czerwcu 1967 roku, po wybuchu wojny izraelsko-arabskiej (tzw. wojny sześciodniowej), PRL zaczął odnosić się wrogo do Izraela. Wzbudziło to początkowo sympatię do tego państwa, co zostało wykorzystane przez „partyzantów”, którzy zaczęli podsuwać Gomułce informacje o proizraelskich postawach polskich Żydów. I sekretarz w publicznym wystąpieniu nazwał ich „V kolumną”, co równało się oskarżeniu o antypolską działalność. Zaczęła się „antysyjonistyczna” kampania propagandowa, oparta w coraz większym stopniu o antysemityzm. Równolegle trwała powolna czystka, w której z ważnych funkcji zaczęto zwalniać osoby żydowskiego pochodzenia.
Wydarzenia zaczęły przyśpieszać pod koniec 1967 roku, po... premierze inscenizacji „Dziadów” Adama Mickiewicza. Sztuka zaczęła być interpretowana w sposób antyradziecki, co wywołało żywe reakcje publiczności, na które ostateczną odpowiedzią władz było zamknięcie spektaklu. Wywołało to protesty studentów i pisarzy, a w wyniku tych pierwszych doszło do wyrzucenia z uczelni dwóch buntowniczych studentów – Adama Michnika i Henryka Szlajfera. 8 marca 1968 roku miał miejsce wiec na Uniwersytecie Warszawskim w obronie wyrzuconych, brutalnie stłumiony przez milicję. Rozpoczęło to serię strajków studenckich w całej Polsce.
„Partyzanci” wykorzystali to nie tylko do ataku na zwolenników demokratyzacji systemu, ale także do przeprowadzenia ataku na Żydów. W propagandzie momentalnie stworzono wielką wizję powiązań wystąpień opozycyjnych ze spiskiem kapitalistyczno-syjonistycznym. Polacy żydowskiego pochodzenia wyraźnie zaczęli odczuwać, że stają się obywatelami drugiej kategorii – okazywano im wrogość, zwalniano z pracy, oskarżano o wywrotową działalność. Polski antysemityzm uzyskał wówczas silny impuls – chociaż cała kampania zainicjowana była przez komunistów, wielu Polaków dołączyło się do tej zbiorowej nienawiści, wyrzucając z siebie uprzedzenia czy załatwiając własne interesy i porachunki (zemsta na zwalnianym przełożonym żydowskiego pochodzenia i możliwość zajęcia jego miejsca).
19 marca 1968 roku Gomułka w emitowanym w telewizji przemówieniu wspomniał m.in. o możliwości emigracji ludności żydowskiej do Izraela. Z szansy tej skorzystało ok. 13 tysięcy osób, które zmuszono do tego sterowanym państwowo antysemityzmem, nienawiścią i wyobcowaniem. Z Polski wyjechali ludzie wykształceni, którzy czuli się Polakami i w których obudzono dawne lęki związane z antysemityzmem, łącznie z doświadczeniem Zagłady. Zostali oni skrzywdzeni przez PRL, ale również w wielu przypadkach przez Polaków, którzy dołączyli do tej nagonki.
Marzec 1968 roku to czas państwowego antysemityzmu, tłumienia protestów studenckich czy wreszcie zamykania ust niepokornym intelektualistom. Od czasów mrocznego stalinizmu był to najgorszy moment w historii PRL.
Tomasz Leszkowicz