27 maja 2016

Udostępnij znajomym:

Rozmowa o mitotwórczej roli literatury i mitologii narodowej w ogóle, którą prowadziłem w Muzeum Polskim w Chicago 13 maja, była inspirowana na dwa sposoby.

Pierwszym źródłem motywacji dla jej tematu była oczywiście przestrzeń, w której wspomniana dyskusja miała miejsce. Muzeum Polskie w Ameryce jest „terytorium” nadzwyczajnie mocno zmitologizowanym. W istocie możemy się czuć zanurzeni i swoiście przytłoczeni przez wszelkiego rodzaju i typu mitotwórcze czy zmitologizowane kategorie konstytuujące narodową tożsamość, czy poczucie takowej. Ta polska podmiotowość przejawia się w konieczności (obowiązku) kultywowania, utrwalania i edukowania w tym, co stanowi o polskiej historii, sztuce, patriotyzmie czy bohaterach narodowych. Specyficznie ukształtowana ekspozycja muzealna sali głównej nie pozwala nawet na moment zapomnieć, że Muzeum jest instytucją narodową, a jak wiadomo poczucie narodu, czy narodowej tożsamości w ogromnej mierze oparte jest na wszelkiego rodzaju mitologizacji. Wspominałem już o fundamentalnej roli naszych pierwszych kronikarzy, którzy z całej swej mocy przyczynili się do poczucia naszej nadzwyczajności i unikalności. Zarówno Wincenty kadłubek jak i Gall Anonim stworzyli przecież historie o początkach narodu polskiego, którego korzenie sięgają, jeśli nie do starożytnego Rzymu, to z pewnością do rajskich ogrodów Adama i Ewy. Owocem tego typu „historiozofii” były koncepcje księdza Wojciecha Dembołęckiego, który twierdził z bezdyskusyjnym przekonaniem, że Adam i Ewa mówili w raju po polsku i tylko niefortunne, biblijne wydarzenie z budową wieży Babel, zniszczyło dominację naszego języka w świecie. Nawet jeśli przyjmujemy takie rewelacje z przymrużeniem oka i nie bierzemy ich poważnie, to przecież świadomie, nieświadomie czy podświadomie pozostawiają one pewien „osad” samozadowolenia i paradoksalnie przyczyniają się do kreowania poczucia nadzwyczajności narodowej. Paradoks z kolei, to jeden z istotnych wymiarów myślenia zmitologizowanego.

Starożytni nie znali dokładnie przyczyn powstawania błyskawic i wszelkich innych wydarzeń obserwowanych na niebie (burze, zaćmienia, wschody i zachody), stąd mamy jedną z najpiękniejszych i najbardziej kulturowo żywych mitologii świata, dzięki której niezrozumiałe dotychczas wydarzenia i sprawy zostały wyjaśnione jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I możemy się z tego podśmiewywać i nie traktować opowieści i historii bogów greckich (czy rzymskich) z powagą, ale jeśli uzmysłowimy sobie, że spiskowe teorie dziejów, które tak kochamy współcześnie, i które są ciągle żywe, mimo że ponoć żyjemy już w trzecim tysiącleciu po narodzinach Chrystusa, opierają się na dokładnie takich samych założeniach, mina nam powinna z lekka zrzednąć. Mitologie i spiskowe teorie dziejów mają przecież jedno wspólne i generalne założenie: łatwo, lekko i niekoniecznie przyjemnie wyjaśnić rzeczy niezrozumiałe, albo wymagające poziomu wiedzy niedostępnej przeciętnemu człowiekowi. Stąd błyskawice są efektem złości Zeusa i jego bronią przeciwko rozhasanym boginiom i herosom, a mizerności naszego współczesnej codzienności są winni cykliści, a ostatnio nawet wegetarianie.

Jesteśmy zmitologizowani do szpiku kości, do czego walnie przyczynia się literatura i sztuka. Przypomnieć trzeba tu koniecznie, iż potężną dominantą przestrzeni sali głównej Muzeum Polskiego w Chicago jest gigantyczne płótno, przedstawiające pędzącego na koniu Kazimierza Pułaskiego z szablą w dłoni. Dlaczego, gdzie i po co gna on w szalonym bitewnym galopie, możemy się jedynie domyślać, bo nasze wiadomości sięgają co najwyżej do utrwalonego powszechnie stereotypu / mitu Pułaskiego, „który wielkim bohaterem Polski oraz Stanów jest” – i basta. To, że był konfederatem barskim oskarżonym o królobójstwo poszło w niepamięć, został mit wielkości i nadzwyczajności dokonań i bohaterskiej śmierci. Poza tym w Sali głównej muzeum mamy i drogę krzyżową i popiersie Jana Pawła II i olbrzymi witraż z Wystawy Światowej w NY, zatytułowany „Symbol Polski odrodzonej” i kostiumy Heleny Modrzejewskiej i mnóstwo innych artefaktów, które budują mocno zmitologizowany przekaz dla odbiorcy.

Przestrzeń Sali głównej Muzeum Polskiego w Chicago to tylko jedna z mocnych inspiracji do mówienia o mitologizowaniu we współczesnej literaturze w rozmowie z Krystyną Dąbrowską, Agatą Tuszyńską, Magdaleną Tulli i Arturem Domosławskim. Innym impulsem do skonstruowania takiego tematu panelu był fragment wywiadu, jaki przeprowadzili z profesorem Michałem Hellerem Joanna Bąk i Daniel Olczykowski. W takcie mówienia o swej najnowszej książce zatytułowanej „Wierzę, żeby rozumieć”, profesor powiedział:

„Na przestrzeni wieków koegzystowały ze sobą dwa sposoby wyjaśniania świata: filozofia i nauka. Śledzenie tych dwóch wątków jest pasjonujące. W późniejszym okresie ten drugi sposób nasilił się i okazało się, że naukowo da się wytłumaczyć nie tylko małe praktyczne rzeczy, ale także te bardzo ambitne, np. sposób poruszania się gwiazd. Już starożytni myśliciele wiedzieli, że do tego potrzebna jest matematyka. W czasach nowożytnych matematyczne wyjaśnianie świata nabrało ogromnego przyspieszenia, m.in. za sprawą Galileusza, Newtona, Leibniza i ich następców.

[…]

To, co widzę dzisiaj, to ciekawe zbliżenie pomiędzy nauką i religią. Dość nieoczekiwane. Zawsze jest tak, że wspólny wróg zbliża do siebie, a dzisiaj wspólnym wrogiem i nauki, i religii jest irracjonalizm. Jego wzrost w społeczeństwie jest kolosalny.  Na przykład w mediach jest znacznie więcej Harry’ego Pottera, niż Einsteina, zachwiane są proporcje.

Świat nauki czuje to zagrożenie ze strony ogromnej fali irracjonalizmu i to samo grozi religii. Jeśli religia nie ma zaplecza rozumowego, to bardzo łatwo przemienia się w fanatyzm. Fanatyzm grozi nie tylko ekstremizmami islamskimi, lecz ten katolicki również jest bardzo niebezpieczny.”

Profesor Heller, wybitny teolog, kosmolog i filozof, dotyka sedna fenomenu mitu funkcjonującego w kulturze Zachodu. Z jednej strony jest on bowiem sposobem zracjonalizowania czegoś nieracjonalnego (staramy się nałożyć strukturę zrozumiałego gniewu Zeusa na zatrważające, przyrodnicze zjawisko, jakim jest błyskawica), z drugiej strony, gdy przyjrzymy się bliżej temu procesowi oswajania niewiadomego, to w istocie widać coś przeciwnego: ten sam fenomen (błyskawica) kreuje dwa przeciwne koncepty, zdeterminowane kontekstem czasowym:

starożytni: błyskawica (mitologiczne, irracjonalne), Zeus (zrozumiałe, racjonalne)

współcześni: błyskawica (zrozumiałe, racjonalne), Zeus (mitologiczne, irracjonalne)

Jedyne co różni obie wykładnie, to kontekst czasu ich powstania. Wygląda na to, że gdy wiemy więcej, stajemy się bardziej racjonalni. Czy jednak naprawdę? Współcześnie wiemy znacznie więcej (teza dyskusyjna biorąc pod uwagę dokonania naukowe starożytnych Greków, ale przyjmijmy ją w dobrej wierze), lądujemy na Księżycu, żyjemy dłużej, wykonujemy operacje na otwartym sercu, doczekaliśmy roku 2016 po Chrystusie, a chcemy go koronować na króla Polski. Mit super Polski, znajdującej się w szczególnym miejscu i pod szczególną opieką, jest najwidoczniej wiecznie żywy i „rozwój dziejów” nie ma na niego żadnego wpływu. Można chyba raczej oczekiwać swoistego powrotu do śmiałego konceptu księdza Wojciecha Dembołęckiego, jakkolwiek pewne trudności w rekonstrukcji dialogów pierwszych rodziców wydają się być nieuniknione.

Kontynuacja w przyszłym tygodniu.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor