Ta wojna trwa już sześć miesięcy. Każdy z nas ma swoje wspomnienia i zapamiętuje swoje wrażenia. Jedni będą opowiadać o odwadze obrońców, o ich poczuciu humoru, ale też o ich zdeterminowaniu, skupieniu, o sprytnych i dobrze obmyślonych metodach pokonywania paskudnego wroga.
Gdzie leży Moskwa? Wiadomo, na dnie Morza Czarnego.
Albo ten okręt wysłany przez obrońców Wyspy Węży… na…!
Oczywiście, zapamiętamy też masę zdjęć ośmieszających rosyjską, ponoć niezwyciężona armię i jej żołnierzy - czołg obłożony nakradzionymi sprzętami domowymi - lodówka, pralka, ale też - sedes!
Inni będą przede wszystkim mówić o okrucieństwie tej wojny. Bucza, miasteczko koło Kijowa, stanie się na zawsze już symbolem zezwierzęcenia rosyjskich żołnierzy.
Ale co jest najciekawsze - niemal nic się od lat II wojny światowej nie zmieniło - żołnierz rosyjski jest głodny, źle wyposażony, źle dowodzony, zdezorientowany i w dodatku - kradnie! Kradnie wszystko, co mu w ręce wpadnie. Żywe kury? Tak! Ubrania, biżuterię, telewizory - wszystko wezmą. Także wspomniany już sedes.
W pamiętnikach wojennych przewija się motyw zegarków. Kradli je na potęgę. W drodze “na Berlin” niektórzy zbójcy mieli ich na przegubach nawet po kilkanaście. Widać w ich kraju wtedy te zegarki były niedostępne. Teraz, podczas trwania ofensywy! - wysyłali do swoich krewnych, w dalekie rejony Imperium, wysyłali te skradzione rzeczy. Zegarki też, ale mnóstwo ogromnych paczek z ciężkimi rzeczami, narzędzia, maszyny, sprzęt gospodarstwa domowego. Gdy nastał w Ukrainie czas żniw - okazało się, że pokradli kombajny!
I było też i znowu się ujawniło niewiarygodne okrucieństwo tych młodych chłopaków. Tych żołnierzy. Tortury, obozy filtracyjne, gwałty, gwałty na dzieciach, strzelanie do przypadkowych osób, a wszystko w otoczce ciągłych bombardowań domów mieszkalnych, szkół, szpitali, niszczenia z rozmysłem i systematycznie życia Ukraińców. Ciągle nie za dużo wiemy o masowych gwałtach podczas II wojny…
I znowu wywożą ludzi, porywają w głąb Rosji, podobno tak przepadły już tysiące ukraińskich dzieci. Może kiedyś uda się im wrócić, może te rodziny się odnajdą… Zastanawia jednak trwałość tych bandyckich, zbrodniczych metod. Cara nie ma, komuny nie ma - a oni dalej wywożą!
Jedna widoczna zmiana to - internet. Wojnę widać i słychać. Już nikt nie powie - nie wiedzieliśmy. No, oczywiście, w Moskwie i w Korei Północnej mogą sobie wmawiać, że nie wiedzieli! Cały świat widzi i słyszy - te bomby, rakiety, cały świat zagląda do zbombardowanych mieszkań, szpitali, miejsc masowych mordów.
Ale zastanawia jeszcze jedna rzecz, zadziwiająco niezmienna - okupanci mają zamiar robić referenda! Wystarczy sięgnąć po którąś z książek zawierających wspomnienia tych, którzy podczas drugiej wojny światowej trafili do Imperium Zła i przeczytamy to samo. Była na przykład akcja paszportowa. Przeganiali więźniów danego łagru przez jakiś budynek biurowy. Wychodzili tylko ci, którzy wzięli rosyjski paszport, stali się obywatelami ZSRR. Ci, którzy odmówili, byli jakoś tak wyprowadzani, że nikt ich więcej nie widział. Ludzie, którzy wzięli te sowieckie paszporty mieli później problemy, by wydostać się do Armii Generała Andersa, bo przecież “amnestia” dotyczyła tylko łagierników - Polaków!
A te referenda, te masowe prośby, by Ukrainę, albo Wileńszczyznę, Litwę przyłączyć do nich, by zmienić nazwę kraju, ustrój, urzędowy język, nazwy ulic, patronów szkół! Aż dziw bierze, że teraz, po tylu latach, chwytają się tych samych metod. Przecież zdają sobie sprawę, że to wszystko fikcja, że miejscowa ludność nie jest wcale taka nimi zachwycona. Chyba że oni nadal nie rozumieją, że… jak to się mówiło kiedyś w Polsce: z czym do gościa? Co takiego atrakcyjnego chcą zaproponować ludziom, by głosowali za włączeniem ich wsi, miasta, republiki do - teraz Rosji? No - co? Nawet doktryny światowego komunizmu już nie mają!
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.