Po zamachach 11 września władze różnych szczebli przekonywały nas, jak ważne jest przygotowanie się na wypadek nadzwyczajnych nieszczęść. Chodziło właśnie o zamachy, także klęski żywiołowe, pożary. Radzono, by mieć plan ewakuacyjny, ustalone 'miejsce zbiórki', czyli takie, w którym będziemy czekać na swoich bliskich. Mówiono o przygotowanych plecakach ewakuacyjnych, o spakowanych najważniejszych dokumentach. Woda, lekarstwa, latarki, telefony, mapy, kompasy, zapasowa odzież, buty, koce... zastanawialiśmy się, a co będzie, jeśli mój plecak będzie w domu, a ja akurat w pracy, albo w sklepie?
Kilka lat później rozmawiałam z osobą, która próbowała ewakuować się z Huston. Nadchodzili bowiem huragan. Utknęła w wielkim korku na autostradzie. Od zjazdu do zjazdu, jeszcze w obrębie miasta, jechała kilka godzin. Między sznurami aut krzątali się ratownicy. Wyciągali omdlałych, dostarczali wodę. Słońce prażyło, ludzie byli głodni, spragnieni, szukali toalet. Moi rozmówcy wreszcie zrezygnowali. Gdy tylko osiągnęli zjazd z autostrady, zawrócili, zajechali do znajomych, bo to była najbliższa łazienka i juz tam przy grillu, w miłym towarzystwie czekali na żywioł. Tym razem huragan odpuścił...
W ciągu tych kilku, czy kilkunastu lat niesłychanie rozrósł się ruch ludzi 'przygotowanych' na różne klęski i niebezpieczeństwa. Jedni budują schrony, albo urządzają je w opuszczonych instalacjach wojskowych, inni uczą się różnych sposobów przetrwania w uszkodzonym świecie. W schronach, czy nawet domowych piwnicach gromadzone są zapasy: żywność, opał, paliwo, lekarstwa, woda. Bardziej zaawansowani gromadzą tez urządzenia do uzdatniania wody, generatory, które zastąpią prąd z sieci, krótkofalówki, bo przecież telefony komórkowe też wysiądą, jednym słowem - wszystko, co może się przydać w świecie nagle pozbawionym prądu w sieci, wody w kranie, łączności, radia i telewizji. Są juz targi organizowane z myślą o zaopatrzeniu tych prepersów, czyli przygotowanych na wszystko. Są sklepy, gdzie można kupić wiadro zupy, makaronu z serem, duże ilości żywności zakonserwowanej tak, by była długo zdatna do spożycia. Można też kupić wszelki sprzęt potrzebny, by przetrwać, gdyby doszło do wojny, wielkiej klęski żywiołowej, katastrofy ekologicznej. Broń, odzież, namioty, śpiwory, noże, lornetki, piecyki, palniki, buty, plecaki, co tylko komu przyjdzie do głowy. Połączenie sprzętu piknikowego, kampingowego, wojskowego i turystycznego.
Na mniejszą skalę przygotowują się 'na wszelki wypadek' ci, którzy głównie gromadzą domowe zapasy. Przygotowują żywność w słoikach, w beczkach. Na różnych forach i stronach można się dowiedzieć jak i z czego robić domowym sposobem różne konserwy, już nie tylko ogórki czy kompoty, ale także przetwory mięsne, zapasy chleba. Przy okazji jedni drugich uczą po prosu gotowania, od podstaw, bez sięgania po gotowe półprodukty. Bo przecież celem jest przygotowanie się na wypadek, gdyby świat zatrzymał się, zamknął sklepy, zawiesił transport, wstrzymał dostawy energii.
Jeszcze inni uczą się przetrwania poza domem, poza miastem, w lesie. Uczą się rozpoznawać jadalne korzonki, listki oraz robaczki, żuczki, które i na surowo i z ogniska smakują....
Chyba pierwszy raz w ogóle, a może pierwszy raz od wielu lat, w tym roku w sklepach zabrakło słoików. To znaczy, że amerykańskie gospodynie domowe zabrały się za te przetwory. Coraz więcej osób jest przekonanych o konieczności zrobienia jednak jakiś zapasów. Na początku pandemii widzieliśmy puste półki. Do dziś zdarza się, że tam, gdzie makarony i sosy do nich - pustawo. Teraz, gdy wkroczyliśmy w drugą falę pandemii wiemy już, że trzeba mieć zapasy papieru toaletowego, środków czystości, maseczek, rękawiczek. Wiemy, bo wiosną tego zabrakło. Z pewnością też wiele osób właśnie teraz gromadzi zapasy żywności, żeby przynajmniej w najgorszy czas nie chodzić do sklepów. Warto pomyśleć o uzupełnieniu zapasu leków, o zatankowaniu auta i załadowaniu telefonu. Na jakiś czas wystarczy. Dominuje więc teraz model przygotowania na przetrwanie we własnym domu. Stad pełne półki i piwnice. Na jednoczesne uderzenie pandemii i na przykład gigantycznego pożaru, jak w Kalifornii czy Kolorado - chyba nikt nie jest w stanie się przygotować.
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.