6 czerwca 1944 roku alianci wylądowali w Normandii, otwierając tak zwany „drugi front” walki z Hitlerem. I chociaż wojna rozstrzygnęła się przede wszystkim na Wschodzie, operacja „Overlord” jest przełomowym momentem II wojny światowej.
Od momentu ataku III Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941 roku i bezpośredniego włączenia się Stanów Zjednoczonych do światowego konfliktu w grudniu tego roku, sprawa tzw. „drugiego frontu” stała się jednym z najważniejszych problemów omawianych między Churchillem, Rooseveltem i Stalinem. Komunistyczny dyktator żądał, by alianci pomogli mu poprzez atak na Niemców od tyłu, na froncie zachodnim. Brytyjczycy i Amerykanie... nie mieli jednak jak tego zrobić. Brytyjczycy bronili się na swojej wyspie i dopiero osiągali pierwsze drobne sukcesy w Afryce Północnej. US Army było w jeszcze gorszej sytuacji – amerykańskie siły zbrojne w momencie wybuchu wojny to głównie potężna marynarka wojenna, jednak wojsk lądowych było bardzo mało i trzeba było je zorganizować. A przecież na karku była jeszcze Japonia, która zajmowała kolejne terytoria na Pacyfiku.
Jak się okazało, przygotowanie inwazji nie było takie proste. Potrzeba było żołnierzy – to jasne. Z tym był problem, ponieważ niemieckie okręty podwodne bardzo skutecznie radziły sobie na Atlantyku, zatapiając co i raz konwoje płynące do Wielkiej Brytanii. Ale potrzebny był również odpowiedni sprzęt – barki desantowe, amfibie, pojazdy i narzędzia, które mogłyby rozminować plaże i zniszczyć przeszkody. A także znaleźć sposób, by do wojsk dostarczać zaopatrzenie.
Amerykanie jeszcze w 1942 roku dążyli do przeprowadzenia inwazji we Francji i otwarcia „drugiego frontu”. W sierpniu tego roku alianci przeprowadzili rajd na port w Dieppe. Miała to być próba generalna planowanej wkrótce inwazji. Okazała się jednak wielką klapą – zawiodły wszystkie procedury i plany, a wyzwanie, jakim było zdobycie przyczółka na kontynencie okazało się bardzo trudne. Pod Dieppe zginęło lub dostało się do niewoli około 3,5 tysiąca żołnierzy, w większości Kanadyjczyków. Ich trud pokazał, że inwazję trzeba będzie długo przygotowywać.
W międzyczasie alianci powoli posuwali się do przodu – Brytyjczycy pokonali Niemców i Włochów w Egipcie, a Amerykanie w ramach operacji „Torch” wylądowali w Maroku i Algierii, będącej pod kontrolą Francji Vichy, czyli kolaboracyjnego rządu zależnego od Niemców. W 1943 roku alianci zajęli Sycylię i wylądowali w południowych Włoszech. Szybko jednak zatrzymali się, gdyż Niemcy skutecznie bronili się w górach Półwyspu Apenińskiego, blokując marsz na Rzym w rejonie Cassino. Ich obronę udało się przełamać dopiero w maju 1944 roku. Wcześniej Churchill myślał, że uda się przeskoczyć również na okupowane przez Niemców Bałkany i tamtędy poprowadzić główne uderzenie na Berlin. Miało to dodatkowy cel polityczny – to Brytyjczycy i Amerykanie pierwsi zajęliby Europę Środkowo-Wschodnią, w tym Polskę, która tym samym nie dostałaby się w łapy Stalina. Zadanie to okazało się jednak trudne, więc atak miał być wyprowadzony z Francji.
Przygotowania do inwazji trwały intensywnie. Oprócz przygotowań technicznych i sztabowych oraz wysyłania żołnierzy ze Stanów do Wielkiej Brytanii, trwała też wielka wojna wywiadów i dezinformacji. Naturalnym punktem ataku na niemiecki Wał Atlantycki był region Pas-de-Calaise, który leżał najbliżej Wielkiej Brytanii. Był jednak przez to najsilniej broniony przez Niemców. Alianci postanowili więc zaatakować w położonej bardziej na południe Normandii. Ważne było jednak, by Niemcy wierzyli, że atak nastąpi w okolicach Calaise i tam zgromadzili główne siły. Gra wywiadów w tej sprawie zasługuje na osobną opowieść. Warto dodać jedną ciekawostkę – do zadania tego zaangażowanego słynnego, choć kontrowersyjnego gen. George'a Pattona, powierzając mu dowodzenie... fikcyjną grupą wojsk, która sprawiałaby wrażenie, że przygotowana jest do ataku pod Calaise. Patton zresztą chętnie robił szum wokół swojej osoby, przyciągając uwagę mediów, a tym samym Niemców. Jego „wojsko” wysyłało sobie sygnały radiowe świadczące o dużych przygotowaniach, a niemieckie samoloty rozpoznawcze zmylano... wielkimi makietami drewnianych i dmuchanych czołgów i samolotów, które z nieba wyglądały jak normalne oddziały.
Przygotowania zakończyły się dużym sukcesem. W nocy z 5 na 6 czerwca 1944 roku nad Normandię nadleciały samoloty transportowe, z których desantu dokonali żołnierze amerykańskich 82. i 101. Dywizji Powietrznodesantowej oraz Brytyjczycy z 6. Dywizji Powietrznodesantowej. Mieli zająć ważne strategicznie obiekty na tyłach Wału Atlantyckiego. Nad ranem na plażach nazwanych kryptonimami Juno, Sword, Gold, Utah i Omaha wylądowały główne siły amerykańskie, brytyjskie i kanadyjskie, uzbrojone w sprzęt inżynieryjny, pływające czołgi i wspierane silną artylerią i lotnictwem. Tylko na ostatnim z tych odcinków doszło do poważnych i krwawych walk, które jednak zakończyły się sukcesem.
Alianci zdobyli przyczółki, założyli prowizoryczne porty zaopatrzeniowe na plażach i rozpoczęli bombardowanie niemieckich dywizji pancernych, które zmierzały w kierunku wybrzeża, by zepchnąć atakujących do morza. Ostatecznie udało się jednak obronić. Operacja Overlord odniosła sukces. Trzeba było jednak ruszyć naprzód i wyzwolić Europę, co wcale nie okazało się takie proste...
Tomasz Leszkowicz