W przyszłym roku obchodzić będziemy siedemdziesiątą rocznicę utworzenia Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO). Dziś pytania o przyszłość tego wojskowego sojuszu słychać dużo głośniej niż w poprzednich dekadach. Jakie były jego początki?
W 1945 roku świat cieszył się z zakończenia wojny z Niemcami – długiego, krwawego i trudnego do wygrania konfliktu. W Europie stacjonowała ogromna armia amerykańska, która we współpracy z Brytyjczykami i innymi państwami alianckimi wyzwoliła kawał zachodniej i południowej Europy, dochodząc do Łaby. Za nią stały wojska radzieckie, które ponosząc ogromne trudy doprowadziły do pokonania Hitlera i wyzwolenia spod okupacji niemieckiej Europy Środkowej, Wschodniej i Bałkanów. Związek Radziecki, komunistyczne imperium, podporządkował sobie też część krajów środkowoeuropejskich, na czele z Polską. W kolejnych latach wprowadzono tam system rządów wzorowany na radzieckim i zaprzęgnięto te państwa do wysiłku na rzecz Moskwy.
Stosunki pomiędzy dotychczasowymi sojusznikami – Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią z jednej strony, a Związkiem Radzieckim z drugiej – były po zakończeniu wojny stosunkowo poprawne. Przywódcy mocarstw liczyli zapewne na pokojowe relacje i wspólną odbudowę zniszczeń wojennych. Józef Stalin jednak wyraźnie dążył do uzyskiwania strategicznych korzyści w różnych regionach świata, budząc zaniepokojenie USA. Jednocześnie istniały bardzo wyraźne napięcia ideologiczne pomiędzy dwoma blokami – komunizm zakładał ekspansję, choć nie wiadomo było, kiedy ona nastąpi i jak będzie wyglądać.
Jednocześnie w Europie coraz mocniej odczuwano nacisk rewolucyjnych zagrożeń. Szokiem było podporządkowanie sobie przez komunistów Czechosłowacji w początkach 1948 roku. Na Zachodzie, zwłaszcza we Francji i Włoszech, w siłę rosły partie komunistyczne, związane ze Związkiem Radzieckim. Powojenna bieda i radykalne nastroje sprzyjały rośnięciu w siłę rewolucjonistów. Gdyby zdobyli oni władzę w kolejnych państwach europejskich, we froncie demokracji pojawiłaby się wielka luka. By temu przeciwdziałać i wzmocnić swoich sojuszników, USA zaproponowało w 1947 roku wprowadzenie w życie szeroko zakrojonego planu pomocy ekonomicznej dla państw zniszczonych wojną – tak zwany Plan Marshalla, zaproponowany przez amerykańskiego sekretarza stanu, w czasie wojny zaś ważnego generała, któremu myślenie strategiczne nie było obce.
Amerykańska pomoc pomogła Europie zachodniej odbić się od dna i powoli wkroczyć na ścieżkę wzrostu gospodarczego (państwa podporządkowane ZSRR nie przystąpiły do programu). By bronić demokracji w Europie potrzebny był jednak kolejny krok: konsolidacja wojskowa. Zaczęły to robić najpierw same państwa Starego Kontynentu – Francja, Wielka Brytania, Belgia, Holandia i Luksemburg – powołując w 1948 roku Unię Zachodnią, będącą wspólnym sojuszem militarnym. Wkrótce Amerykanie, którzy zastanawiali się, czy jednak nie wycofać się z Europy, zdecydowali się dołączyć do wspólnoty wojskowej. 4 kwietnia 1949 roku w Waszyngtonie przedstawiciele USA oraz państw zachodniej, północnej i południowej Europy podpisali Traktat Północnoatlantycki, który gwarantował współpracę w utrzymaniu pokoju i bezpieczeństwa w Europie i na Atlantyku, a jego piąty artykuł obiecywał wzajemną pomoc w wypadku agresji z zewnątrz na któreś z państw. W ten sposób powstało Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego, znana pod skrótem NATO.
Pierwszy sekretarz generalny organizacji, brytyjski generał Hastings Lionel Ismay, miał stwierdzić, że NATO powstało po to, by „Rosjan trzymać z daleka, Amerykanów przy sobie, a Niemców pod kontrolą” (Keeping Russians out, the Americans in and the Germans down). W tym krótkim zdaniu dobrze wyraziła się cała filozofia sojuszu. Głównym celem było przeciwstawienie się agresywnym zamiarom Związku Radzieckiego, a jednocześnie zachowanie bliskiej współpracy z Amerykanami. Co do Niemców, to strategia ta była dobrze przemyślana – chcąc uniknąć powtórki z II wojny światowej, planowano nie upokarzać Niemców, tylko włączyć ich w struktury europejskiej współpracy. Stąd zaangażowano ich w Europejską Wspólnotę Węgla i Stali, czyli początek Unii Europejskiej. Jednocześnie zaś słusznie uznano, że nic tak nie utrwali demokratycznych Niemiec, jak włączenie ich we front obrony demokracji przed komunizmem, zwłaszcza, że państwo to było potencjalnym punktem wyjścia przyszłej inwazji. Niemcy Zachodnie, bo to jedynie współpraca z nimi wchodził w grę, zostały członkiem NATO w 1955 roku i do końca zimnej wojny angażowały duże siły w ramach Sojuszu.
NATO podporządkowano mocno amerykańskiej polityce – głównodowodzącym jego wojskami od powstania jest zawsze amerykański generał, a o potencjale wojskowym sojuszu decyduje siła amerykańskiej armii i posiadanie przez nią dużych ilości broni atomowej. Mimo to państwa europejskie aktywnie uczestniczyły w jego działaniach, mając świadomość własnej słabości, zwłaszcza w pojedynkę. Wyjątkiem była tylko Francja, która wycofała się w latach 60. ze struktur wojskowych NATO, prowadząc bardziej samodzielną politykę.
Zimna wojna skończyła się na początku lat 90. zwycięstwem demokracji nad komunizmem. NATO wciąż istnieje i jest dziś najpotężniejszym sojuszem wojskowym na świecie, tak jak USA odpowiedzialnym za pokój na świecie. Organizacja musi się dostosować do nowych warunków, ale nie można zmarnować jej potencjału i doświadczeń.
Tomasz Leszkowicz