Od Khorong do Kimrung nad brzegami rzeki, ścieżka prowadzi zakosami stromo w dół. Trzeba patrzeć pod nogi jak mama kazała, i uważać dosłownie na każdy krok. Dobre, trekkingowe buty, starannie obcięte paznokcie i porządne, grube skarpety to podstawa. Kijki do chodzenia są również absolutnie niezbędne.
Tuż za wiszącym mostem w Kimrung jest fajnie wyglądający hotelik Kimrung Guest House, gdzie z tragarzem Sudipem dajemy sobie godzinny odpoczynek i lunch. Podkoszulek mokry od potu, ale skarpety są suche. Na wszelki wypadek mam zmianę w plecaku, lecz póki co, nie jest potrzebna. Tutejszy hotelik posiada restaurację o naprawdę imponującym zestawie dań: dla każdego coś smacznego. Zamawiam ryż z warzywami, dwie gorące herbaty i decyduję się na dalszy marsz z trzech powodów; jest zbyt wcześnie na zakwaterowanie, po drugie tutaj jest zbyt nisko, tylko 1 815 m. Nie po to spałem w Gandrungu na 2 015 m., żeby teraz zatracić tę mini aklimatyzację. Po trzecie trudno oczekiwać rewelacyjnej panoramy gór na dnie głęboko wciętej doliny.
Rozgwieżdżone niebo Himalajów
O 1 po południu zaczynamy więc dość ostre podejście do Chomrung, na 2 170 metrów. Turystów jest sporo, każdy ma swoją ciekawą historię do opowiedzenia, warto przystanąć i zamienić kilka słów, z miejscowymi również (a poza tym każda konwersacja to świetne wytłumaczenie dla chociażby chwilowego odetchnięcia).
Punktualnie o 5 po południu docieram w końcu do fantastycznie położonego hotelu w Chomrong na wysokości 2 200 m nad poziomem morza. Wczoraj było lekko, za to dzisiaj klasyczny wyryp: 15 kilometrów w nogach, 20 000 kroków, 4.5 godziny czystego marszu, a w pionie: 200 metrów łagodnie do góry, potem 400 metrów stromo po schodach i znowu 400 metrów ostro po schodach, ale w górę. Start o 8, finisz o 17, z zaznaczeniem, że szedłem bardzo powoli rozkoszując się scenerią, fotografując, słuchając śpiewu ptaków i rozmawiając z ludźmi po drodze.
Na szlaku, na mostku w bambusowym zagajniku
Dolina rzeki Modi Khola
Czwartek, 10 listopada
Wczoraj wieczorem dotarłem do skromnego hoteliku Himalayan View w Chomrong, rewelacyjnie położonego (2 200 m) na skarpie wiszącej wysoko ponad rzeką Modi Khola. Chmury przesłaniały Himalaje, lecz ku mojemu zdumieniu, o 3 nad ranem cały masyw Annapurny Południowej pojawił się na niebie, a nad nim konstelacje Małego i Wielkiego Wozu z Gwiazdą Polarną włącznie. A na okrasę... po prawej wspaniały widok na Machapuchre.
O ile Gandrung jest pierwszorzędny, jeśli chodzi o widok Annapurny Południowej, to Chomrung wygrywa panoramą Machapuchre.
Nepalscy turyści ruszyli na szlaki
Po gorącym prysznicu i śniadaniu (omlet, pyszne frytki, czarna kawa z cukrem), schodzimy od 7:30 do następnej doliny. I znowu schody, schody, strome, kamienne stopnie, starannie układane ludzką ręką przez setki lat; swoiste dzieło sztuki. A po nich stąpają ludzie i zwierzęta: setka obcokrajowców dziennie, tyle samo tragarzy i setka Nepalczyków. Poza tym bawoły, osły, psy i koty! Po półtorej godzinie osiągam wiszący most na rzece Chomrong Khola na 1 880 m n.p.m., a potem średnio-trudnym podejściem do Sinuwa i dalej do Upper Sinuwa, gdzie w Hill Top Lodge dajemy sobie czas na lunch i godzinny odpoczynek. Potem znowu "dam dam" (idziemy), ale "bistari", czyli wolniutko, w górę, byle dalej, dalej, dalej, dalej, dalej. I wyżej!
W samo południe osiągamy wioskę Upper Sinuwa (2 350 m), gdzie już jutro spędzi noc moja grupa, a nasz kochany Szerpa tutaj właśnie sugerował mi dzisiejszy odpoczynek. Cóż z tego, skoro jest dopiero południe, jakoś jeszcze kuśtykam, więc decyduje się na dalszy marsz, do wioski Bamboo, jakieś 2 godziny stąd. Wraz z Sadipem, spożywając chicken curry-palce-lizać-ryż, spozieramy do tyłu, na wioski Gandrung i Chomrong. Dam dam.
Szerpa niesie bagaże trzech turystów, tak zarabia na życie
Od Sinuwa ścieżka biegnie przez gęsty las, ryżowe poletka poznikały, a w ich miejsce pojawiły się bambusy i rododendrony. Świetna sceneria do łażenia, poza tym nie ma upału i słońce nie pali skóry. O 4 jestem już w Bamboo, gdzie w Bamboo Guesthouse było wolne wyrko w pokoiku 2 x 3 metry, 2 łóżka, ani stolika, ani krzesełka. Łazienki na zewnątrz. Tę skromną przestrzeń dzielę z Japończykiem Shutoh, co to właśnie dzisiaj zszedł z Annapurna Base Camp i pokazał mi nocne zdjęcia stamtąd. Obłęd w oczach. Można je zresztą podziwiać na Instagramie pod Shutoh1001. Ten 60-latek czekał w mrozie na wschód Księżyca, aby mu oświetlił Himalaje, a zdjęcia i filmy focił Nikonem D850, identycznym jak mój, a więc szybko znaleźliśmy wspólny język. W zeszłym roku zrobił Trzy Przełęcze i jezioro Gokyo (ostrzę sobie zęby na tę właśnie trasę w listopadzie 2023!), facet ma kondycję i zacięcie. Kiedy wymieniłem mu miejsca, jakie zwiedziłem w Japonii, nie mógł uwierzyć. Mam już nowego kumpla, zdrowie cesarza!
Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka
Autor jest właścicielem chicagowskiego biura podróży Exotica Travel, które organizuje wycieczki po USA i całym świecie, z Nepalem włącznie (najbliższe wyjazdy 27 oraz 29 października 2023). Bliższe informacje: Tel . 773 237 7788, www.andrzejkulka.com/nepal_himalaje.html