Słyszał ktoś ostatnio jakiś dobry dowcip polityczny?
"Wina Tuska", sławny wierszyk Wojciecha Młynarskiego, ma już tyle lat, że nawet na YouTube szeleści i ledwo go widać.
Nic? Aaaa, ktoś tam napisał, że Polskiego Ładu cały świat nam zazdrości. I tyle.
Tacy poważni się zrobiliśmy i na serio? Chyba nie dlatego, że sytuacja taka... poważna. W czasie drugiej wojny światowej sytuacja była jeszcze bardziej poważna, a naród żartował na potęgę. "Przegrał wojnę głupi malarz", śpiewano po podwórkach i wagonach kolejowych.
Dlaczego więc? Dlaczego- jeśli kabarety, to powtórki? Nic nowego. Cenzury nie ma. Urząd przy ulicy Mysiej zlikwidowany, a żartować się nikomu nie chce? Co się nam stało?
Jeszcze w latach sześćdziesiątych Polska Telewizja w Noc Sylwestrową emitowała szopki polityczne. Zgodnie z regułami obowiązującymi w międzywojennych kabaretach pokazywano w nich kukiełki albo choć maski osób znanych z życia publicznego, śpiewające kupleciki na melodie znanych szlagierów. Widywano tam kukiełki Moczara, Jaruzelskiego, Kociołka, Cyrankiewicza, Kliszki, Gomułki nawet! Ktoś powie - władza raz do roku pozwalała narodowi pohasać. No może i tak. Ale dziś i tego nie ma. Dziś, jak w epoce Gierka, telewizja prezentuje wielkie widowiska. W latach siedemdziesiątych były to wielkie pompatyczne rewie ze schodami, oczywiście, a dziś wielkie koncerty plenerowe z udziałem gwiazd estrady. Bez żartów. Bez satyrycznego komentowania wydarzeń minionego roku.
Może "za Gomułki" jeszcze się to udawało, bo żyli ludzie pamiętający czasy przedwojennych "scenek i nadscenek"?
Może jeszcze ktoś zanucił "Ten wąsik, ach ten wąsik"/ na melodię "Titiny"/, myśląc o Bierucie na przykład, choć oryginalnie śpiewane było o Hitlerze, za co Ludwik Sempoliński musiał się potem przed okupantem ukrywać.
Były i po czasach Gierka próby reaktywowania szopek politycznych. W 2007 roku śpiewano:
"Do Lesiaka szafy grosik wrzuć,
a dostaniesz do niej klucz".
Teraz wyobraża sobie ktoś żarty z pegaza, czyli zwierzęcia pociągowego, czy też parzystokopytnego, albo dopytywanie się:
"Czy żona męża stanu jest mężową stanu czy żoną stanu. I czy to zależy od stanu męża" /J.Tuwim/. Światopełk Karpiński, należący do świetnego grona przedwojennych autorów tekstów szopek politycznych /Tuwim, Słonimski, Lechoń, Hemar/pisał w kupleciku:
"Można z tego kompleks mieć,
Jak na mózg się rzuca płeć".
W różnych okolicznościach warto by dziś te wierszyki cytować... Jak i ten, który doprowadził do wyrzucenia poety z redakcji, pod zarzutem uprawiania kryptoreklamy:
"Wedel nie doczekał potomstwa, bo miał interes z czekolady, a Blikle rozmnaża się przez pączkowanie".
Podkreślmy: to nie wspomniani przedsiębiorcy się obrazili, to redakcja oskarżyła poetę o dorabianie pod stołem.
Jakoś inaczej przed drugą wojną światową układały się relacje między artystami i politykami. Nikt wtedy nie rozprawiał o piarze, nikt nie liczył słupków popularności, nie zabiegał non stop o głosy, a jakoś i wyśmiewający i ośmielani, mieli z tego wszystkiego, co składa się na rzeczywistość, więcej uciechy.
Zamach majowy, na przykład. Historia na ulicach Warszawy, ludzie giną, strzelanina, a kpiarze opowiadają o tym później w widowisku zatytułowanym "Gabinet figur wo/j/skowych".
A jakby tak pożartować z reasumpcji? Samo to słowo już przecież do żartów zachęca...
Ile by się posypało dziś procesów sądowych, gdyby ktoś odnalazł siebie w wierszyku, w którym poeta opowiada o "miejscowej idiotce z tutejszym kretynem!"
Dziś nie wyobrażamy sobie ministra od spraw wojskowych, zasiadającego wśród kabaretowej widowni i zaśmiewającego się z żartów na swój temat, lub - o zgrozo - na temat szefa! Wieniawa Długoszowski był takim ministrem, był nawet osobistym adiutantem Marszałka, potem w dramatycznych pierwszych tygodniach wojny nawet kandydatem na urząd prezydenta Rzeczypospolitej i jakoś mu czci i honoru śmiech i żarty nie odebrały.
Wyobraża sobie ktoś dziś śmichy-chichy na temat prezesa, premiera, ministrów? Wyobraża ktoś sobie żarciki z ich słów, wyglądu, przejęzyczeń i potknięć i ich programów politycznych, albo patriotycznego zadęcia?
Wyobrażamy sobie szopkę polityczną w Telewizji Jacka Kurskiego? I czy obecny prezes TVP zgodziłby się, by jego kukiełka opowiadała jak to po dwudziestu latach małżeństwa i wychowaniu trójki dzieci okazało się, że małżeństwa nie było, ślubu nie było, nawet nie było grzechu z powodu życia na kocią łapę?! Nie wolno o takich rzeczach mówić? Złudzenie! Portale od takich smacznych kasków aż piszczą z uciechy, naród kpi, komentuje, wyzłośliwia się i kłóci, ale nie przekłada się to na doraźną satyrę polityczną, na kuplety, zgrabne żarty.
Wszystko się zmienia. Tak. Szopki polityczne z jakiegoś powodu odeszły. Zniknęły z naszego życia publicznego. Zniknęły kuligi, bale maskowe i przebierańcy. Nawet niektórzy nie pamiętają, że to karnawał przecież. I nawet bigosu się nie gotuje...
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.