Przecież wystarczy popatrzeć nawet tu, w "Monitorze", na zdjęcia zrobione podczas różnych uroczystości, spotkań, imprez. Czy to będzie msza, czy wręczanie nagród, czy wieczór okolicznościowy, czy wreszcie w lecie piknik - na wszystkich zdjęciach widać jedno: dopóki młodzi, jesteśmy zwykle szczupli, a od pewnego wieku przybieramy na wadze. Na niemal każdym zdjęciu widać, że prawie wszystkie osoby powyżej powiedzmy 65. roku życia - mają nadwagę!
To samo w amerykańskich mediach. Ale tu jeszcze widać coś innego - młodzi też tyją na potęgę! Oglądałam ostatnio w telewizji jakiś niewielki reportażyk zrobiony wśród studentów wyższej uczelni. I ci studenci, dwudziestokilkulatkowie - niemal wszyscy mieli widoczną nadwagę.
Lekarze alarmują! Alarmują specjaliści od naszego zbiorowego stanu zdrowia. Ci, którzy badają statystyki medyczne, statystyki zgonów, długości życia - wszyscy biją na alarm: jesteśmy zbyt otyli.
Jednocześnie rośnie armia "obrońców uciśnionych", czyli tych, którzy chcąc nam poprawić nastrój, próbują nam wmówić, że nadwaga jest ok! Może i mają dobre intencje, bo przecież nie należy nikomu dokuczać, także otyłemu, z powodu jego wyglądu. Nie należy dokuczać, dyskryminować, poniżać. Ale czy można i czy należy głaskać po główce kogoś, kto z powodu własnego niedbalstwa, głupoty, czy niedołęstwa podnosi statystyki, jak to się teraz ładnie mówi - "nadmiarowych zgonów"? Sukienki dla puszystych, bielizna dla zaokrąglonych, wyszczuplające ubranka? Fajnie. Ale trzeba wreszcie wydorośleć i zacząć głośno tarabanić: ludzie! Zróbmy coś z tym, przestańmy się zabijać! Już nam spada statystyczna długość życia. Dzisiejsze dzieci będą żyły krócej niż ich rodzice!
Siedzenie, tak, zwykłe wielogodzinne siedzenie, jest jak palenie papierosów, czyli szkodliwe dla zdrowia, zabójcze dla życia.
A my siedzimy coraz więcej. Przed telewizorem, przed komputerem, w samochodzie, w pracy, w domu, w kolejce do lekarza. Ostatnio miliony ludzi przerzuciły się na pracę z domu: to ci, którym do pracy potrzebny jest komputer. Ci siedzą murem. Posadziliśmy też przed komputerami dzieci - nie ma boiska, nie ma podwórka, nie ma zajęć z w-f, bywa że nawet nie ma sali gimnastycznej. I teraz nawet nie ma przerwy i biegania po korytarzach. Jest za to siedzenie murem przed ekranem.
Lekarze ostrzegają przed chorobami krążenia, zawałami, wylewami, różnymi zwyrodnieniami tez, ale jakoś chyba nie robi to na nikim wrażenia.
Od dawna propagowana jest zbawienna rola ruchu. Z pewnością podczas najgorszych miesięcy pandemii opustoszały sale gimnastyczne. W Polsce nawet w pewnym momencie ograniczono możliwość korzystania ze spacerów po lesie. Sale gimnastyczne być może zapełnią się już niebawem (oby pandemia odpuściła całkiem), ale czy nas to zbawi, jeśli poza "klasą", zajęciami z yogi czy gimnastyki, będziemy siedzieć!? Albo po tych zajęciach spotykać się w pobliskim przybytku serwującym fast food....
Opowiadała mi osoba zmuszona do rehabilitacji kardiologicznej: trzy razy w tygodniu godzina ostrych ćwiczeń na maszynach, głównie tych do chodzenia, biegania, wymachiwania nogami, rękami. I co? Po trzech miesiącach takich ćwiczeń, powtarzam, trzy razy w tygodniu - waga pacjenta wzrosła o 10 funtów! Prawie 5 kilogramów. Bo poza godzinką ćwiczeń pacjent czuł się zwolniony z odpowiedzialności za siebie! Miał alibi: "no, przecież ćwiczę". Więc poza godzinami ćwiczeń siedział murem przed komputerem, wstawał tylko, by coś zjeść, a wieczorami przesiadał się przed ekran telewizora. I do tego ze dwa razy dziennie ucinał sobie drzemkę, zwykle po lunchu i po obiedzie!
Psu na budę taka rehabilitacja!
Albo - szkoda wysiłku dla rehabilitowania takiej osoby!
Tak też nie wolno. I nie tylko z powodu politycznej poprawności. Ale też nie wolno kogoś takiego głaskać po główce. Lekarze mówią pacjentom - z wiekiem należy mniej jeść, a więcej się ruszać! Ha! Starsze osoby zwykle tu czy tam coś pobolewa. Jak więc się ruszać? No jak? To chociaż mniej jeść… A przecież często jedyny spacer w ciągu dnia odbywa się między ekranem, lodówką, łazienką albo po sklepie... spożywczym. Najgorsze, co się może stać, to właśnie pofolgowanie sobie przy stole, bo przecież ćwiczę... Lub też wydłużony czas przed ekranem, bo... no właśnie.
Kiedyś niektórych śmieszyły powtarzane często porady - parkuj auto przed sklepem trochę dalej od wejścia. Chodziło o okazję do pospacerowania. Dziś takie parkowanie to już chyba za mało.
Idalia Błaszczyk
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.