W szpitalu zmarła kobieta, która została postrzelona w Dolton na południowych przedmieściach, kiedy wracała samochodem z dziećmi odebranymi z przedszkola w Harvey.
Padło co najmniej dwanaście strzałów. 40-letnią Marshię McGill kule trafiły m.in. w głowę. W stanie krytycznym przebywała w szpitalu University of Chicago Medical Center, gdzie zmarła w piątek podczas operacji.
McGill została postrzelona, kiedy około godz. 7.30 wieczorem w środę wieczorem jechała samochodem po Sibley Boulevard, po tym jak odebrała dzieci z przedszkola. Kobieta straciła panowanie nad pojazdem, który rozbił się o drzewo przy budynku szkoły średniej Thornridge High School. Dzieci, najmłodsze niemowlę, a najstarsze 8-letnie, nie zostały ranne.
Z ustaleń policji wynika, że nie była celem i mogła znaleźć się w samym centrum strzelaniny ulicznych ganów.
McGill razem z mężem mieszkała w Dolton. Mieli ośmioro dzieci, wieku od roku do 29 lat. Była pracownicą przedszkola w Harvey. Policja nikogo jeszcze w tej sprawie nie aresztowała.