----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

05 lutego 2025

Udostępnij znajomym:

Terry Sutherland, niewidomy mieszkaniec stanu Indiana, postanowił wskazać wielką dziurę w przepisach dotyczących posiadania broni palnej, przechodząc przez cały proces uzyskania pozwolenia na jej noszenie. Nie zrobił tego wypełniając podania w internecie, ale osobiście stawił się w biurze, gdzie obsługującym go osobom nie przyszło do głowy zastanowić się, czy niewidomy mężczyzna z białą laską w dłoni powinien nosić przy sobie pistolet. Ku własnemu zaskoczeniu – a może i przerażeniu – Sutherland zdobył ten dokument bez najmniejszego problemu.

Proces, który nie powinien mieć miejsca

Wszystko zaczęło się od wizyty w City County Building, gdzie Sutherland, wspierając się białą laską, przeszedł standardową procedurę – pobranie odcisków palców, rozmowy z urzędnikami, a następnie akceptację jego wniosku. Nie było żadnych dodatkowych pytań, żadnej chwili refleksji ze strony urzędników, nikogo, kto powiedziałby: „Zaraz, zaraz, ale jak pan zamierza celować?”

„Byłem przekonany, że w którymś momencie ktoś się opamięta” – relacjonował Sutherland. „Myślałem, że dostanę pismo odmowne, w którym będzie wyjaśnione: Nie może pan precyzyjnie wycelować, więc nie możemy panu wydać tego pozwolenia. Ale nic takiego się nie wydarzyło”.

Teraz jego licencja do noszenia broni dumnie wisi w przezroczystym etui na jego szyi, a on sam stał się symbolem walki o rozsądne prawo do posiadania broni. Nie dlatego, że jest przeciwnikiem jej posiadania, ale chce zwrócić uwagę na to, jak absurdalne mogą być obowiązujące przepisy.

Walka z prawnym absurdem

Sutherland nie jest przeciwnikiem Drugiej Poprawki. Przed utratą wzroku w młodości nauczył się obsługi broni i jej używał. Jego celem nie jest więc całkowity zakaz posiadania broni palnej, a jedynie wprowadzenie podstawowego testu kompetencji – czegoś, co obowiązuje już w kilku innych stanach. „Umiejętność posługiwania się śmiercionośnym narzędziem to absolutne minimum” – argumentuje.

Zwolennicy obecnych przepisów widzą to jednak inaczej. Prawnik i działacz na rzecz prawa do posiadania broni, Guy Relford, uważa, że każda regulacja to naruszenie konstytucyjnych swobód. „Kiedy zaczynamy wprowadzać rządowe ograniczenia dotyczące praw obywatelskich, wkraczamy na niebezpieczną ścieżkę. Społeczeństwo funkcjonuje najlepiej, kiedy obywatele sami biorą odpowiedzialność za swoje decyzje” – twierdzi Relford.

Tylko czy można mówić o odpowiedzialności, gdy system pozwala niewidomemu legalnie nosić broń w miejscach publicznych, ale jednocześnie odmawia mu prawa jazdy? Sutherland nie pozostawia na tym suchej nitki: „Jeśli mogę nosić broń, to dlaczego nie mogę prowadzić samochodu? Jaki jest najgorszy możliwy scenariusz? Mogę kogoś zabić?”

Ściana obojętności

Sutherland nie ogranicza się do słownych protestów – pisze listy do ustawodawców w Indianie, prosząc o refleksję nad obowiązującym prawem. Jak dotąd nikt nie odpowiedział. W stanie, gdzie od 2022 roku obowiązuje tzw. „constitutional carry”, pozwalające każdemu dorosłemu nosić broń bez licencji, temat kompetencji i odpowiedzialności wydaje się być niewygodny.

Tymczasem historia Sutherlanda zyskała medialny rozgłos i wywołała pytanie: czy prawo, które nie wymaga minimalnych umiejętności w posługiwaniu się bronią w celu jej posiadania i obsługi, nie stwarza przypadkiem zagrożenia dla innych? Jego przypadek nie jest odosobniony – podobne przepisy obowiązują w wielu innych stanach. 

rj 

 

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor