Nieco ponad 150 lat temu temat niewolnictwa wstrząsał Stanami Zjednoczonymi. Chociaż kwestia ta nie była jedyną przyczyną wybuchu wojny secesyjnej, to w istocie wszystkie kwestie sporne sprowadzały się do jednego: czy czarny może być traktowany jak własność białego?
Rozwój kolonii w Ameryce w znacznym stopniu opierał się na intensywnej eksploatacji surowców naturalnych, znajdujących się na żyznych ziemiach Nowego Świata. Jedną ze specyficznych gałęzi kolonialnej gospodarki była wielkopowierzchniowe uprawy roślin takich jak trzcina cukrowa, tytoń czy bawełna. Plony z wielkich plantacji kierowano do miast kolonialnych, a stamtąd do Europy, gdzie osiągano ogromne przebicie. Na handlu tym zbudowano więc ogromne fortuny i silną pozycję.
Gospodarka plantacyjna miała raczej ekstensywny charakter, wymagający przede wszystkim pracy fizycznej – żmudnej, trudnej i masowej. Plantatorom trudno było najmować robotników rolnych, w okresie kolonialnym problem rozwiązano więc poprzez sprowadzanie niewolników z Afryki. Przymusowi pracownicy, przyzwyczajeni do niełatwego klimatu, sprawni fizycznie i istotnie różniący się od białych wydawali się doskonałym rozwiązaniem problemu siły roboczej. Co więcej, w samej Afryce Zachodniej skutecznie rozwinięto system zdobywania niewolników i sprzedawania ich Europejczykom.
Od XVI wieku transatlantycki handel niewolnikami stawał się coraz bardziej masowy. Młodych, rosłych Afrykanów siłą zabierano z brzegów Gwinei, wsadzano na okręty i w koszmarnych warunkach transportowano do Ameryki – na plantacje trzciny cukrowej na Kubie lub pola bawełny na amerykańskim Południu. Wykształcił się cały system handlu, nazywany atlantyckim trójkątem – Anglicy przywozili do Afryki atrakcyjne towary, po sprzedaniu których kupowali niewolników, przewożonych do Ameryki. Stamtąd przywożono do Anglii produkty kolonialne, za każdym razem osiągając zysk. Szacuje się, że w ten sposób przez ocean przewieziono od kilkunastu do nawet dwudziestu kilku milionów czarnoskórych. Znaczny odsetek z nich umierał po drodze. Ci, którzy przeżyli koszmarny rejs, byli sprzedawani niczym bydło lub narzędzia.
Na Południu Stanów Zjednoczonych – w Wirginii, Georgii, Alabamie czy Luizjanie – wykształcił się cały system społeczno-gospodarczy, którego niewolnictwo stanowiło istotny element. Plantacje należały do tamtejszej elity – swoistej szlachty – która z pracy czarnoskórych przy bawełnie czerpała pieniądze i prestiż. Gospodarka południowa była ekstensywna i oparta na dużo bardziej tradycyjnych wzorcach, z dużą rolą rynków lokalnych, słabym przemysłem itp. Co więcej, niewolnictwo likwidowało napięcia klasowe – biedni biali zamiast kierować swój gniew na bogaczy, łączyli się z nimi w pogardzie wobec niewolników.
U narodzin amerykańskiej niepodległości na części terytorium USA na północ od rzeki Ohio zakazano niewolnictwa – stany północne, w których dominowało farmerstwo i rozwijający się intensywnie przemysł, nie potrzebowało mas niewolniczych. Co więcej, to właśnie w Nowej Anglii narodziła się idea „wolnej pracy” – powiązana z rodzącym się kapitalizmem i liberalizmem myśl o uwolnieniu pracujących i daniu im wyboru swojej drogi życiowej. Stanęło to w konflikcie z południową filozofią gospodarczą, którą podbudowano traktowaniem niewolników jak własności (takiej jak dom, przedmioty czy zwierzęta hodowlane), której nie można było nikomu odebrać. Rodziło to opór z dwóch stron – przeciwko radykalnym zwolennikom niewolnictwa stanęli abolicjoniści, czyli wyznawcy tezy o niemoralności tego procederu i zwolennicy jego zakazania.
Polityka amerykańska przez połowę XIX wieku ogniskowała się wokół niewolnictwa. Między stanami wolnymi i niewolniczymi istniała misterna równowaga w Senacie. Miało to znaczenie, gdy państwo zaczęło rozwijać się na zachód. Spór wybuchł o niewolnictwo w nowych stanach i na tak zwanych terytoriach. W 1820 roku zawarto tzw. Kompromis Missouri, który miał dzielić dwa modele pracy wzdłuż 36 równoleżnika. Konflikt jednak trwał, gdyż spór rozgorzał wokół terytoriów zdobytych na Meksyku w 1848 roku. Problem stanowiła np. kwestia przywożenia ze sobą niewolników przez przybyszów z Południa, a także kwestia zbiegów, których ukrywano na Północy i za którymi wysyłano łapaczy. Południowcy mieli przy tym na tyle mocną pozycję, by narzucać korzystne dla siebie kompromisy Kongresowi i prezydentom, co wzbudzało gniew abolicjonistów.
Kampania wyborcza w 1960 roku zogniskowała ten konflikt. Niedawno stworzona partia republikańska posiadała mocne skrzydło wrogów niewolnictwa. Krytyczny wobec niego był też Abraham Lincoln, który z ramienia republikanów wygrał wówczas wybory prezydenckie. Warto jednak dodać, że stronnictwo to nie chciało wówczas całkowitego zakazu niewolnictwa – główny spór tyczył się rozwoju tego procederu na terytoria oraz różnego rodzaju ograniczeń i precedensów. Jednak wzburzeni Południowcy doprowadzili w 1861 roku do secesji, ubierając konflikt o niewolnictwo w wielki spór o wolność ustrojową stanów i system społeczny Południa.
Wojna secesyjna zradykalizowała konflikt o niewolnictwo. W 1863 roku prezydent Lincoln wydał deklarację emancypacyjną, znoszącą niewolę czarnoskórych na terenach Konfederacji. Przegrana Południa pomogła przeprowadzić w 1965 roku XIII poprawkę do Konstytucji, znoszącą niewolnictwo w całym USA. Problem ludności czarnoskórej nie został jednak rozwiązany – wkrótce rozwinięto program segregacji rasowej, który trwał kolejne sto lat.
Tomasz Leszkowicz