10 maja 2023

Udostępnij znajomym:

Niedawna koronacja Karola III Windsora na króla Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej skupiła uwagę całego świata – świadczy to o potędze marki brytyjskiej monarchii i medialnemu zainteresowaniu niecodziennymi rytuałami zanurzonymi w dalekiej przeszłości. Nowy król jest zagadką z dużą grupą antyfanów, którzy wieszczą kres tej formy władzy. Słuszne wydaje się pytanie: po co nam dziś monarchia?

Karol Filip Artur Jerzy Windsor jesienią tego roku skończy 75 lat. Odkąd ukończył dziesięć lat był Księciem Walii – tytuł ten tradycyjnie w monarchii brytyjskiej nosi męski następca tronu. Całe swoje długie życie był tym, który czeka na swoją kolej. Jego matka, królowa Elżbieta II, cieszyła się jednak charakterystyczną dla kobiet w tej rodzinie długowiecznością. Ambitny i inteligentny Karol znalazł się też w cieniu swojej pierwszej żony – pięknej Diany Spencer. Małżeństwo zawarte raczej z rozsądku niż miłości unieszczęśliwiało obydwoje, choć doczekało się dwóch synów (Wilhelma i Henryka, znanych jako William i Harry). Księżna Diana okazała się osobowością medialną, a jej działalność dobroczynna przyniosła jej miano „królowej ludzkich serc”. Separacja i rozwód z popularną „lady Di” był obciążeniem dla Karola i całej monarchii, podobnie jak jej śmierć w wypadku samochodowym w 1997 roku. Sam następca tronu poślubił później swoją długoletnią miłość Kamilę Parker-Bowles, co jeszcze bardziej skomplikowało jego wizerunek.

Wiadomo, że w przypadku brytyjskim władca jest symbolicznym zwornikiem państwa, dowodem jego trwałości, niemym arbitrem – mówiąc krótko: panuje, ale nie rządzi. Przy okazji jest też głową Kościoła anglikańskiego, a więc religii państwowej. Polityczna rola króla jest ograniczona, chociaż nie można jej nazwać zerową. Długoletnie panowanie Elżbiety II pokazało, w jaki sposób monarchia może odgrywać rolę w życiu politycznym, chociażby przez swoje bezpośrednie kontakty z faktycznym kierownikiem nawy państwowej, czyli premierem Zjednoczonego Królestwa.

We współczesnym świecie zdecydowana mniejszość państw pozostaje monarchiami. Najwięcej z nich uznaje za głowę swojego kraju Karola III, gdyż należą one do Wspólnoty Brytyjskiej (Commonwealth), czyli grona dawnych kolonii brytyjskich. W Europie monarchie funkcjonują w Hiszpanii, Belgii, Holandii, Danii, Norwegii, Szwecji, Luksemburgu i Lichtenstainie (w tych dwóch wypadkach tamtejszy władca to wielki książę) oraz Monako (tu nosi tytuł księcia). Poza Europą monarchie to Japonia (z cesarzem), kraje Bliskiego Wschodu i niektóre państwa Azji Południowo-Wschodniej, Afryki i Oceanii. Za monarchę (i to absolutnego) uznaje się też stojącego na czele Watykanu papieża Franciszka. W większości wspomnianych wypadków monarchie wmontowane są w formalny system demokratyczny, w zaledwie kilku (np. Arabii Saudyjskiej czy Brunei) władca ma faktyczną władzę nad państwem.

Współczesna formuła monarchii w Europie w znacznym stopniu wywodzi się ze średniowiecza. To wówczas doszło w pełni do połączenia dwóch istotnych czynników: faktycznej władzy sprawowanej przez silną jednostkę i bardzo często dziedziczonej w ramach dynastii, z uświęceniem tejże władzy, co jest zasługą chrześcijaństwa. Monarcha w akcie koronacji staje się symbolicznie kimś więcej niż tylko człowiekiem – w trakcie tej ceremonii jest on namaszczony świętym olejem, co przypomina rytuał związany z kreowaniem duchownych. W ten sposób król staje się reprezentantem Boga na ziemi, a jego władza jest święta. W czasie koronacji Karola miał zresztą miejsce charakterystyczny moment –namaszczenie zostało zakryte za parawanem, by ten wyjątkowy akt nie dział się na oczach tłumu.

Chociaż monarchowie upadali, to monarchia trwała przez wieki. Brytyjczycy na przykład w połowie XVII wieku obalili i ścięli swojego króla Karola I Stuarta, a jego syna Karola II kilkadziesiąt lat później wypędzili (Karol III swoim imieniem jest więc obarczony złą historią). Ale dopiero w XVIII wieku stworzono podstawy ideowe buntu przeciw monarchii. Ojcowie założyciele USA nie chcieli namaszczonego władcy (takiego jak brytyjski tyran), tylko demokratycznego ustroju. Francuzi w czasie rewolucji poszli o krok dalej i ścięli swojego Ludwika XVI. Aż do połowy XX wieku monarchie w kolejnych państwach upadały – jedne zmiotła rewolucja (Rosja i Niemcy), inne rozpadnięcie się państwa (Austro-Węgry).

Krytycy monarchii zwracają uwagę na koszty jej utrzymania (jak wiele kosztowała ostatnia koronacja!?), ale też na kryterium doboru władcy – królem może zostać imbecyl i socjopata, który ma tylko właściwe pochodzenie. Monarcha, żyjący w złotej klatce i wywodzący się z arystokratycznej elity, reprezentuje też zwykle sposób myślenia tejże, z jej konserwatyzmem i tradycjonalizmem (który służy jego pozycji), przede wszystkim zaś słabo rozumie swoich poddanych.

Zwolennicy monarchii odbijają piłeczkę zwracając uwagę, że król panuje, ale nie rządzi – nie jest uwikłany w partyjną politykę, symbolizuje zaś państwo, tradycje, jest jego pierwszym sługą. Ceremoniał i powaga skupiają obywateli-poddanych wokół monarchii i tworzą cenną wspólnotę. Przede wszystkim zaś wywodzą się z tradycji. Ta ostatnia jest dla mnie kluczowym argumentem przeciw monarchii w Polsce: swojego króla nie mamy od ponad 200 lat, kto więc miałby nim zostać i po co? W pewnych sprawach można zazdrościć Brytyjczykom monarchii, w innych nie – ich historia ułożyła się jednak tak, że tego króla po prostu mają. Choć niektórzy pytają: jak długo jeszcze?

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor