Dzikie zwierzęta pomagają roślinom rozsiewać nasiona. Rozrzucają je bardziej przypadkowo, aniżeli metodycznie, za to skutecznie dzięki instynktowi, wiatrowi, wodzie deszczowej…
W przywracaniu dzikiej przyrody miejskiemu ekosystemowi w Anglii pomagają… szkolone psy z dziurawymi plecakami, wypełnionymi nasionami odpowiednich roślin.
Istnieje fantastyczna symbioza między roślinami a dzikimi zwierzętami – by zachęcić zwierzęta i ptaki do pełnienia roli nosicieli nasion, rośliny często otaczają swoje nasiona miąższem o jaskrawym kolorze i słodkim smaku.
Na pustyniach Afryki Północnej słonie zjadają spadające z drzew owoce, a nasiona wydalają kilka mil dalej. W dżunglach Ameryki Południowej małpy z apetytem pałaszują figi i inne owoce, jednak część z nich upuszczają na ziemię w miejscach oddalonych od „oskubanych” drzew. W Wielkiej Brytanii lisy jedzą maliny, wiewiórki - orzechy, skrzydlate kosy gustują w truskawkach, myszy wyskubują nasiona traw, a w Republice Południowej Afryki nawet mrówki noszą nasiona do swoich gniazd, zjadają smaczną powłokę zewnętrzną i pozostawiają nasiona, by bezpiecznie rosły pod ziemią. Przykładów jest mnóstwo i warto zastanowić się nad wspomnianą koegzystencją, spacerując po lesie, łąkach, rezerwatach przyrody, parkach narodowych…
Pamiętamy wielkie pożary w Chile w roku 2017. Ogień strawił wówczas ogromne połacie lasów, w których między innymi wychowywały się siostry Francisca i Constanza Torres. Wpadły one na pomysł odnowienia spopielonego lasu wykorzystując umiejętności ich trzech psów. W ciągu jednego dnia przebiegły z nimi około 20 mil, przy czym psy były zaopatrzone w dziurawe worki, w których umieszczono nasiona drzew, krzewów i traw. Akcja powiodła się i stała się po latach inspiracją dla innych.
Niektóre psy pocieszają pacjentów w szpitalach i studentów na kampusach uniwersyteckich. Inne węszą na lotniskach, stacjach kolejowych i stadionach. Kilka psiaków pomaga naukowcom śledzić zagrożone gatunki, podczas gdy jeszcze inne bawią się z małymi dziećmi, pomagają niewidomym… Lista zawodów dla psów jest długa. Obecnie doszedł jeszcze jeden – metodyczny roznosiciel nasion.
Projekt pilotażowy zrealizowano (lipiec 2024) w parku miejskim o powierzchni 25 akrów w Lewes, małym miasteczku w East Sussex w Anglii, około 50 mil na południe od Londynu. Obszar chroniony, położony nad rzeką Ouse, obejmuje wilgotne lasy, stawy, tereny zalewowe i trzciny.
Park jest często odwiedzany przez spragnionych kontaktu z przyrodą i spacerowiczów z psami, co spowodowało degradację niektórych obszarów. Poszukując możliwych rozwiązań, zarządcy parków dowiedzieli się o innowacyjnym projekcie w Chile. Zastanawiali się, czy coś podobnego sprawdziłoby się w ich rezerwacie bez zamykania terenu dla odwiedzających… Przeszkolili dziesięć psów domowych, wyposażyli je w specjalne plecaki i wysłali na zalesiony teren, który utracił większość roślinności naziemnej, w tym trawy i dzikie kwiaty. Wypełnili torby nasionami 23 roślin, w tym naparstnicy, dzwonka, storczyka plamistego i wczesnego storczyka fioletowego. Dosypali także trochę piasku, by móc ustalić psią trasę i dosłonecznili obszary, wycinając część drzew w okolicy…
Naprawdę interesują nas procesy ponownego zdziczenia, ale często wiążą się one z ponownym wprowadzeniem dużych roślinożerców, takich jak żubry czy dzikie konie – mówi Dylan Walker, który kierował projektem, w rozmowie z „The Guardian”. W mniejszym miejskim rezerwacie przyrody naprawdę trudno jest robić takie rzeczy. Aby zatem odtworzyć wpływ, jaki te zwierzęta wywierają na ekosystem, chcieliśmy wykorzystać ogromną liczbę spacerowiczów z psami, którzy codziennie odwiedzają to miejsce.
Wędrując po okolicy, noszące plecaki psy naśladowały zachowanie wilków, na które polowano aż do wyginięcia w Wielkiej Brytanii w połowie XVIII wieku. Zanim zniknęły, wilki wędrowały każdej nocy do 15 mil, chwytając futrem przypadkowe nasiona i przenosząc je w nowe miejsca. Obecnie psy nadają się do tego doskonale, ponieważ biegając i węsząc, zwykle wchodzą w zakamarki, do których ludzie raczej nie zaglądają.
Jest jeszcze wcześnie, ale wydaje się, że projekt już działa: niektóre rośliny zaczęły kiełkować. Wiele gatunków to byliny i dopiero przyszła wiosna rozkwitnie i zapachnie. A tymczasem – w nagrodę – zapraszam na rodzinną brukselkę! To warzywo krzyżowe zawiera wiele przeciwutleniaczy, w tym glukozynolany zawierające siarkę; poprzez reakcję chemiczną wytwarzają sulforafan, kolejny silny przeciwutleniacz, który ma działanie przeciwnowotworowe i przeciwzapalne.
Rodzinna brukselka
Składniki:
- 2 szklanki brukselki bez zewnętrznych liści, pokrojonej w plastry
- 1-2 łyżki oliwy z oliwek pierwszego tłoczenia
- 1 łyżka miodu
- Sól morska do smaku
- 0,5 łyżeczki octu balsamicznego
- 0,5 szklanki wody
Przygotowanie:
Na dno średniej wielkości garnka wlać oliwę z oliwek i włączyć palnik na wysoki poziom. Gdy tylko zaczną pojawiać się małe bąbelki, dodać pokrojone brukselki i zmniejszyć grzanie/ogień do średniego. Posypać solą morską, dodać miód, ocet balsamiczny i wodę. Wymieszać drewnianą łyżką, zmniejszyć ogień do lekkiego wrzenia i gotować, aż większość płynu zniknie. Zdjąć z kuchenki, ostudzić i przechowywać w lodówce jako dodatek do głównego pożywienia (szczególnie do zupy z indyka) lub przysmak.
Danie dla wszystkich; tylko do brukselki dla ludzi można dodać po szczypcie sproszkowanego chili i soli sriracha.
Anna Czerwińska
wielbicielka muzyki klasycznej i dobrej literatury, amatorka gór i namiotu, podglądania życia od kuchni i innych obserwacji wszelkich na własny użytek.
Autorka blogów: o kuchni Stanów Zjednoczonych i… truflach czekoladowych www.amerykanskiekulinaria.com; www.domowetrufle.com
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.