17 listopada 2017

Udostępnij znajomym:

Wydaje się, a można powiedzieć to z relatywnie dużą dozą pewności, że przekroczyliśmy już nieodwracalnie granice niszczenia. „Czyniąc sobie ziemię podaną”, poddaliśmy przy okazji samych siebie degradacji. Chcąc ciągle więcej i więcej, zniszczyliśmy ziemię, wodę i powietrze – został żywioł ognia, ale ten też pewnie uda nam się nasycić jakąś trucizną. Człowiecze możliwości w destruowaniu świata wokół siebie są nieograniczone, bo nieograniczona jest głupota ludzka. Oważ głupota to stan permanentny w historii rozwoju ludzkiego gatunku. Niezwykle bowiem rzadko możemy poświadczyć przypadki, gdy człowiek dokonywał postępu w jakieś dziedzinie i przy tej okazji wykazywał się na tyle mądrością, by pamiętać, że na świecie są jeszcze inne stworzenia, które niekoniecznie ekstatycznie witają ludzkie wymysły i pomysły.

Pisze o tym dosyć dramatycznie Paulina Wilk - znana przede wszystkim z bestsellerowych „Lalek w ogniu” - w najnowszym zbiorze swoich reportaży zatytułowanym „Pojutrze – o miastach przyszłości”. Jest taka zabawna, dziecięca rymowanka: jutro będzie futro, a pojutrze będzie po futrze. Wydaje się, że coś właśnie z sensu tego kalamburu niesie tytuł książki Pauliny Wilk. Autorka dosyć jednoznacznie wskazuje, że przeciągnęliśmy strunę w pozbawionym sensowności rozwoju tak bardzo, że nie ma już sposobu, by wrócił on do poprzedniej, pożądanej formy. Postęp motywowany przez chciwość, cynizm i niczym nieokiełznaną chęć zysku, doprowadził człowieka na skraj, jeśli nie przepaści, to z całą pewnością pozbawił jego życie tego wszystkiego, co składa się na tegoż życia pełnię. W istocie trudno nawet nam współcześnie określić definicję pełni życia. Nie mieli z tym problemu starożytni uznając „złoty środek” za warunek konieczny życia mądrego, inny punkt widzenia na te sprawy mieli ludzie średniowiecza czy renesansu, ale było to wcześniej zawsze jasno i ostro artykułowane. Człowiek współczesny tak się zapędził w gromadzenie nadmiaru i tak się w tym zapamiętał, iż można śmiało powiedzieć, że pełnia życia dla nas tu i teraz to mieć ponad miarę i ponad potrzeby, mieć więcej i więcej, jeść więcej i więcej, kupować więcej i więcej, produkować więcej i więcej, niszczyć, zabijać i destruować więcej i więcej.

W ostatnim wywiadzie autorki „Pojutrze – o miastach przyszłości”, możemy przeczytać:

/Być może ludzkość właśnie szykuje dla siebie zniszczenie. Zresztą warto prześledzić świetne publikacje, np. "Od zwierząt do bogów" Yuvala Noah Harariego albo "Szóste wymieranie" Elizabeth Kolbert, których autorzy opowiadają o tym, że gatunek ludzki jest doskonałym zabójcą seryjnym. Że nasz rozwój dokonał się kosztem dosłownej anihilacji innych gatunków i istnień żywych. I że nie możemy go postrzegać w oderwaniu od tego, jak wielu współtowarzyszy na tej planecie wytłukliśmy. Intencjonalnie lub nie. Z pewnością w tym momencie stanowimy sami dla swojego przetrwania bezpośrednie i wyraźne zagrożenie. Wielu naukowców – w tym Stephen Hawking – przestrzega, że już przekroczyliśmy punkt, w którym zmiany są nieodwracalne. A ponieważ jako globalne społeczeństwo nie zmieniamy swojej relacji ze środowiskiem naturalnym, to faktycznie szykujemy dla siebie katastrofę.

Jakie zalążki tej katastrofy dostrzegła pani w swoich podróżach do miast przyszłości?

Zobaczyłam z bliska, co my temu światu robimy. I miałam wiele splątanych uczuć. Weźmy Dubaj – trudno nie podziwiać nas za to, że stworzyliśmy niemożliwe miasto na piasku. Ale z drugiej strony zwożenie ton importowanego piachu do tworzenia betonowych szkieletów na pustyni jest absurdalne i bezsensowne. Powstają z nich bardzo drogie w utrzymaniu, nieekologiczne budynki. Po co to robimy? Żeby udowodnić własną ambicję, pokazać, że potrafimy przesuwać granice?  […]

To pytanie o homo sapiens, o człowieka, w "Pojutrze" powraca. Kim będziemy, kiedy modyfikacje ciała i mimiki uniemożliwią nam np. odwzajemnianie uśmiechu? Albo kiedy zapragniemy nieśmiertelności – i dokąd nas to zaprowadzi? No właśnie, kim są ludzie tej może nieco bliższej przyszłości? To lepsi, gorsi my? Bardziej idealistyczni, a może jeszcze bardziej cyniczni?

Zmiany technologiczne powodują, że pozostaje coraz mniej miejsca na, weźmy to w cudzysłów, tradycyjnie rozumiane człowieczeństwo. Zmieniamy się w sposób bardzo gwałtowny. W taki, który każe nam sobie zadawać pytanie, czy jeszcze jesteśmy ludźmi. W Seulu spotkałam człowieka, którego uśmiech był pozbawiony przekazu emocjonalnego, nic nie znaczył. To nie jest obawa przyszłości. To się dzieje teraz. Już dzisiaj poruszamy się po rzeczywistości miejskiej, nie patrząc na siebie, patrząc w swoje smartfony. Wolimy kontakt, który jest w najlepszym razie dobrą imitacją relacji emocjonalnej, a nie prawdziwą wymianą uczuć.

Pojęcie "człowiek" jest silnie testowane. W każdym z nas i na poziomie społeczeństw. Jakimi jesteśmy ludźmi, jeżeli przyzwalamy na zło? Nie podczas Holocaustu, tylko dzisiaj, kiedy toną dzieci płynące z Syrii? To, czego jestem pewna po podróżach, to że będziemy coraz bardziej przypierani do ściany. I że sami to sobie robimy. Stworzyliśmy szalenie skomplikowaną cywilizację, w której każde rozwiązanie jest możliwe. "Pojutrze" jest próbą zrozumienia tego, co się właściwie z nami dzieje. Jest też opowieścią wachlarzową. W każdym z miast toczy się inna przyszłość – i inna się tam rozwinie. Dlatego wróciłam z tej podróży przytłoczona tym, jak wiele dzieje się naraz. Trudno o kojącą konkluzję. Świat to zbyt wiele/ (z: Jesteśmy salonem przelęknionych, w: Onet.pl, 15 listopada, 2017)

Jakkolwiek wszystko wokół nas się potoczy i jakkolwiek my w tym wszystkim będziemy się musieli odnaleźć, ciągle pozostaje w naszej gestii – mimo strukturalnych ograniczeń - ogromny margines wolności. Korzystając z niej roztropnie, możemy z łatwością odwrócić znaczenie współczesnej definicji „pełni życia” i przerzucić jej środek ciężkości ku radości istnienia wypływającej z mądrości wyborów, zdrowego życia, organicznego żywienia, czerpania przyjemności z posiadania mniej, cieszenia się z ulotności chwili i tego wszystkiego, co zrzuca z naszych ramion konieczność nieustannej pracy i zabiegania o to, by mieć więcej i więcej.

W książce „Joga odżywiania”, którą napisał mistrz Omraan Mihhael Aivanhov (1900-1986) możemy dostrzec wyraźne sugestie, w jakim kierunku powinniśmy się zwrócić, by uniknąć całkowitego uzależnienia od propagandowej manipulacji wielkich korporacji. Żyć mądrze to nasz obowiązek, z którego nic nas nie może zwolnić i to my sami, nikt inny, jesteśmy za taki model istnienia odpowiedzialni.

Warto też, w tej podróży poszukiwaniu sensu, zdać sobie sprawę, że nie jesteśmy na ziemi sami i są z nami inne stworzenia i rośliny, które zasługują na szacunek i dbałość. Jeśli przejrzymy takie książki, jak „Duchowe życie zwierząt” czy „Sekretne życie drzew” to nagle otwieramy się na nowe światy i inne rzeczywistości. Nagle okazuje się, że w naszym aroganckim sposobie istnienia zapomnieliśmy, że nie tylko my czujemy, że nie tylko my kochamy, nie tylko my się boimy i nie tylko my umieramy cierpiąc. Może dlatego właśnie warto zwrócić się ku stoikom i temu wszystkiemu, co ma ograniczać w naszym życiu cierpienie, a o czym fascynująco pisał Piotr Stankiewicz w książce „Sztuka życia według stoików”.

Kontynuacja w przyszłym tygodniu.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor