...niekoniecznie do szabli, z pewnością jednak do szklanki!
Największym wrogiem Meksykanina jest inny Meksykanin –
Możesz zadzierać ze wszystkim i wszystkimi, ale wara od Matki Boskiej z Gwadelupy –
Rewolucja przynosi pieniądze –
Diabeł jest skuteczny, bo zna się na ludziach, a nie dlatego, że jest diabłem -
to tylko niektóre z bardzo popularnych powiedzeń/przysłów, których mnóstwo krąży po tym wspaniałym kraju. Można z łatwością znaleźć polskie ich odpowiedniki, choćby super powszechne: - Polak Polakowi wilkiem. Trudno sobie też wyobrazić kpiny Polaka z matki Boskiej Częstochowskiej, czy brak świadomości, że na wojnie można się obłowić. Z diabłami też mamy swoje na pieńku. Jesteśmy zresztą podobni do Meksykanów znacznie bardziej niż nam się to wydaje, a już z pewnością o wiele bardziej niż do Węgrów, którzy ponoć są naszymi bratankami. Przykładów potwierdzających kulturowe zbieżności (też językowe) można mnożyć, czemu doskonale służy kapitalne opracowanie „1551 przysłów hiszpańskich i ich polskich odpowiedników” autorstwa Piotra Sawickiego i Magdaleny Pabisiak. Oto parę tylko wybranych powiedzeń:
Más sabe el diablo por viejo que por diablo / Dlatego diabeł mądry, że stary.
Tanto va el cántaro a la fuente, que allí deja el asa o la frente / Dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie
Lo que abunda, no daña. Más vale que sobre que no que falte / Od przybytku głowa nie boli
Tirar la casa por la ventana / Zastaw się, a postaw się
El hombre es lobo para el hombre / Człowiek człowiekowi wilkiem
No hay mal que por bien no venga / Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Algo va de Pedro a Pedro / Niejednemu psu Burek
To, że Polacy i Meksykanie to jedna rodzina, każdy wie. Wystarczy włączyć program telewizyjny z telenowelami, czy meksykańskimi programami rozrywkowymi i kabaretowymi, żeby stracić orientację w przestrzeni geograficznej: wprawdzie wszystko brzmi różnie, ale wygląda identycznie. Czasem ta identyczność może być dyskusyjna, bo przecież mariachis niekoniecznie wyglądają, grają, tańczą i śpiewają jak górale podhalańscy, ale czy rzeczywiście różnice są aż tak znaczące? Podobne wątpliwości można mieć z ulubionymi potrawami Polaków i Meksykanów, ale czy pierogi rzeczywiście smakują inaczej niż empanadas? No cóż, może mamy też trochę mniej kukurydzy w polskiej diecie, co jednak może się wkrótce zmienić biorąc pod uwagę, że to właśnie kukurydza w naturalny sposób jest pozbawiona glutenu! Zobaczymy!
Nadzwyczajnie podobnie (mimo wszelkich różnic) celebrujemy dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki. Ten okres odwiedzania cmentarzy i „wypominania” zmarłych jest niesamowicie intensywny w przeżywaniu bliskości świata „po drugiej stronie”, co jest absolutnym fenomenem w obu omawianych kulturach (magicznie i tragicznie pokazuje to arcydzieło literatury światowej „Pod wulkanem” Malcoma Lowry’ego /też w wersji filmowej/).
Ta identyczność, czy też zbieżność kulturowa jest jednakowoż najbardziej widoczna, wręcz uderzająca w masowej religijności (tu jakkolwiek można również dostrzec fascynujące różnice w podejściu do sacrum) i uwielbieniu dla rodziny. Jeśli spytacie Polaka czy Meksykanina /tego prawdziwego/, co jest dla niego najważniejsze w życiu, to odpowiedź może być tylko jedna: rodzina! (w wypadku Polaka i Meksykanina /nieprawdziwego/ różnie z tym bywa). W wersji meksykańskiej ta religijna nabożność w stosunku do dzieci i rodziny wydaje się nawet przekraczać momentami granice zdrowego rozsądku. Poza tym wszystkim Polacy i Meksykanie to narody skatowane przez wojny, powstania i wszelkie inne, zbrojne działania, których celem było i jest zachowanie narodowej tożsamości. Mimo różnic to właśnie owe wszelkie zrywy narodowo-patriotyczne naznaczyły istotnie sposób myślenia (w sztuce, literaturze i polityce) obu narodów w całym XIX i XX wieku.
Tę metaforyczną, przeplatającą się polsko-meksykańską zależność widać cudownie w książkach Eleny Poniatowskiej. Jest ona jedną z największych, najbardziej rozpoznanych, uznanych i uwielbianych postaci we współczesnym Meksyku. Jeśli coś dzieje się tam ważnego (też politycznie) Elena Poniatowska z całą pewnością będzie jedną z tych osób, która publicznie wygłosi opinię w tej sprawie (wystarczy przejrzeć parę dokumentów filmowych z jej udziałem, dostępnych na głównych portalach internetowych).
Pisze również o tych wszystkich zależnościach, wzajemnościach i unikalnościach, nie wprost oczywiście, ale pośrednio, Ola Synowiec w fascynującym reportażu „Dzieci szóstego Boga – w co wierzy Meksyk”.
„Często zapomina się, że imperium hiszpańskie było też terenem rasistowskich, usankcjonowanych prawem podziałów. Na szczycie kolonialnego społeczeństwa znajdowali się biali, natomiast rdzenni mieszkańcy, wraz z ich tradycją i religiami, byli dyskryminowani i traktowani jak gorsi. Podziały przetrwały upadek kolonialnego władztwa. Po pewnym jednak czasie okazało się, że przywiezione z Europy religia i kultura nie zapełniły pustego miejsca po tępionej kulturze przedhiszpańskiej i jej kultach. Pojawiło się więc zainteresowanie starymi religiami, a w ostatnich dekadach modne stały się także ruch new age, buddyzm albo pochodzące z Afryki wierzenia. Religijna twarz dzisiejszego Meksyku jest więc stosunkowo świeżej daty.
Autorka rozmawiała nie tylko z wyznawcami, ale także kapłanami, czarownikami i wróżkami. W swojej książce oddała niesłychanie barwny obraz Meksyku, który bardzo rzadko przebija się w mediach, choć znacznie częściej służy celom komercyjnym. Religia zresztą, jak udowadnia Ola Synowiec, odgrywa rozmaite role w meksykańskim społeczeństwie. Jest częścią życia gospodarczego, politycznego marketingu, lokalnej hierarchii władzy. Przede wszystkim jednak odgrywa niezmiernie ważną rolę w kształtowaniu się nowoczesnego postkolonialnego społeczeństwa.
„Uśmiechnięty kościotrup miał ocieplać wizerunek smutnego święta i dopasować się do zaprojektowanego modelu homo mexicanus. Przypominać, że Meksykanin, tak jak wciąż żywi w narodowej pamięci bohaterowie rewolucji Emiliano Zapata i Pancho Villa, ma kpić ze śmierci. Ma być odważny, ma być macho. Ma umieć cieszyć się życiem, czerpać z niego pełnymi garściami. Jak coś robi, ma to robić całym sobą – kochać na całego, bawić się na całego, na całego cierpieć”. Meksyk ze starych westernów już nie istnieje. Na jego miejscu pojawił się fascynujący kulturowy i religijny tygiel”. (za: Ewa Glubińska)
Kontynuacja za tydzień.
Zbyszek Kruczalak