Czasy przed II wojną światową można nazwać złotą epoką lotnictwa – choć pod względem technologicznym wciąż wiele było do zrobienia, piloci i samo zdobywanie przestworzy w społecznym odbiorze łączyło w sobie nowoczesność i romantyzm. Polskie lotnictwo odniosło w tym czasie ważne sukcesy, a jego niekwestionowanymi bohaterami został zwycięski i tragiczny duet: Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura.
Pierwszy lot braci Wright na samolocie Flyer w grudniu 1903 roku dał początek fascynującej historii pionierów lotnictwa – pilotów i konstruktorów (często w jednej osobie), którzy podejmowali próby zdobycia przestrzeni powietrznej. Wyżej-dalej-sprawniej: te wezwania prowadziły do nowych osiągnięć, nakręcając w ten sposób zainteresowanie aeronautyką na całym świecie. Pół-amatorsko powstawały stowarzyszenia lotnicze, budowano pierwsze maszyny i organizowano to, co później nazwano propagandą lotnictwa: akcję popularyzowania nowej tematyki i budowania dla niej jak najszerszego zainteresowania społecznego. Wybuch pierwszej wojny światowej stanowił nowy impuls do rozwoju lotnictwa – działania wojenne okazały się dobrą okazją do zastosowania sprzętu latającego, a legenda pilotów myśliwskich, nazywanych „asami” (takich jak niemiecki lotnik Manfred von Richtofen, zwany „Czerwonym Baronem”), toczących między sobą podniebne pojedynki, rozchodziła się po całej Europie.
Dwudziestolecie międzywojenne stało się czasem dalszego rozwoju lotnictwa i pogłębiania społecznej fascynacji jego funkcjonowaniem. Dostatecznie unowocześniono konstrukcje, co pozwoliło na znaczące poprawienie osiągów technicznych. Lata 20. i 30. to czas bicia rekordów – wysokości, prędkości i odległości lotu – a także dokonywania podniebnych czynów takich jak chociażby przelot nad Atlantykiem. W 1927 roku wyczynu, jakim był przelot z Nowego Yorku do Paryża (a więc bezpośrednio z kontynentu na kontynent), dokonał Amerykanin Charles Lindbergh. Stał się on szybko znanym na całym świecie celebrytą, zapisując się w świadomości społecznej nie tylko w USA. Jego rodaczka, Amelia Earhart, była pierwsza kobietą, która przeleciała nad oceanem, a w 1937 roku podjęła próbę lotniczego rajdu dookoła świata – zginęła jednak w czasie przelotu nad Pacyfikiem. Polacy też próbowali podejmować wysiłki w tej rywalizacji. W 1929 roku w czasie próby pokonania Atlantyku z Europy do Ameryki (trudniejszego z powodu wiatrów wiejących z zachodu na wschód) zginął mjr Ludwik Idzikowski. W 1933 roku kpt. Stanisław Skarżyński przeleciał z Afryki do Brazylii, ustanawiając tym samym rekord odległości lotu.
Rozwój lotnictwa sportowego doprowadził pod koniec lat 20. do organizacji przez Międzynarodową Federację Lotniczą aeronautycznej olimpiady – Międzynarodowych Zawodów Samolotów Turystycznych Challenge. W trakcie organizowanej cyklicznie rywalizacji porównywano konstruowane specjalnie na tę okazję maszyny, sprawdzano ich możliwości techniczne, a podsumowanie stanowił rajd po Europie, w którym liczyła się wytrzymałość maszyny i pilota.
Polacy po raz pierwszy wzięli udział w Challenge w 1930 roku, nie osiągnęli jednak sukcesu. Apetyt jednak rósł, gdyż nad Wisłą lotnictwo sportowe rozwijało się bardzo prężnie – wiele pomogła tu pomoc stowarzyszenia (faktycznie działającego na rzecz państwa) pod nazwą Liga Obrony Przeciwlotniczej i Przeciwgazowej, która dofinansowywała różne obszary działalności aeronautycznej. Wsparto m.in. Doświadczalne Warsztaty Lotnicze, w których zaprojektowano polską awionetkę RDW (od nazwisk konstruktorów: Stanisława Rogalskiego, Jana Drzewieckiego i Stanisława Wigury). Była ona maszyną wysokiej klasy, która w rękach zdolnego pilota mogła osiągnąć wiele sukcesów. Za jej sterami zasiadł m.in. młody, energiczny lotnik por. Franciszek Żwirko. Zaprzyjaźnił się on z inżynierem Wigurą, tworząc wyjątkowy duet powietrzny.
Gdy w sierpniu 1932 roku w Berlinie rozpoczynała się trzecia edycja zawodów Challenge, polska ekipa była dobrze przygotowana i gotowa na sukces. Już na początku dwie załogi na samolotach RWD6, w tym Żwirko i Wigura, wysunęły się na prowadzenie – polską maszynę oceniono najwyżej pod względem konstrukcyjnym, zdobyła też wysokie noty na testach technicznych. W chwili rozpoczęcia rajdu po Europie Franciszek Żwirko zajmował drugie miejsce, a gdy z powodów technicznych cała włoska drużyna wycofała się z rywalizacji, objął on prowadzenie. Ostatnia (nowa) konkurencja – próba szybkości w formie wyścigu – potwierdziła prymat polskiego lotnictwa. Żwirko i Wigura nie dali się wyprzedzić dwóm pilotom niemieckim i osiągnęli historyczny sukces, dodatkowo na terenie wrogich Polsce Niemiec.
Całą Polskę ogarnęła „żwirkomania”. Przybyłego do kraju pilota fetowano, wynoszono z samolotu na rękach i nagradzano w różny sposób. Polacy pokochali dwóch wybitnych lotników, widząc w nich z jednej strony zwycięzców Niemców i romantycznych zdobywców przestworzy, z drugiej zaś nowoczesnych herosów, którzy przy pomocy polskiej konstrukcji zawładnęli niebem. Dla mierzącego się z wielkim kryzysem społeczeństwa taki triumf był cennym lekarstwem.
Fascynacji nie zaburzyła – a nawet ją wzmocniła – tragedia z 11 września 1932 roku. Lecący do Pragi Żwirko i Wigura w czasie burzy rozbili się nad Czechosłowacją. Stali się w ten sposób pełnymi bohaterami, łączącymi w sobie radość i smutek tysięcy. Na kolejne dziesięciolecia patronowali też polskiemu lotnictwu, inspirując m.in. słynnych lotników z czasów II wojny światowej, zasłużonych w bitwie o Anglię.
Tomasz Leszkowicz