22 czerwca 2023

Udostępnij znajomym:

Polacy nie zaprzestali swojej walki po klęsce wrześniowej w 1939 roku. Zbudowano podziemną armię w kraju i regularne oddziały u boku sojuszników, czyli Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie. Nad wszystkim kontrolę sprawowały legalne władze Rzeczpospolitej, wstrząsane jednak przez walki stronnictw…

Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku najwyższe władze Rzeczpospolitej – prezydent Ignacy Mościcki, premier Felicjan Sławoj-Składkowski wraz z rządem oraz Naczelny Wódz, marszałek Edward Rydz-Śmigły – opuścili terytorium państwa polskiego i udali się do Rumunii. Powszechnie fakt ten interpretuje się jako ucieczkę, za ruchem stały też jednak konkretne plany polityczne. Rumunia była przed 1939 rokiem sojusznikiem Polski przeciwko Sowietom. Przywódcy piłsudczykowscy wierzyli, że w zaprzyjaźnionym państwie uda się stworzyć solidne zaplecze walki z Niemcami, a po wkroczeniu Armii Czerwonej punkt tranzytowy na Zachód. Władze polskie chciały kontynuować walkę, wzorem Belgów z czasów I wojny światowej, którzy mimo zajęcia prawie całego państwa przez II Rzeszę nie poddali się.

Sytuacja jednak istotnie się skomplikowała. Rumunia, pod naciskiem obydwu agresorów, nie zezwoliła na swobodny transfer władz polskich, internując Mościckiego, Sławoja-Składkowskiego i Rydza-Śmigłego. Dawna przyjaźń nie miała tu wiele do odegrania – wygrała twarda polityka. Na szczęście przepisy konstytucji kwietniowej z 1935 roku pozwalały prezydentowi, który w tym systemie miał największą władzę, wyznaczyć swojego następcę na czas wojny, który automatycznie przejmował jego urząd w wypadku, gdy głowa państwa nie mogła sprawować swoich obowiązków. Dzięki temu autorytarna konstytucja pozwoliła przetransferować legalną władzę Rzeczpospolitej i zachować ją mimo klęski wrześniowej aż do końca wojny (a w teorii do 1990 roku). Następcą Mościckiego miał zostać Bolesław Wieniawa-Długoszowski – generał kawalerii, adiutant Marszałka Piłsudskiego i ambasador w Rzymie.

Tu jednak pojawił się kolejny problem. W polskie sprawy włączyli się sojusznicy z Zachodu – Wielka Brytania i przede wszystkim Francja. Paryż nie chciał współpracować z piłsudczykami, uznawanymi za winnych klęski, niesterowalnymi i pewnymi siebie (nie zawsze w zgodzie z umiejętnościami). Na czele władz polskich Francuzi widzieli swojego człowieka, generała Władysława Sikorskiego – zasłużonego dowódcę z czasów walk o Niepodległość i rywala Piłsudskiego, odsuniętego na dalszy plan. Sikorski od zawsze sympatyzował z Francją, wydawał się więc wygodnym partnerem. Naciski ze strony silniejszego sojusznika doprowadziły do tego, że następcą Prezydenta RP został związany z piłsudczykami Władysław Raczkiewicz, premierem, Naczelnym Wodzem i głównym kreatorem polskiej polityki miał zostać jednak Sikorski.

Oznaczało to rewolucję na polskiej scenie politycznej, gdyż władza trafiała do środowisk opozycyjnych względem piłsudczyków, którzy po zamachu majowym w 1926 roku przejęli władzę w kraju i coraz bardziej autorytarnie ją sprawowali. Dość przypomnieć, że posłowie ludowi, socjalistyczni i chadeccy zostali aresztowani w czasie kampanii wyborczej w 1930 roku i osadzeni w twierdzy w Brześciu. Teraz karta się odwracała i ci, którzy byli upokarzani, dostali okazję do odegrania się. Od wpływów stopniowo odsuwano będących na emigracji polityków piłsudczykowskich, rozliczenia przeprowadzono też w wojsku – Sikorski swoich przeciwników umieścił w „miejscach odosobnienia”, najpierw we francuskiej miejscowości Cerizay, a następnie na wyspie Bute w Szkocji. Oficjalnym argumentem były „rozliczenia z winnymi klęski”, w praktyce eliminowano wszystkich przeciwników, często spiskujących przeciwko rządowi. Jednocześnie nie można była wyeliminować wszystkich piłsudczyków – ich reprezentantem we władzach emigracyjnych został gen. Kazimierz Sosnkowski, jeden z najbliższych współpracowników Piłsudskiego. Wielu było ich też w wojsku, jako mimo wszystko specjalistów w swoim fachu.

Trzon rządu RP na uchodźstwie stanowiły cztery partie: Stronnictwo Narodowe, Stronnictwo Pracy (chrześcijańska demokracja bliska Sikorskiemu), Stronnictwo Ludowe i Polska Partia Socjalistyczna. Był to więc w założeniu i pewnej praktyce rząd jedności narodowej, działający w ciężkich realiach wojny. Sikorski bez wątpienia był mężem stanu i jedynym politykiem, z którym jakkolwiek liczyli się alianci – zwłaszcza po tym, jak po klęsce Francji w czerwcu 1940 roku pozostał wiernym sojusznikiem Brytyjczyków.

Jednocześnie w emigracyjnej polityce wciąż się kotłowało. Wspomniana klęska Francji wywołała burzę, gdyż Sikorskiego oskarżono o zmarnowanie kilkudziesięciotysięcznej armii, która walczyła na kontynencie. Pozycję udało mu się obronić, jednak wciąż musiał liczyć się z jawną i ukrytą opozycją. Jeszcze większe problemy pojawiły się w lipcu 1941 roku, po agresji Niemiec na ZSRR. Pod naciskiem aliantów Sikorski podpisał układ ze Stalinem, na mocy którego uwalniano polskich więźniów i tworzono Armię Polską w ZSRR, co było polskim sukcesem. W umowie nie doprecyzowano jednak kwestii granicy wschodniej – według niektórych można było docisnąć w tej sprawie Stalina, zagrożonego przez Wehrmacht. Znów na premiera spadła krytyka, trudno powiedzieć jak bardzo uzasadniona.

Opis ten, aktualny do końca rządów Sikorskiego, pokazuje jak słaba była polska polityka czasu wojny – mimo trudnej sytuacji wstrząsały nią antagonizmy, za które winę ponosiły wszystkie strony. A jak się okazało, z każdym rokiem miało być coraz trudniej.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor