31 marca 2018

Udostępnij znajomym:

27 i 28 marca 1945 roku doszło do porwania przez radzieckie służby specjalne szesnastu przywódców Polski Podziemnej. Wydarzenie to pokazało, czym było faktyczne podporządkowanie Polski ZSRR.

Od wiosny 1943 roku stosunki między Polską a Związkiem Radzieckim formalnie nie istniały. Do ich zerwania doszło z inicjatywy Stalina po ujawnieniu przez Niemców grobów w Katyniu. Radziecki przywódca dążył w praktyce do podporządkowania sobie Polski i całego regionu. Brak oficjalnych relacji doprowadził do skomplikowanej sytuacji – zarówno ZSRR jak i Polska prowadziły wojnę z Niemcami, wspólnie zresztą z USA, Wielką Brytanią i innymi państwami alianckimi. Co więcej, po klęskach niemieckich pod Stalingradem i Kurskiem wojna zaczęła coraz bardziej zbliżać się do terytoriów Polski. Sowieci w optyce Polaków byli więc „sojusznikami naszych sojuszników”, jednocześnie zaś zdawano sobie sprawę, że ich pojawienie się na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej i wypędzenie z nich Niemców będzie oznaczać nową okupację.

Wydarzenia od lata 1944 roku potwierdzały te obawy. Najpierw na Kresach Wschodnich, po początkowym współdziałaniu z Armią Krajową w walce z Niemcami (Akcja „Burza”) służby radzieckie rozbrajały oddziały polskie, aresztując ich żołnierzy i wywożąc ich do obozów pracy na Uralu czy Syberii. Wkrótce doszło do tragedii powstania warszawskiego, kiedy to Stalin nie zechciał w istotny sposób pomóc Polakom. Równolegle na ziemiach z których wypędzono Niemców (Podlasie, Lubelszczyzna, wschodnie Mazowsze, Rzeszowszczyzna) trwała obława radzieckich służb wymierzona w AK-owców. W takich okolicznościach narodził się m.in. słynny plakat „Olbrzym i zapluty karzeł reakcji”, który owym „karłem” czynił właśnie Armię Krajową.

Konflikt między Polskim Państwem Podziemnym i jego zbrojnym ramieniem, czyli Armią Krajową, a Związkiem Radzieckim i podporządkowanymi mu rodzimymi komunistami wydawał się oczywistych. Obydwie strony różniło wszystko – ideologia, wartości, kultura polityczna, orientacja wobec świata czy styl działania. Polskie podziemie w swym głównym nurcie stało na pozycjach demokratycznych, naprzeciw siebie mając barbarzyński totalitaryzm. Co ważne zaś, legalną władzą był Rząd RP na Uchodźstwie, reprezentowany w kraju przez Delegata Rządu i cały jego aparat, nie zaś stworzony przez komunistów i faktycznie marionetkowy Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego.

19 stycznia 1945 roku ostatni komendant AK, gen. Leopold Okulicki, wydał w Częstochowie rozkaz jej likwidacji, zwalniając żołnierzy z przysięgi. Jednocześnie zaś na bazie „dużego” podziemia działać zaczęła „mniejsze”, czyli tzw. Organizacja Niepodległość („Nie”), który w sposób kadrowy miała kontynuować działanie przeciwko Sowietom.

Okulicki pozostał w konspiracji, podobnie jak wielu jego podwładnych z AK. Wciąż działał też cywilny pion Polskiego Państwa Podziemnego, a więc odpowiednik rządu, czyli Delegatura Rządu na Kraj z Janem Stanisławem Jankowskim na czele, oraz „podziemny parlament” – Rada Jedności Narodowej na czele z socjalistą Kazimierzem Pużakiem. W praktyce więc PPP, podporządkowane Rządowi na Uchodźstwie w Londynie, na którego czele stał niezłomny premier Tomasz Arciszewski, wciąż mogło stawiać opór nowej okupacji.

Na przełomie lutego i marca 1945 roku do przywódców podziemia dotarła wiadomość od służb radzieckich, w której proponowano im spotkanie ze sztabem radzieckiego marszałka Gieorgija Żukowa i unormowanie stosunków z ZSRR. Chociaż nie ufano tej propozycji, po wstępnym spotkaniu z wysłannikiem gen. Iwanowa zdecydowano się ją przyjąć. Do spotkania doszło 27 marca w Pruszkowie. Na miejscu okazało się, że Iwanow to tak naprawdę gen. Iwan Sierow, zastępca szefa NKWD Ławrientija Berii, a spotkanie to nie rozmowy polityczne, a prowokacja. Okulickiego, Jankowskiego, jego zastępców Adama Bienia, Stanisława Jasiukiewicza i Antoniego Pajdaka oraz Kazimierza Pużaka i innych członków RJN aresztowano i wywieziono do Moskwy.

Porwanie przywódców Polskiego Państwa Podziemnego było bezczelnością – ważnych polityków, przedstawicieli legalnego rządu i bohaterów walki z Niemcami potraktowano jak terrorystów, całkowicie bezprawnie pozbawiając ich wolności. Dyplomacja polska protestowała przeciwko całej akcji, a prezydent Raczkiewicz apelował nawet o pomoc do Harrego Trumana i Winstona Churchilla. Sowieci najpierw udawali, że do porwania nie doszło, a później twierdzili, że Polacy prowadzili działalność bandycką i wywrotową na tyłach ich wojsk.

18 czerwca rozpoczął się w Moskwie proces Polaków, którym zarzucano wrogą wobec ZSRR działalność. Bezprawnie postawione zarzuty, sprowadzające się do tego, że Polacy nie godzili się na radziecką dominację, były paliwem pokazowego spektaklu. Ostatecznie Okulicki został skazany na 10 lat więzienia, Jankowski na 8 lat, Jasiukiewicz i Bień na 5 lat, a kolejnych ośmiu polityków na kary od 1.5 roku do 4 miesięcy pozbawienia wolności. Trzej pierwsi nie przeżyli aresztu, prawdopodobnie zamordowani przez Sowietów. Inni trafili potem na listę „wrogów władzy ludowej”, co wiązało się z inwigilacją i dalszymi prześladowaniami.

Bezprawne porwanie i proces przywódców Państwa Podziemnego był symbolicznym uderzeniem komunistów w Niepodległość. Chcieli nie tylko wyeliminować potencjalnych rywali, ale też zohydzić ich wobec świata. Zachód niestety nie zareagował na tę farsę, godząc się z nowym podziałem świata i oddaniem Polski w ręce Stalina. Pamięć o tym przestępstwie pozbawiła jednak komunistów prawa do rządzenia Polską.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor