Święta miały swoje smaki, ale też zapachy. I kolory. Na Wielkanoc musiały być szaro-srebrne bazie, w jednym wazonie razem z żółtymi żonkilami. Albo żółte kurczątka z waty i biały cukrowy zajączek na świeżo-zielonym owsie, rzeżusze, wyhodowanych w czerwonej doniczce. Zapachy? Kuchnia to raz, ale na tydzień przed, jak teraz, to raczej były płyny do mycia okien, pasta do podłóg, czasem mokra farba, bo się jeszcze przed świętami dało coś odświeżyć.
Jednym słowem Wielkanoc, zresztą jak i Boże Narodzenie, to był czas porządków, sprzątania, wietrzenia, trzepania, mycia i szorowania. Po zimie wreszcie szeroko otwieraliśmy okna, wymiataliśmy wszystko, co się uzbierało w domu niepotrzebnie.
Niektórzy w tym czasie przypominają sobie o dobrych radach Marie Kondo, czyli guru domowego porządku i rozsądku. Marie jest Japonką, podobno przez pięć lat była bardzo związana ze świątynia Shinto, a tam ceni się właśnie harmonię, czystość, porządek i spokój, więc z pewnością jej metody prowadzenia domu są mocno osadzone w tamtej kulturze i filozofii. Jej książki sprzedały się w milionach, miliony oglądały jej filmy nagrane w zagraconych domach, w których pomagała mieszkańcom odżyć spod gór nagromadzonych rzeczy. Jej rady mogą być zaskakujące, tym niemniej niosą ze sobą obietnice ulgi, opanowania domowego chaosu. Rozpytałam wśród znajomych i dowiedziałam się, że owszem podchwytujemy jej metody składania ubrań, w kosteczkę, a następnie układania ich w szufladach, czy w pudełkach. Każdy chyba doznał uroków poprzedniej metody, czyli składania na przykład podkoszulków czy bluzek, w stosik, jedna rzecz na drugiej. I wystarczyło tylko sięgnąć po trzecią koszulkę od góry. Prawda? Cały stosik leży, w całej szafie znowu bałagan.
Jednak wiele osób nie potrafi pogodzić się z zasadą, którą Marie proponuje - sprzątać kategoriami, a nie pomieszczeniami. Zwykle sprzątaliśmy w kolejności: mały pokój, sypialnia, duży pokój (teraz się mówi salon), łazienka, kuchnia itd. Ona zaś proponuje właśnie coś innego - ubrania ze wszystkich szaf, kosmetyki ze wszystkich kątów, buty ze wszystkich schowków, książki, papiery i oczywiście zmora nas wszystkich, czyli “przydasie”, które Marie nazywa Komono. Słuchając jej rad można nauczyć się bez wyrzutów sumienia pozbywać z domu niechcianych prezentów, różnych przedmiotów, które przestaniemy trzymać na wszelki wypadek. Można bez poczucia winy wyrzucić stare rachunki, listy, oferty, instrukcje obsługi, gwarancje, jednym słowem sprawnie i raz na zawsze “odpapierzyć” swoją siedzibę. Oczywiście trzymamy rozliczenia podatkowe… Ale chyba nie uda się jej przekonać nas do usuwania przeczytanych książek…
Według Shinto każda rzecz zasługuje w domu na swoje miejsce i odpoczynek. Pewnie dlatego Marie Kondo w sławnej książce “The life changing magic of tidying up” radzi kobietom po przyjściu do domu, po pracy, np. wyjęcie wszystkiego z torebki, odłożenie tych rzeczy na ich domowe miejsca… I to też nie bardzo do nas trafia, bo nie mamy czasu na codzienne pakowanie naszych torebek czy plecaków. A że rzeczy nie odpoczną…. Hm. Niektórzy z nas też nie “kupują” jej rady, by każdy przedmiot wziąć w rękę i zastanowić się, czy obcowanie z nim sprawia nam przyjemność, radość. Jeśli nie - pozbywamy się go: można wyrzucić, sprzedać, podarować komuś, oddać do sklepu z używanymi rzeczami. Czyli Marie nie radzi ułożyć, uporządkować nienoszone od roku ubrania, nie radzi odłożyć, schować, poukładać! I tu jest właśnie tajemnica: ona nie uczy nas, jak zarządzać swoim nadmiarem, chaosem, bałaganem. Ona uczy, jak się tego nadmiaru i chaosu pozbyć! I to jest dla niektórych trudne!
Różni guru radzą nam i przekonują, że uporządkowanie swego otoczenia to też uporządkowanie naszego życia, a gromadzenie nadmiaru rzeczy powoduje zamieszanie, bałagan nie tylko w domu, ale i w naszych myślach, w życiu.
Mam tylko jedna książkę Marie Kondo i nie znajduję w niej rad, jak sprzątać. Ona radzi, jak porządkować, jak odgracać, organizować, ale jeśli chcemy się dowiedzieć, jak myć, czym szorować, wybielać, odnawiać, trzeba sięgnąć po coś innego. Na przykład po książeczkę Becky Rapinchuk “The Organically Clean Home”, a dowiemy się, jak na bazie octu, sody oczyszczonej, cytryn, boraksu, olejków zapachowych i wody utlenionej stworzyć wspaniałe środki czyszczące, szorujące, piorące. I ładnie pachnące. Te metody zdobywają coraz większą popularność także w Polsce!
A więc - Happy Sprzątania, Udanych Wiosennych Porządków!
Idalia Błaszczyk