09 lutego 2023

Udostępnij znajomym:

Centralną część Gwatemali obejmuje rozległa Wyżyna Gwatemalska - ojczyzna "górskich" Majów. Tutaj właśnie rozkwitła fascynująca kultura, której najwspanialszym przejawem są ruiny starożytnego miasta Tikal z wielkimi, zagubionymi w dżungli piramidami, które podziwialiśmy kilka dni temu. Indianie Majowie żyją w Gwatemali do dzisiaj, między innymi w mieście Chichicastenango a także nad brzegami malowniczego, powulkanicznego jeziora Atitlan, które śmiało można określić jako najprawdziwszą, krajobrazową perłę Wyżyny Gwatemalskiej!

Po śniadaniu w naszym fantastycznym hotelu położonym nad brzegiem jeziora ruszamy łodzią w rejs. Cała podróż zajmie nam blisko 6 godzin, a w jej trakcie trzy razy wyjdziemy na ląd, żeby podziwiać oryginalne miasteczka Majów.

4a4 Przystań w indiańskim miasteczku

Przystań w indiańskim miasteczku

Na łodzi o nazwie "Cielo" jest nas dzisiaj 12 osób, a za sterami stoi Gustavo. O 9:30 rano odbijamy, kapitan obiera kurs na zachód, w poprzek jeziora, w kierunku miasteczka San Juan del Lago. Tafla wody jest spokojna, świeci słońce, a strome, skaliste brzegi przypominają, że cały akwen jest zalaną wodą kalderą ogromnego wulkanu. Jakby na potwierdzenie tego stwierdzenia brzegi jeziora ozdabiają idealne stożki uśpionych wulkanów, od lewej; Volcan Atitlan (3,525 m n.p.m.), tuż obok Volcan Toliman (3,153 m) a na wprost nas, na zachodnim brzegu, pokryty zieloną gęstwiną Volcan San Pedro (3,024 m n.p.m.).

4A9 Brzegi jeziora Atitlan

Brzegi jeziora Atitlan

Jezioro Atitlan jest spore, liczy około 130 km kwadratowych z taflą położoną półtora kilometra powyżej poziomu morza, z głębokością do 320 metrów, posiada blisko 19 kilometrów długości, z lotu ptaka wyglądając jak gigantyczna płaszczka o rozpostartych szeroko skrzydłach/płetwach.

Przed nami już widać zabudowania San Juan La Laguna, zamieszkałe przez około 10 tysięcy ludzi, w 95% przez Indian Majów Tz'utuil (jedna z 21 różnych grup etnicznych tego plemienia), którzy swoją wioskę nazywają wdzięcznie brzmiącym określeniem Xe'Kuku'Juyu!

4a3 Indianka Maja z San Juan la Laguna

Indianka Maja z San Juan la Laguna

Tuż po godzinie 10 rano docieramy do uroczego portu i zagłębiamy się w stragany i sklepiki kolorowej uliczki, gdzie - jak wczoraj w Chichi - urzekają nas Indianie w swoich bogato zdobionych strojach. Zaglądamy do fabryki (a właściwie manufaktury) czekolady, w której oglądamy, jak rosną kakaowce, dowiadujemy się, kiedy fermentuje (produkcja rumu), kiedy jest suszone i mielone do produkcji kakao i czekolady. Oczywiście kupujemy wykonywane na miejscu naturalne produkty i podążamy w stronę pobliskiego zabytkowego rynku, aby jeszcze zaglądnąć do fabryczki tekstyliów. Tutaj Indianka pokazuje cały proces obróbki bawełny, produkcji tkaniny i jej barwienia farbami z roślin, zwierząt i minerałów! Żadnej chemii, żadnych alergii... Sam sposób tkania jest wysoce unikalny, zwie się po angielsku "backstrap loom weaving", po polsku tłumacząc: tkanie na krośnie z tyłu? Niech mnie specjalistki poprawią.

4A7 Uliczka w San Juan del Lago

Uliczka w San Juan del Lago

Jeszcze 20 lat temu głównym źródłem dochodu tutejszej ludności było rybołówstwo i rolnictwo, uprawy; kukurydzy, awokado, fasoli, kawy i kakao. Wskutek wprowadzenia obcych ryb w 1958 roku doszło do zmniejszenia populacji gatunków lokalnych, co zaowocowało spadkiem znaczenia rybołówstwa, ale z drugiej strony napływ turystów wpłynął na rozwój produkcji tkanin. Miejscowa firma Trama Textiles eksportuje doskonałej jakości produkty niemalże na cały świat.  

Kiedy obładowani pamiątkami i wrażeniami dochodzimy do kościółka w parku orientujemy się, że - jak z bicza strzelił - nieoczekiwanie minęło półtorej godziny! Pora wracać do naszej łodzi.

4a5 Owoc kakaowca w dłoni Indianki Maja

Owoc kakaowca w dłoni Indianki Maja

W niecałe dziesięć minut łagodnego kołysania po spokojnej tafli jeziora Atitlan jesteśmy już w mieście San Pedro la Laguna (po indiańsku Tz'unun Ya'), również w większości zamieszkałym przez Indian Majów Tz'utuil (90%). Od czasów hiszpańskiej konkwisty w XVI wieku tutejsi Indianie są w większości chrześcijanami, co połowie z nich zupełnie nie przeszkadza, aby nadal czcić rozmaite duchy (ducha wiatru Xocomil, ducha jeziora, etc...), a także swoich starożytnych bogów. Przegłosowali również w urzędzie miasta, że nie wolno używać plastikowych toreb ani słomek, zastępując je materiałami naturalnymi. Wielu z nich dobrowolnie wypływa łodzią na jezioro, żeby zbierać śmieci z jego powierzchni!

Miasto San Pedro la Laguna jest nieco większe niż poprzednie (ok. 13 tys.), tym razem z Amerykanami i Europejczykami na emeryturze włącznie, gdyż - w odróżnieniu od San Juan - obcokrajowcy mogą tutaj kupić ziemię. Tz'unun Ya' stało się popularne pośród zagranicznych turystów jako miejsce, gdzie można popływać kajakiem, nurkować z fajką, uczyć się języka hiszpańskiego czy też zdobyć wulkan San Pedro (3,024 m n.p.m.). Wyroby lokalnego rzemiosła artystycznego również zyskały znakomitą opinię.

4A10 Tak powstają tkaniny Majów

Tak powstają tkaniny Majów

W zadbanym, centralnym parku znajduje się kościół św. Piotra z wielką rzeźbą tego apostoła, u którego nóg stoi... kogut! Dużą atrakcją San Pedro jest wzgórze z tarasem widokowym oferującym ciekawą panoramę miasta i brzegów jeziora. Ponieważ ów "Mirador" znajduje się parę kilometrów od nas i 250 metrów wyżej w pionie, decydujemy się skorzystać z przejazdu motorikszą "tuktuk", co kosztuje $12 od pojazdu, za pół godziny, dla maksimum trzech osób. Jeżeli ktoś nie ma zbyt dużo czasu, albo strzyka go w kolanie, to raczej warto, bo widok z góry jest naprawdę powalający. Mało tego, po drodze można przyjrzeć się, jak rośnie i dojrzewa to, co każdego ranka budzi nas do życia, kawa! Pomiędzy liśćmi dostrzegamy czerwono-złote, aromatyczne ziarenka, co automatycznie rozbudza chęć na "małą czarną".

4A8 Mielenie wysuszonego ziarna kakaowca

Mielenie wysuszonego ziarna kakaowca

Trzeci i ostatni postój przypada na miasteczko Santiago de Atitlan i trwa półtorej godziny, bowiem tutaj właśnie wyznaczyliśmy sobie czas na spożycie posiłku. Santiago jest spore, liczy ponad 32 tys. mieszkańców, z czego 98% to Majowie z plemienia Tzutuhil. Miasto nie sprawia już na nas takiego wrażenia jak poprzednie osady, owszem zaciekawia swoją historią, ale teraz koncentrujemy się na wyborze restauracji i dania. Zazwyczaj nasz wybór pada na smażoną, świeżą rybę mojarra z tutejszego jeziora, a cena takiego obiadu - z lokalnym piwem Gallo - wynosi około $15. Są tu restauracje sieciowe Pollo Campo, gdzie podobny posiłek kosztuje nieco więcej, ale za to mięso kurczaka jest sprowadzane z Florydy i pasione karmą z Chin. Wybór jest, my w większości preferujemy rodzinny biznes przy Calle Real tuż powyżej nabrzeża.

Czekając na zamówienie sprawdzam źródłosłów jeziora dowiadując się, że Atitlan znaczy "nad wodą" w azteckim języku Nahuatl, ale w języku rodzimych Majów brzmi tz'ikin, co znaczy "ptasia klatka".

4a6 Wysuszone ziarna kakao

Wyszuszone ziarna kakao

Posileni, zrelaksowani wracamy do łodzi i do miasteczka Panajachel, gdzie wczoraj po południu spacerowaliśmy główną uliczką miasteczka - Santander. Ten deptak posiada unikalną, tak rzadko już spotykaną w świecie luzacką atmosferę, typową dla Katmandu, czy Marakeszu. Na straganach przemieszanych z restauracjami dominują gustowne ciuchy robione pod turystów, z głośników sączy się nastrojowa muzyka, a do swoich wnętrz zapachem cappuccino kuszą kafejki. Powrócę na tę kawę już w kwietniu!

Tekst i zdjęcia: Andrzej Kulka. Autor jest zawodowym przewodnikiem i właścicielem chicagowskiego biura podróży EXOTICA TRAVEL, organizującego wycieczki po całym świecie, z Gwatemalą włącznie, od 15 do 23 kwietnia 2023 roku. Bliższe informacje i rezerwacje: EXOTICA TRAVEL, 6741 W.Belmont, Chicago IL 60634, tel. (773) 237 7788, strona internetowa: www.andrzejkulka.com/gwatemala

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

Polonez

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor