Opublikowanie policyjnego nagrania wideo z wydarzeń, które doprowadziły do śmierci 18-letniego Paula O'Neal wywołało kolejną falę protestów w Chicago.
Do zdarzenia doszło 28 lipca około godziny 7:30 wieczorem. Policja ścigała mężczyznę podejrzanego o kradzież jaguara w miejscowości Bolingbrook na zachodnich przedmieściach. Na upublicznionym w piątek nagraniu widać chaotyczny pościg policji zakończony śmiertelnym postrzeleniem O'Neala. Skuty w kajdanki nastolatek umiera leżąc w kałuży krwi.
Tłum protestujących zebrał się w niedzielę przy Wrigley Square w Millennium Park.
"Jesteśmy tu dzisiaj, aby walczyć o osoby, których śmierć zelektryzowała naród" - powiedział Ashanti Lumpkin, lat 17. "Jesteśmy tu dzisiaj, aby walczyć - żeby nie musiało tego robić kolejne pokolenie. Jesteśmy tu dzisiaj, aby dać im do zrozumienia, że nie odejdziemy. Nie zostaniemy uciszeni. I będziemy walczyć dalej, dopóki nie zwycięży sprawiedliwości. Już wystarczy."
Wieczorny marsz spowodował zamknięcie części ulic Michigan, Chicago, Adams, State i Lake. Organizatorzy starali się współpracować z oficerami policji, wspólnie pilnując spokoju i bezpieczeństwa marszu.
Ale niektórzy uczestnicy krzyczeli w stronę policji porównując CPD do KKK, szydzili z policjantów a nawet pluli w stronę radiowozów.
W pewnym momencie protestujący przerwali marsz, usiedli na ulicach State i Lake, podnieśli ręce i krzyczeli "Ręce do góry, nie strzelać!"
Demonstranci wykrzykiwali imiona innych osób, które stały się ofiarami w starciach z policją, między innymi Rekia Boyd, Cedric Chatman i Laquan McDonald.
Monitor